Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Już cieszyliśmy się szczerze, że niecne sprawki Naszych Drogich Drogowców zostały pokarane przez niebiosa powrotem zimy (raptem tydzień temu!), kiedy znów na nowo wybuchła wiosna. Poprzedziło ją bujanie wieżowcami przez wiatr o rzadko spotykanej sile i wzmożona działalność pogotowia odwożącego masowo do szpitali nadwyrężone skokami ciśnienia serduszka, wcale nie Walentynkowe. W tym czasie serce miasta zaczęło pulsować niezwyczajną aktywnością służb Naszych Drogich D., dostatecznie już chyba rozbudzonych po zimowym śnie.

* W te to wiosenne dni dostrzegliśmy na ulicach Kalinowszczyzny machinę piekielną, której obecności w tych i innych miejscach naszego pięknego grodu nie notowały kroniki od miesięcy albo i dłużej. Skomplikowany kombajn zamiatał, skrobał i odkurzał jezdnię i na dodatek cały ten brud, jak jakaś koparka „przedsiębierna zasięsiężna”, wrzucał do odpowiedniego pojemnika, z kolei przypominającego wywrotkę. Istne cudo! Rainbow ulicy! Nasi D. D. stanęli wreszcie na wysokości zadania, bo dotychczas można było aż za często odnieść wrażenie, że podpisali jakąś tajemną umowę z właścicielami myjni samochodowych, którzy w naszym mieście mają przecież i tak bardzo łatwy zarobek. Wystarczy mianowicie przejechać w słotny dzień z Czubów do Śródmieścia, bądź z Czechowa na LSM, by zaraz obudziła się w kierowcy tęsknota za natychmiastowym pucowaniem kompletnie zbryzganego auta. Jeden kombajn czyszczący oczywiście wiosny (tu – symbolicznej) nie czyni, ale coś się jednak wreszcie dzieje.

* Dzieje się też „w temacie” likwidacji zimowych przełomów. Na ulicach coraz więcej szachownic z odkuciami starego, zniszczonego asfaltu podgotowującymi do położenia świeżego. Taką aktywność N. Drogich D. można było notować w przeszłych latach dopiero gdzieś w okolicach maja, a tu, proszę, robota aż furkoce. Jeszcze moment a uwierzymy w dobre chęci N.D.D. i niechybnie się w nich zakochamy. Brrr!.. Idź, przepadnij maro! Przecież nie mielibyśmy wtedy na co narzekać i trzeba by pióro zawiesić na kołku!

* Najpaskudniejszym frontonem jaki spotkać możemu na Krakowskim Przedmieściu dysponuje kamienica po dawnej szkole muzycznej, pomiędzy Delikatesami a ulicą Wieniawską. Jej brzydota nie wynika z walorów architektonicznych, bo te są jakie są i nie odbiegają daleko od sąsiednich kaminic. O jej wątpliwej urodzie decyduje nispotykana ilość szyldów obwieszających wejście. Czego tu nie ma! Biuro podróży, apteka, sklep taki, siaki i owaki, doradztwo, bodaj notariat, albo coś prawniczego, obok bar, poniżej coś jeszcze i na dodatek fotograf reklamujący sie w starym stylu poprzez tableau z kontrefektami upozowanych szlachetnie modeli, których już dopadło szczęście korzystania z usług zakładu. Istne pandemonium, w którym brak tylko jednego – wywieszki z numerem kamienicy. Wszystkie bowiem działające tu firmy, z których pewno niewąskie pieniądze zdzierają sobie gospodarze budynku odbijając sobie lata zawłaszczenia kamienicy przez państwo, więc wszyscy ci podnajemcy nie mogą jakoś scypnąć się na szklaną tabliczkę z numerem, która zakryłaby ziejącą z muru dziurę. Przypatrzenie się kamienicy poddajemy w ogóle pod rozwagę plastykowi miejskiemu, bo to co można obecnie obejrzeć (dostając dodatkowo oczopląsu) z jakąkolwiek estetyką nie ma nic wspólnego. Nawet przedwojenne sklepy z mydłem i powidłem miały więcej uroku i powabu.

* I pozostając (przyznamy, że z braku dopływu nowych napisów na murach) przy szyldach reklamowych, zacytujemy (dostarczycielce – tradycyjne podziękowanie) przeróbkę jednego, który niestety już zniknął z rogu ulic I Armii Wojska Polskiego i Ogrodowej. Na tej drugiej mieściła się polecana napisem firma, ale i działa – jak wiadomo – słynne liceum. Tajemnicza ręka dopisała dwie literki na tablicy wskazującej drogę do ciuchlandu i powstała następująca kompozycja: MŁODZIEŻ DAMSKA Z DRUGIEJ RĘKI.

Polecam się

Starszy Wajchowy

Kategorie: /

Tagi:

Rok: