Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Z przybliżonych wyliczeń wynika, że przez jakiś miesiąc daliśmy odpocząć Naszym Drogim Drogowcom od naszych nagabywań i wiercenia przysłowiowej dziury w przysłowiowym brzuchu. Teraz, wyurlopowani i wypoczęci, moglibyśmy przystąpić do wznawiania tych niecnych czynności, ale wakacjowanie ma i ten skutek, że pokłady jadu odkładające sie przez rok w człowieku niczym tłuszcz na tucznej świni, ulegają rozkładowi a w uwolnione miejsce napływa błoga dobroduszność pozwalająca, chociaż przez moment, patrzeć na wszystko przez różowe okulary. Potulne owieczki nie kąsają – oto cała prawda. Więc nie należy się tak bardzo dziwić, że Lublin po czterotygodniowym odeń oderwaniu, nie wydał się takim grajdołem jak go na codzień postrzegamy. Ba! Nawet – bez minoderii – spodobały się nam pewne sierpniowe poczynania Naszych Drogich D.

* Podoba się nam, na przykład, to co robione jest w sprawie nowego wjazdu do miasta od strony Nałęczowa. Nie dosyć, że jest to jedna z najrozsądniejszych modernizacji ostatnich lat, pozwalająca zlikwidować koszmarny skręt z Nałęczowskiej w al.Kraśnicką, to i ta ostatnia zyskuje nowe, usprawniające ruch elementy. Tak jak dalej na alei, pomiędzy (prawie) Głęboką, Zana i Bohaterów Monte Casino, ulicę rozdziela się niskim płotkiem na dwie jezdnie. Nie trzeba nikomu tłumaczyć, że to zwiększa bezpieczeństwo jazdy i teraz, skoro nie stać nas jeszcze na bezkolizyjne skrzyżowania, oczekiwać należy, przynajmniej na nowym, pełnym skrzyżowaniu Głębokiej z Kraśnicką, pojawi się sygnalizacja świetna. Bez niej cała modernizacja diabła będzie warta.

* Nowy, elegancki wlot do miasta od strony Kraśnika cieszy i z tego powodu, że powiększa liczbę takich, w miarę przyzwoitych, wjazdów do Lublina, które decydują o pierwszym wrażeniu przyjezdnych, wrażeniu jakże często decydującym o ich nastawieniu do naszego grodu. Nie musimy się już wstydzić wjazdów od strony Warszawy i Chełma – Zamościa. Można z biedą zaakceptować wjazd lubartowski. Teraz dołączają kraśnicki i nałęczowski. Bieda jest z ulicami prowadzącymi od dróg z Biłgoraja i z Bychawy, ale żeby wyglądały inaczej trzeba by kompletnie przebudować ulicę Kunickiego, na co, zdaje się, jeszcze długo nie można liczyć. Zostaje ulica Janowska, prowadząca od Zemborzyc, z fatalnym wygibasem pod torami w pobliżu Czubów, małe wjazdy (oj, fatalne) od Snopkowa i od Jakubowic przez Choiny, no i najbardziej – według nas – skandaliczny wlot ulicą Mełgiewską przez Zadębie. Zupełne zaniedbanie tego ostatniego bardzo dziwi, bo jest to alternatywna trasa do Świdnika i dla wielu droga nad jeziora Pojezierza Łęczyńsko – Włodawskiego. Tam też straszy bodaj ostatni w mieście przejazd kolejowy ze szlabanami, przed którymi, jeśli zamknięte, spędzić można upojnie długie chwile. Więc wskazujemy Naszym D.D. i stosownym władzom zapomniane wjazdy do Lublina, czyniąc to bezinnteresownie i nie licząc na premie, gdy idee przkute zostaną w czyn.

* A wracając do tego, co nas cieszy po powrocie z wakacyjnego byczenia się, to meldujemy, że zaimponowało nam nowe poziome oznakowanie ronda ulic Lwowskiej (dawniej – za przeproszeniem – Bieruta) i Koryznowej oraz Al.Andersa (dawniej – za przeproszeniem – Lenina). Na rondzie aż mieni się od linii ciągłych i przerywanych, od znaków i zebr, tak, że co mniej przygotowani na taki szok mogą dostać oczopląsu. Jest to realizacja naszego odwiecznego postulatu, do której zgłaszamy tylko jedną uwagę. Przy wlotach ulic w rondo namalowano w poprzek jezdni odwrócone trójkąty, które, zdaje się, mają udawać znak podporządkowania ulic wobec ruchu na rondzie. Niestety to, co wymalowano, przypomina jakiś strzałki kierujące w odwrotnym kierunku niż jedziemy a nie znak ostrzegawczy. W krajach gdzie znaki poziome są powszechnością, maluje się je, nie żałując farby, bardzo duże i w kolorach takich, jak na znaku pionowym, to znaczy żółty, odwrócony trójkąt w czarnej obwódce. Takigo znaku nie sposób przegapić, co w kraju naszym, gdzie panuje kociokwik w sprawie rond i nigdy nie wiadomo czy spotka się takie z pierwszeństwem pojazdów poruszających się po rondzie, czy odwrotnie, jest to niezwykle ważne. Co też wpisujemy do sztambucha N. Drogich D. całkowicie gratis.

* A na koniec napis ze ściany (również nie pochwalamy) z klatki jednego z wieżowców na LSM (dostarczycielce – podziękowanie!), który ma tyle wspólnego z dominującym dziś tematem drogowym, że pośrednio mówi również o zakrętach. Do tkwiącego na ścianie od miesięcy stwierdzenia: WEGETARIANIZM JEST PROSTY, nieznana ręka dopisała ostatnio: JAK DOM ŚLIMAKA.

Polecam się

Starszy Wajchowy

Kategorie: /

Tagi:

Rok: