Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Niemal równo z nastaniem jesieni, Nasi Drodzy Drogowcy zrealizowali nasz postulat wyartykułowany gdzieś wczesną wiosną. Namalowali oni wreszcie pasy na fatalnym (i feralnym) rondzie przy placu Singera. Chodzi konkretnie o rozjazd al.Unii Lubelskiej, która wpada w prawo w ul.Lwowską a w lewo w rondo i, dalej, w ul.Podzamcze. W miejscu tym, zagęszczonym dodatkowo wjazdem do stacji Statoil, kierowcy rzadko widzą znak podporządkowania wobec ruchu na rondzie i pędzą w objęcia kostuchy (tudzież innej duchowej jednostki odpowiedzialnej za stłuczki i kolizje). Nagminnie też, pojazdy skręcające w Lwowską czynią to w dwóch rządkach jadących obok siebie aut. Teraz linie ograniczają takie swawole, samochody jadą jeden za drugim, i niesubordynowanym można wlepić mandat. Niestety, idzie zima i wiadomo – znając jakość farb stosowanych do malowania poziomych znaków – że cała wrześniowa praca Naszych Drogich D. pójdzie wkrótce wniwecz. No i wiosną powtórzym całą naszą zabawę pod hasłem: pop swoje a czort swoje.

* Postulat nasz w tym przypadku, chociaż późno, został przynajmniej zrealizowany. Nie doczekała się, i pewno długo się nie doczeka wcielenia w życie inna sugestia wobec N.Drogich D. Namawiamy ich od dawna do stosowania doskonale znanej na Zachodzie metody „produkowania” stosunkowo trwałych poziomych znaków na jezdniach. Sprawdza się ona szczególnie wobec zebr, które – jak wiadomo – malowane są przez lata w tym samym, jednym miejscu. Chodzi o zastosowanie białej masy bitumicznej (przypuszczalnie sztucznej), którą wlewa się w przygotowane wgłębienia w asfalcie jak beton w doły pod fundamenty. Takiej zebry długo nie niszczą żadne, nawet zimowe, warunki atmosferyczne i nie scierają koła pojazdów. Kto wie, czy w sumarycznym rachunku kilku lat, takie znaki poziome nie są tańsze od tradycyjnych. Trzeba jedynie wyobraźni i odwagi w podejmowaniu decyzji. Jak mawiał niejaki Stiritz – materiał do przemyślenia.

* Tylko współczuć wypada mieszkańcom wsi i przysiółków siłą wprowadzonych ostatnimi czasy w poszerzone, administracyjne granice miasta. Na jednym jego biegunie, mieszkańcy dzielnicy Zemborzyce nie mogą się doczekać wodociągu, który gminnym sposobem gospodarczym, pewno dawno by sobie wybudowali. Na biegunie drugim, północnym, mieszkańcy Zadębia i Świdnika Dużego patrzą jak wygląda ich „miejski” odcinek drogi (ulicy?) do Mełgwi i Świdnika (miasta odrębnego), a jak tuż za znakiem z napisem LUBLIN. To są dwa światy. Jadąc od strony świdnickiego lotniska, samochód płynie po równiutkiej nawierzchni i nagle, równo z minięciem granicy miasta, wpada w wertepy, dziury po osie, poprzczne przełomy. Jesteśmy w mieście! Jeszcze tylko koszmarny przejazd kolejowy, jeszcze fascynujący kawałek ulicy Mełgiewskiej (jak wyglądają resory autobusów linii nr.10?) i już, w okolicach POSiCZu, docieramy do pierwszych zrębów cywilizacji. Biada być nowym, obrzeżowym mieszkańcem metropolii!

* Czy wiecie Państwo, jak nazywa się w oficjalnej terminologii człowiek, któremu podlegają panienki częstujące papierosami w ramach promocji produktów firmy – zarówno stosowna ustawa jak i sumienie, nie pozwalają nam ujawnić nazwy, więc – takiej to a takiej? Otóż człowiek ów nosi tytuł: leader grupy degustacyjnej. Nowomowa zalewa nas nie tylko za sprawą ministra kultury piszącego listy do twórcy paryskiej „Kultury”.

* Natomiast wśród imion jakimi raczą na całe życie swe pociechy rezolutni rodzice, odkryliśmy ostatnio imię żeńskie Allodia. Nie życzymy dziecku kolejnego nieszczęścia, ale jak to będzie razem brzmiało, gdy znajdzie sobie męża o nazwisku – powiedzmy – Bzdeć? Ładna melo- ,pardon, Allodia?

* Napisy na murze, której to formy ekspresji, jak wszyscy wiedzą, nie pochwalamy, służą niestety i do ujawniania haseł nacjonalistycznych. Może więc chociaż pochwalmy nieznaną rękę, która jedno z nich – jakie, nie trudno się domyślić – zmodyfikowała przy ulicy Koziej na takie: POLSKA DLA ROBAKÓW.

Polecam się

Starszy Wajchowy

Kategorie: /

Tagi:

Rok: