Kurier Przyspieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Kasztany przekwitły, konwalie się skończyły, akacje dogorywają. Czarna rozpacz – idzie jesień! Przecież już prawie nic nie będzie tak pięknie kwitło w tym roku i znowu przyjdzie czekać długie miesiące do następnej wiosny, a ta nie po raz pierwszy okaże się tak niesprawiedliwie krótka. Gdybyśmy mieli trochę zbędnej gotówki, popłynęlibyśmy do Sztokholmu. Tam kasztany kwitną pod koniec czerwca. Oniemiali z zachwytu, zastanawialiśmy się dwa (trzy?) lata temu na wycieczce, czy w związku z tym Szwedzi robią matury też w czerwcu. Ale jest i druga szala tego klimatycznego rozstrzału. Koleżanka opowiadała nam, że w Budapeszcie kwiatostany kasztanowców wybujały w tym roku już w połowie kwietnia. Biedni Węgrzy, u nich teraz nie jesień a zima nadchodzi. Ale my lubimy tę węgierską zimę. Chętnie byśmy w lipcu czy w sierpniu wpadli jej posmakować nad jakimś Balatonem.

* Na sentymenty sie nam zebrało: wiosna, maj, kasztany kwitnące… A tu jeszcze Marek Niedźwiecki przypomniał w Trójce, że w niedzielę 27 maja minęło 12 lat od niezapomnianego koncertu Stevie Wondera na Stadionie Dziesięciolecia. Jakiż ciąg wspomnień się uruchomił! Jakże wiele się zmieniło od tamtego czasu! Nie ma już na tym padole jednej duszyczki z naszej czteroosobowej wycieczki fanów pielgrzymujących na chyba pierwszy w Polsce plenerowy koncert gwiazdy takiej miary. Nie ma stadionu zamienionego dziś w jarmark z sennych koszmarów. Nie ma trabanta, którego po imprezie trzeba było pchać, żeby zechciał nas dowieść z powrotem do domu. A co najgorsze, nie ma już w człowieku takiego zapału, żeby ruszać gdzieś w nieznane tylko po to, by obejrzeć jakiegoś idola przez lornetkę z odległości kilkudziesięciu metrów, bo na bilet w pierwszych rzędach – i to się akurat nie zmieniło – nas nie stać. Trzeba żyć wspomnieniami, dedykując je dwójce partnerów z tamtej pięknej wyprawy.

* Inną sentymentalną szufladkę otworzyła w głowie wiadomość o lotniskowym festynie z okazji 50-lecia WSK Świdnik. Mój Boże, 50 lat! Nie jesteśmy równolatkami fabryki, ale nasz rodzicic przyjechał w tymże 1951 roku do Świdnika pracować w niej zostawiwszy nas z mamą w dalekim Krośnie Odrzańskim. Dołączyliśmy do niego w październiku roku następnego, gdy ojciec otrzymał przydział na mieszkanie i to za rok z kawałkiem będziemy obchodzili swoje osobiste złote gody kontaktów z miastem śmigłowców (helikptery zaczęto produkować tam później, ale dziś się tak mówi). Było tego Świdnika wtedy co kot napłakał. Robotnicy mieszkali głównie w barakach w późniejszym parku przy zakładzie i tych, które starym prawem głoszącym, że najtrwalsza jest prowizorka, pozostały wciąż na Franciszkowie i koło obecnego dworca PKP (wówczas do pociągu biegało się na starą, obecnie towarową stację pod lasem). W osiedlu gotowych było kilkanaście bloków a naprzeciw naszego, oznaczonego numerem 10c, kobiece brygady mozolnie układały cegły następnego, który dziś nosi aż trzy adresy: ul. Niepodległości 1, 3 i 5. Po przestrzeniach poniemieckiej willi na Ziemiach Wyzyskanych, mieszkanko liczące 54 m kw. wydawało się czterolatkowi koszmarnie ciasne, więc szukał za kolejnymi drzwiami jeszcze jednego, trzeciego pokoju a tam… był tylko kibelek. Ćwierć wieku już nie mieszkamy w Świdniku, ale dzięki Bogu żyją tam wciąż rodzice i wizyty u nich pozwalają hołubić sentyment do grodu (?) młodości durnej i chmurnej, ale i całkiem wesołej jak na czasy realnego socjalizmu, którego miasto przy wytwórni było jednym ze sztandarowych pomników obok np. Nowej Huty.

* Dziś mieszkamy w Lublinie i coraz częściej łapiemy się na tym, że jego pretensje do zachodniości zwyczajnie nas mierżą. Idziemy sobie na przykład obok Pedetu nowomodnie zwanego Galerią Centrum (kto tu jest galernikami, sprzedawcy czy klienci?) i czytamy w witrynie: HEY! TO JEST TO! FRODO! WSKAKUJ W TO! Flaki się przewracają od takiej polszczyzny. I jeszcze to HEY przez igrek. I jeszcze ten wysyp wykrzykników. Koszmar.

* Wolimy już – acz nie chwalimy – napisy z muru. Powiedzmy taki: ŁYSINA NIE AUREOLA. Zaiste.

Polecam się

SWAMolik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: