Kurier Przyspieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Dzisiaj znowu zdajemy maturę. 36 lat po tej pierwszej, własnej. Nie wiemy, czy nie przeżywamy jej jeszcze bardziej, chociaż przed córką trzymaliśmy fason do ostatniej chwili. Gorzej, że dzieciak zwolniony z angielskiego za pewne zasługi, po dzisiejszym pisemnym z polskiego będzie czekać aż dwa i pół tygodnia (do 27 maja) na ustną część udowadniania swej naukowej dojrzałości. Wszystko dzięki Naszym Dzielnym i Ukochanym Politykom i wymieszaniu oraz skumulowaniu starych i nowych matur. Oby ci mądralińscy sami musieli takie stresy przeżywać!

* Mamy matury, to i mamy kwitnące kasztany. Co roku powtarzamy, że jak przekwitną, to już zacznie się zbliżać jesień. Chyba, że tak jak trzy lata temu wyskoczymy pod koniec czerwca na dzień do Sztokholmu i napawać się będziemy widokiem ich pełnych kwiatostanów. Można jednak znaleźć dobre aspekty sprawy kasztanowców i u nas w kraju. U południowych naszych braci Węgrów przekwitły już w kwietniu!

* A maj aktualny A.D. 2002, oprócz matur, wszak tradycyjnych i dorocznych, przyniósł pewne cuda prawdziwe. Na niebie. Obserwowaliśmy je w głuszy roztoczańskiej, gdzie gwiazdy, że tylko zęby rwać (nasza własna trawestacja Srebrnego Ildefonsa), ale drzewa przesłaniały nam zachodni horyzont, nad którym po zmierzchu te cuda się dokonywały. Później się okazało, że i z własnego balkonu mogliśmy z dzieciakami oglądać tą niezwykłą zbieżność, gdy jednocześnie – w naszym przypadku nad Czechowem – widać pięć planet: Merkurego, Wenus, Marsa, Saturna i trochę wyżej Jowisza. Już zaczęły się rozchodzić, żeby w pełnej krasie objawić się w ten sposób za – daj Boże! – 58 lat, jednak warto pospoglądać jeszcze na nieboskłon i je poadorować. Szczególnie polecamy to jutro, 10 maja, bo wówczas Wenus (łatwo rozpoznawalna jako najjaśniejszy po księżycu obiekt na niebie) spotka się z Marsem (sto razy ciemniejszym) i obie planety da się zakryć paluszkim wyciągniętej ręki. Teleskopy w ruch, jednakowoż niekoniecznie – gołym okiem też to widać.

* Z nieba trzeba jednak zejść do spraw przyziemnych. I to bardzo! Zawsze lubiliśmy afisze propagandowo-edukacyjne produkowane przez służbę zdrowia, ale myśleliśmy, że ich epoka już przeminęła i że nie wydaje się na bezdurno pieniędzy, których jak wiadomo akurat w tej sferze bardzo brak. Ale gdzie tam! W przychodni akademickiej przy Langiewicza trafiliśmy na prawdziwą perłę. Może plakat nie jest tak – pardon za słowo – pyszny jak ten, który przez lata przechowywaliśmy w domu, jednak i on potrafi poprawić nam humor. Na tamtym z epoki socjalizmu podpisanym przez jakiś komitet antyalkoholowy widoczna była futbolówka, która ugrzęzła w siatce bramki, a napis głosił: STRZELIŁ BO NIE PIŁ! Na produkcie aktualnym widzimy dwa fotosy kobiety – jeden rozmazany, drugi wyraźny – a hasło brzmi: ZAPARCIE POZBAWIA CIĘ WYRAZU. A niżej: ODSZUKAJ BARWY DOBREGO SAMOPOCZUCIA. Autor! Autor! Autor!

* Zaraz nam się przypomina tekst pewnego doświadczonego, acz nie do końca udatnego dziennikarza, na szczęście złapany przez sekretarza redakcji. Napisane było tak: „Dobrze wynagradzani działacze jak lwy bronili swoich członków”.

* A plakat w witrynie pewnego banku przy Krakowskim Przedmieściu (dawniej jadło się tam pyszne lody, dziś polizać można namiastki wielkiego świata) namawia do korzystania z oferowanej przezeń karty Visa, bo dzięki temu można wygrać wycieczkę olimpijską. Dokąd? Do… Salt Lake City. Lecimy się zaopatrzyć, bo też na początku 2002 r. chcielibyśmy pooglądać skoki Małysza.

* Napis zaś z muru (bez chwalenia) mamy tylko częściowo a propos: ANALFABECI MUSZOM UMŻEĆ.

Polecam się

SWAMolik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: