Kurier Przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Zbliżające się święta wprowadzają nas w stan lekkiej melancholii. Oczywiście nie jest to melancholia w takim sensie w jakim ją rozmiano jeszcze w XIX stuleciu, bo przez całe wieki była ona uznawana po prostu za chorobę umysłową (genialnie zilustrował ją w swym słynnym rysunku Albrecht Durer). Nasze zadmumanie ma podbarwienie radosno romantyczne, jako że tak się pięknie złożyło w tym roku, iż Wielkanoc wypadła w środku kwietnia i wspaniale się zrymowała z wiosną, która wybucha świeżutką zielenią. Samotna wierzba pod oknem w naszym blokowisku wypuściła na świat niewinne jeszcze listki, forsycje żółcą się tak jakby je dopadła jakaś chińska przypadłość a inne krzewy pysznią się tym, że łysina okazała się tylko przejściowym zimowym stanem w jaki się nieopatrznie wplątały. To nic, że przyszedł deszcz, bo, jak to fajnie sformułowała słuchaczka Trójki, umył świat. No i dał napędu tym rajcownym zielonościom. Kiedy człowiek widzi na trawniku koło szpitala przy Jaczewskiego całe stado kwitnących fiołków, to zapomina o bolesnym powodzie, który go w te okolice przygnał. Tak nas te fiołki ucieszyły, że tylko dobre wychowanie powstrzymało nogi od wkroczenia na trawnik a ręce od zerwania zgrabnego bukieciku, który chętnie wręczylibyśmy pewnej pani, powiedzmy Agnieszce. A tak pani A. będzie nadal żyła w nieświadomości i nie będzie miała pojęcia o naszych rycerskich chcicach a może w swym biznesowym zabieganiu, tak jak całe zastępy ludzkości w ogóle nie dostrzeże, że wiosna prawdziwa nastała. Jak tu nie zakrzyknąć: – Ludzie, zatrzymajcie się, rozejrzyjcie i piękniejcie tak, jak świat wokół was!?

* Wiosna uczyniła i to, że obudziła z zimowego snu rowerzystów. Córka zakomunikowała, że pojedzie do szkoły rowerem i nie mogliśmy protestowć, bo opracowała taki sprytny wariant trasy, że tylko cztery razy musi z niego zsiąść i przejść przez ulicę na skrzyżowaniach z sygnalizacją świetlną. Ale patrząc na innych sezonowych kolarzy, wpadamy w przerażenie. Tu retrospekcja. Przed dziesięciu laty pojechaliśmy za chlebem do Niemiec. Praca u bauera była uwłaczająca godności, tyrało się po kilkanaście godzin dziennie za pieniądze, po które dziś nie chcielibyśmy się schylić a jedyną rozrywką w rzadkie wolne niedziele było jeżdżenie na tak zwane wystawki i wybieranie sprzętów, których już Germanie nie chcieli mieć w swym domu. W ten sposób zdobyliśmy rower, ale ktoś nas ostrzegł, że lepiej się nim nigdzie nie ruszać dopóki nie dokupimy do niego świateł, bo niemiecka policja po zmierzchu bezwzględnie ściga nieoświetlone jednoślady i wlepia mandaty, na które i miesięc harówki nie starczy. W tygodniu zakup był niemożliwy, jako że kończyliśmy szychtę po zamknięciu sklepów a w niedzielę też były nieczynne, więc niepomni ostrzeżeń, pojechaliśmy 30 km do Ludwigshafen, licząc, że zdążymy wrócić przed wieczorem. Nie zdążyliśmy i rozpoczął się koszmar. Nawet prowadząc rower i to po rowerowej ścieżce nie mieliśmy momentu spokoju. Chyba cztery razy zatrzymywały się radiowozy i ich załoga wyrażająca się płynnie w języku Goethego, nagabywała nas, czy nie mamy zamiaru wsiąść na stalowego rumaka i popedałować w dal. Wróciliśmy do domu (śmiechu warte – do przyczepy campingowej za stodołą) o 3 rano i nauczka była tak sroga, że rower z wystawki poszedł w odstawkę.

* A popatrzmy, co się dzieje na naszych ulicach. Nie wiemy, czy to szpan nakazuje jeżdżenie na wciąż modnych rowerach górskich bez świateł, czy decyduje to, że ogromna ich większość sprzedawana jest bez świetlnego wyposażenia i ludziom drży ręka przed dodatkowym wydatkiem, w każdym razie wieczorami co i rusz natykamy się na rowerowe widma wyjawiające się nagle z mroku i pedałujące w najlepsze nawet bez jednego światła odblaskowego. Nasza policja powinna natychmiast zabrać się za ściganie tych zjaw. Można też wymóc na producentach, żeby sprzedawali tylko rowery z oświetleniem. Jedno jest pewne: trzeba coś z tym robić!

* Trzeba, bo choć nie pochwalamy, bardzo prawdziwe jest dziś hasło z muru: ROWEREM BLIŻEJ.

Polecam się

SWAMolik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: