Kurier Przyspieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Weekend w Kazimierzu to prawdziwy relaks, nawet gdy upał jest taki, że umrzeć można i pod kawirnianym parasolem mimo cienia panuje jedna wielka duchota a tak było w minioną sobotę i niedzielę. No, ale po co mędrcy wymyślili zimne piwko i inne chłodzące ambrozje? Kiedy i to nie pomagało, salwowaliśmy się ucieczką do Kuncewiczówki, w której pokoiki gościnne umieszczone w przyziemiu może nie są luksusowe, ale ochłodę dają i wtedy, gdy na zewnątrz temperatura przekracza 36 st. C. W pięknym domu Marii i Jerzego Kuncewiczów akurat wyjątkowo nic się nie działo. Dopiero rozpoczynano przygotowania do zaplanowanego na najbliższą sobotę spotkania, które niewątpliwie stanie się dużym wydarzeniem, bo poświęcone będzie pamięci Marii Urban – Mieszkowskiej (oprócz jej obrazów, na wystawie pojawią się też prace jej wnuczki Anny Marii Mieszkowskiej) i dzięki uprzejmości zawiadującego Fundacją Kuncewiczów Edwarda Balawejdera, mogliśmy znowu gościć w owym błogosławionym chłodziku i ciszy wręcz świdrującej uszy. Nocny spacer po ogrodzie willi, to przeżycie niemal mistyczne a pogawędka na ławce pod potężnymi drzewami, to jakby wyimek z „Dwóch księżyców”.

* Niestety, nie wiadomo co będzie dalej z tym pięknem. Właściciel Witold Kuncewicz zastanawia się nad przyszłością Kuncewiczówki, bo utrzymywanie jej jedynie ze skromnych środków pozastawianych przez zwiedzajacych staje się już prawie niemożliwe, pomimo to, że szef fundacji staje na głowie, żeby całe gospodarstwo jakoś funkcjonowało. Wrześniem pan Witold ma zjechać do Kazimierza i wówczas zapadnie jakaś decyzja, oby po myśli wszystkich tych, którzy te miejsce ukochali.

* W takie upalne dni zawsze lubiliśmy wskoczyć do basenu przy Domu Prasy. Teraz skok zakończyłby się tragicznie, bo basen świeci pustą niecką i łbem uderzylibyśmy w beton. Podobno przeciekał, podobno nowej dyrekcji nie stało środków na remont, podobno taka inwestycja jest niepłacalna. W ogóle kąpieliska, to pięta achillesowa Kazimierza. W niedzielę dosłownie wyliśmy za popływaniem. Ktoś nam radził basen w Arkadii, ktoś w Piastowskim, ale przecież wiadomo, że takie przybytki przeznaczone są dla gości hotelowych i trzeba by długich pertraktacji, żeby się tam dostać. A w Wiśle pływać zwyczajnie się boimy. To już nie ta odwaga sprzed lat, gdy podczas Festiwalu Kapel i Śpiewaków – a lato owego roku 1983 było równie upalne – wskakiwaliśmy do rzeki i płynęli z jej nurtem a żona w ciąży szła nadbrzeżnym deptakiem i niosła ubranie, żebyśmy się mogli kilkaset metrów dalej ubrać.

* Do braku kąpielisk doszedł w tym roku skandal z nieczynną studnią na Rynku. Kolega Grzegorz z konkurencji długo sądził, że nie wiadomo kto zdjął wajchę do pompowania wody, ale my podsłuchaliśmy rozmowę, z ktorej wynika, że specjalnie zrobił to ktoś (rajca miejski? restaurator?), komu przeszkadzała… rozlana woda koło studni. No, tak! Zaiste jest to powód ku temu, żeby dzieciakom z licznych wycieczek uniemożliwić napełniania butelek a pieskom rasy kazimierskiej nie dać się gdzie napić w tej spiekocie.

* Ale poza tym w Kazimierzu jest przefajnie. Wizyta w domu Krzysztofa Pruszkowskiego dała nam możliwość obejrzenia o zachodzie słońca widoku zwalajacego z nóg. Krzysztof, który do dziś chodzi w koszulce, którą w Paryżu wyprodukował własnoręcznie w proteście przeciw olimpiadzie w Moskwie, z okazji wyboru Pekinu na miejsce igrzysk w roku 2008 narysował nam ten sam motyw czołgu jadącego na pięciu kołach olimpijskich (patrz obok). My również się zgadzamy z jego protestem.

* Imponujący był też zjazd rodu z okazji wystawy „Michalakowie – Trzy pokolenia”. Do ekspozycji wrócimy wkrótce w innym miejscu, a póki co, dziękujemy Wandzie i Januszowi M. – już oni wiedzą za co.

* A na zakończenie, zamiast napisu z muru, anegdota zasłyszana przy piwku od niezawodnego Waldemara Odorowskiego. W taki sam upalny dzień przed wojną w Warszawie, Tuwim mówi do Leśmiana: – A możebyśmy poszli na dziewczynki? – Dziewczynki – rzecze Leśmian – to sport zimowy, jak saneczki, jak łyżwy, jak narty… A Tuwim: – Jak szczupłe, to mogą być i w lecie!

Polecam się

SWAMolik

Kategorie:

Tagi:

Rok: