Kurier Przyspieszony

(odjeżdża zgonie z rozkładem jazdy)

* Im więcej czasu upływa od zakończenia Dni Lublina, tym bardziej widać, że nie była to impreza kulturalna czy promocyjna, ale, że mieliśmy do czynienia z przedsięwzieciem politycznym mającym na celu zaprezentowanie w jak nakorzystniejszym świetle osób sprawujących aktualnie władzę w mieście nad Bystrzycą, czyli, że były to umizgi przed zbliżającymi się wyborami. Pewnie byśmy sobie temat już odpuścili, gdyby nie to, że niczym pewna odmiana broni używanej na antypodach przez Aborygenów, powracają tematy, których zaczątek miał miejsce podczas Dni odbywających się pod górnolotnym hasłem „Odkryjmy Lublin”.

* Zadzwonił do nas znajomy, wybitny muzyk i kompozytor, notabena podpora Dino Patol Clubu, i opowiedział, jak to z koleżanką tekściarką wystartowali w zorganizowanym z okazji Dni konkursie na piosenkę o Lublinie a następnie różnymi sposobami próbowali się w biurze organizacyjnym powołanym przy prezydencie miasta dowiedzieć, jakie są jego wyniki. Od urzędnika usłyszał kuriozalną wręcz odpowiedź, że ten nazwiska zwyciężcy nie może ujawnić ze względu na… ochronę jego danych osobistych. Spytał więc znajomy, czy może chociaż usłyszeć, jak i jest tytuł piosenki-laureata. I w tym przypadku odpowiedź była równie rezolutna: że nie, bo to jest tajemnica!

* Wszelako kilka dni później w TVL tajemnica została upubliczniona. Okazało się, że zwyciąstwo odniosła piosenka o zgoła militarystycznym tytule „Akcja Lublin” autorstwa Zbigniewa Ostapowicza. Zajrzeliśmy pod internetowy adres odkryjmy.lublin.pl i przeczytaliśmy wzruszające nas wielce strofy w stylu: „Można śmiało powiedzieć, że Lublin znów a akcji / tutaj czeka nas wszystkich wiele atrakcji”. Nie zamierzamy dyskredytować tej poezji, bo wciąż mamy całe zastępy miłośników rymów częstochowskich, w tym zasiadujacych w komisji rzeczonego konkursu. Odnosimy jedynie wrażenie, podobnie zresztą jak prowadzący telewizyjny program, że to nie jest piosenka, albowiem utwór nie posiada refrenu i jako taki, do zaśpiewania będzie co najmniej trudny. Ale w całej sprawie nie tylko o to biega. Bardziej chodzi o styl w jakim zorganizowano konkurs. Pracujemy w gazecie zajmując się działką kulturalną i z całą odpowiedzialnością mówimy, że nigdy nie dotarł do nas regulamin konkursu czy skład jury oceniającego utwory. Nigdy też nie otrzymaliśmy komunikatu o wynikach z informacją o takim drobnym szczególe, jak ilość zgłoszonych do konkursu piosenek. Czyż to nie zajeżdża zwykłą prywatą?

* Ale i ta konkursowa afera nie skłoniłaby nas pewnie do tego, żeby raz jeszcze powracać do tematu Dni. Języczkiem u wagi była telewizyjna wypowiedź pani Mirosławy Horoszkiewicz, jak rozumiemy, przedstawiciela biura organizacyjnego. Otóż zajmując się w gazecie kulturą od ponad ćwierćwiecza, dostajemy białej gorączki, gdy ktoś mówi, że w kulturze lubelskiej nic się nie dzieje, bo wystarczy spytać naszych dzieci, ile wieczorów ojciec spędza poza domem gnany obowiązkami recenzeckimi. A tu wychodzi damulka, która ogłasza wszem i wobec, jakim to dobrodziejstwem na kulturalnej pustyni panującej dotychczas w naszym mieście były Dni Lublina. Tak? A my oprócz kilku rodzynków widzieliśmy jeden wielki bałagan. Biuro – nie wiadomo zresztą po co powołane (to znaczy wiadomo: ze względów politycznych), skoro w tym samym urzędzie (i kamienicy) pracują prawdziwi fachowcy z dawnego Wydziału Kultury a ratuszowi podlegają też instytucje specjalizujące się w organizacji takich imprez – działało niekompetentnie i to tak, że podobnego skandalu dawno tu nie było.

* Przykłady: 1) fax o konferencji poprzedzającej Dni wysłano 18 minut przed jej rozpoczęciem; 2) prasy a przez to i widzów nie poinformowano o przeniesieniu koncertu Brathanków spod Zamku na stadion Motoru; 3) to samo dotyczy przeniesienia „Romeo i Julii” spod ratusza (cóż to za pomysł – spektakl przy ulicy z autami?) pod Trybunał; 4) masowe imprezy przeprowadzano z ominięciem przepisów o ich organizacji; 5) nie odbyła się zapowiadana na finał „Szansa na sukces” i pies z kulawą nogą nawet się nie pofatygował, żeby przeprosić zmyloną i zupełnie wściekłą publiczność zebraną pod Zamkiem. Sprawę medalu prezydenta za rym „w kinie w Lublinie” litościwie zmilczymy, bo inni już to obśmiali.

* Zamiast napisu z muru, hasło przyszłorocznych Dni Lublina, które zwyciężyło w konkursie (pospołu z piosenką): SPOTKANIA Z KOZIOŁKIEM. Matołkiem?

Polecam się

SWAMolik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: