Kurier Przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Myśleliśmy – o, naiwni! – że takich laurek się już nie wydaje, że stanowią relikt minionej epoki. Tymczasem to pod nasze własne drzwi trafiła całkiem efektowna kolorowa broszura pt. „40 lat Robotniczej Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko – Własnościowej MOTOR w Lublinie”. Już obejrzawszy drugą stronę wydawnictwa, miód obficie spłynął nam na serce, bo zreprodukowano awers i rewers Medalu Prezydenta Miasta Lublina przyznanego naszej, czyli bliskiej temu sercu spółdzielni. Natomiast na stronie kolejnej, otrzymaliśmy odpowiedź Przewodniczącego Rady Nadzorczej na zadane samemu sobie pytanie: „Czy stan naszej substancji mieszkaniowej (pamiętacie jeszcze Państwo ten slang? – przyp.SWAM) zmienia się na lepsze, czy osiedla pięknieją i są lepiej zagospodarowane?. Odpowiedź brzmi następująco: „Myślę, że na powyższe pytania możemy odpowiedzieć pozytywnie oraz optymistycznie spojrzeć na przyszłość” A dlaczego? „Na taką ocenę sytuacji w Naszej Spółdzielni pozwalają analizy historyczne, a szczególnie efekty ostatnich kilku lat w zakresie dociepleń, opomiarowania, gospodoarowania środkami Spółdzielni czy dbałości o stan budynków i osiedli” – wyłuszcza przewodniczący. Dalej jeszcze jest o tym, że „wspólne osiągnięcia omawiane powyżej były możliwe dzięki szerokim rzeszom reprezentantów w organach” oraz m.in. „dzięki dobrym gospodarzom pracującym w składach osobowych”.

* W podobnym stylu utrzymane jest kilkanaście dalszych stron drugiego, uzupełnionego wydania (nakład 7000 + 500 szt.) jubileuszowej publikacji. Żeby się zbytnio nie rozwodzić, damy jeszcze próbkę jego okrągłości z rozdziału „O klubach”. Czytamy tam, że „odrębną całość stanowiły”, „bardzo atrakcyjne były”, „amatorów przyciągały”, „dużą frekwencją cieszyły się” a „na szczególną uwagę zasługuje” zaś „bliskość wąwozu gwarantowała”. Po drodze wzruszyła nas jeszcze fraza, że „Spółdzielnia planuje rozwiązać dotychczas nie załatwione problemy, a zwłaszcza w zakresie termomodernizacji (!) bez uszczerbku dla bieżących remontów i konserwacji”, a już krańcowo roztkliwiła nas końcowa apostrofa: „Sytuacja społeczno-gospodarcza kraju między innymi zadecyduje o tym, jakie będą następne lata RSM L-W MOTOR”. W zupełnym finale w powietrzu zawisła siekiera w postaci dramatycznego pytania: „Co nam przyniesie nowy – XXI wiek?”. Sami jesteśmy ciekawi.

* Nie można jednak wyłącznie na broszurkę wybrzydzać. Zupełnie przyzwoite są zdjęcia, tyle, że – z wyjątkiem rozdzialiku o klubach – wręcz dramatycznie wyzute zostały one z obecności ludzi, czyli, jak się nam wydawało, najważniejszego elementu w spółdzielczej wspólnocie. Uczciwie trzeba też przyznać, że władze spółdzielni nie pozwoliły sobie na robienie jakichś swoich portretów, co za Peerelu stanowiło obowiązkowy element podobnych publikacji. Uważna lektura pozwala również na uzyskanie kilku ciekawych informacji.

* Dowiedzieliśmy się na ten przykład (mieliśmy o tym jakieś niejasne pojęcie, ale tu mamy to czarno na białym), że w latach 1960-1990 rządziło MOTOREM czterech prezesów a w ostatniej dekadzie było ich już aż pięciu. Pocieszeniem nichaj pozostanie fakt, że aktualny dowódca steruje spółdzielnią już od roku 1996.

* Oświetlono nas też, że projektantami osiedla „Nipodległości” byli – podobnie jak osiedla, o którym (dziś!) napisano, że było monumentalnym pomnikiem na „XXX-lecia PRL” – architekci Rita i Tadeusz Nowakowscy. Poniważ w pierwszej odsłonie dorosłego życia mieszkaliśmy w tymże osiedlu (przy ś.p. ulicy Jedności Robotniczej, dziś przekształconej na Tumidajskiego, który z jednością mas pracujących nie miał, o ile się orientujemy, nic wspólnego), wreszcie wiemy, komu zawdzięczamy kolubrynę na 88 rodzin dumnie zwaną wieżowcem i koszmarne M-3, w którym przyszło nam egzystować przez sześć lat. Pani Ricie i panu Tadziowi, jeśli jeszcze stąpają po tej ziemi, życzymy mimo wszystko spokojnych snów, bo rozumiemy, że działali według zasady „tak krawiec kraje, jak materii staje”, a poza tym, od lat zamieszkujemy już w osiedlu „40-lecia” (czego, u licha? – zastanawiamy się niekiedy, bo wszak w latach 80., gdy powstawało, nie myślano jeszcze o opiewanym dzisiaj w wydawnictwie leciu MOTORU) i jeśli się chandryczemy, to z zupełnie innych powodów.

* Nie napisano natomiast w broszurce dostarczanej członkom RSM S-W „M”, kto zaprojektował opiewany w niej kościół św. Antoniego, znany ze swej dzwonnicy, przez lud ekumenicznie nazywanej minaretem (wiemy, ale nie powiemy) i nie ujawniono (jak prof. Sławomir Mieleszko to załatwił?), kto projektował „jedenaście rzeźb przestrzennych oraz popiersi wielkich Polaków”, wykonanych „w czynie społecznym przez studentów Instytutu Wychowania Artystycznego UMCS” i ustawionych w latach 70. w osiedlu „Niepodległości”. Może nie ma co rozdzierać szat, bo pozostała tych rzeźb ilość wręcz śladowa, albowiem cześć „wielkich Polaków” (np. Karola Świerczewskiego) trzeba było na gwałt eksmitować, gdy nastały nowe czasy. Wprawdzie autorzy książeczki piszą, że w spółdzielni „jak dotychczas nie dokonywano wykwaterowań ‚na bruk'”, o tamtej historycznej eksmisji można rzec, że właśnie tak się odbyła.

* Broszura posiada też pewien walor aktualności. Opublikowano w niej fotkę wąwozu, na który codziennie spoglądamy z naszego okna. Zdjęcie jest podpiane „W przyszłości tereny sportowo-rekreacyjne” i jest to wciąż czystej wody prawda. Ale i uczciwie trzeba przyznać, że MOTOR tu, jako „zastępczy inwestor dla miasta Lublina” nie zawinił, bo to pieniacze z flankujacych wąwóz domów Spółdzielni „Związkowiec” wstrzymali inwestycję jesienią ub. roku. Poszło o metr (sic!) ziemi, który uznali za własny grunt. Załatwili więc to, że przez całą zimę teren stał rozgrzebany.

* Najpiękniejszy napis na murze, jaki w 40-letniej ich historii spotkaliśmy (i nie chwalili) w motorowych osiedlach, widniał na sklepowym pawilonie w centrum „Niepodległości”. Dotyczył zapomnianego już dziś młodego, śpiewającego idola dzieciaków i brzmiał: NIENAWIDZĘ KRZYSIA ANTKOWIAKA. MATKA.

Polecam się

SWAMolik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: