Kurier Przyśpieszony

Dwa tygodnie temu w Przyspieszonym o kłopotach bogactwa w postaci nadmiaru poruszających się po mieście samochodów nauki jazdy zapowiadaliśmy powrót do tematu innego nadmiaru. Czynimy to z małym poślizgiem dziś, a chodzi o pokrywające się w czasie festiwale i inne imprezy kulturalne. Ich organizatorzy tak bardzo chcą nas uszczęśliwić, że wynika z tego szczęście dubeltowe, zazwyczaj w dawce łacznej niemożliwe do skonsumowania, czyli w sumie niestrawne.

Zawsze się zastanawiamy, ilu mamy w Lublinie odbiorców kultury wysokiej, wyrastającej ponad ofertę klubową i komercyjną papkę. Gdyby sądzić po premierach teatralnych, wernisażach wystaw i uroczystych koncertach – niewielu, bo na większości spotykamy wciąż i wszędzie te same grono osób. Wizyta w teatrze tydzień czy dwa po premierze daje lekcję pokory, bo sala pełna, a znajomych ani na lekarstwo. Jednak my chcemy się tu upominać o prawa kulturalnej elity, ludzi, którzy chcą w życiu artystycznym uczestniczyć dogłębnie i korzystać z każdej nadarzającej się okazji spotkania ze sztuką przez duże S. Chodzi przy tym o te renesansowe omnibusy, dla których ważne są wszystkie muzy. Na wystawach w BWA czy Białej zbiera się zupełnie inny krąg bywalaców niż na koncertach jazzowych, jeszcze inny w filharmonii, a w teatrach mamy nawet rozróżnienie zaintersowania poszczególnymi – dramatycznym, muzycznym, lalkowym, alternatywnym… Są jednak tacy wariaci, jak piszący te słowa, którzy chcą i – z racji obowiązków – muszą ogarniać kulturalną wszechdziedzinę.

Co taki osobnik ma zrobić, kiedy dochodzi do takiego nieprzemyślanego karambolu, jak nie tak dawne kalendarzowe zderzenie Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca i Festiwalu Teatrów Niewielkich? Ten pierwszy festiwal, powstały w Centrum Kultury miał dziewiątą edycję, ten drugi, powołany do życia w Woj. Ośrodku Kultury – pierwszą. Żeby było śmieszniej, organizował go człowiek do niedawna związany z CK i doskonale zorientowany o istnieniu tanecznej imprezy, a zapewne i o jej terminie. Ryzykując frekwencyjna plajtę (to jednak podobny krąg odbiorców) swego festiwalu zaplanował go tak, że przez wszystkie trzy dni pokrywał się z tym starszym. Szczęściem, teatry niewielkie ogląda niewielka widownia i do katastofy nie soszło. Ale żal tych, którzy z bólem serca musieli dokonać wyboru pozostał. Gdy Rafa LoZa Koziński zaryzykował wypad na monodramy, stracił najlepszy spektakl tanaeczny IX MSTT i klął w żywe kamienie. Jedyne usprawiedliwienie jakie ewent. znajdujemy dla organiztorów I FTN, to te, że gość imprezy Jan Peszek nie miał innych wolnych terminów, a to on był głównym magnesem raczkującej imprezy.

Koszmar dubeltowego szczęścia trwa. Rozpoczynający się dziś I Studencki Ogólnopolski Festiwal Teatralny „Kontestacje” (kolejny debiutant!) w sobotę i niedzielę pokrywał się będzie z XIII Hades Jazz Festiwalem i sobotnią premierą w Teatrze Muzycznym. Jednak to fani muzyki synkopowanej będą mieli największy dylemat. Ile mamy w Polsce wokalistek jazzowych na światowym poziomie? Trzy – Grażynę Auguścik, Dorotę Miśkiewicz, Urszulę Dudziak – no, może cztery jeśli Anna Maria Jopek nie żegluje w stronę pop. Otóż w poniedziałek 5 grudnia o godz. 19 dojdzie w Lublinie do historycznego momentu. Jednego dnia, o jednej godzinie, w jednym gmachu przy Peowiaków 12 zaśpiewają dwie pierwsze – Auguścik w hadesowych piwnicach, Miśkiewicz dwa piętra wyżej w Sali Nowej CK! Już wyobrażamy sobie miłośników tych Ladies Jazz pędzących w te i wewte z zadyszką po schodach i próbujących słuchać i jednej i drugiej. By nie wysłuchać żadnej. I wyć z rozpaczy.

Radzimy im wówczas przypomnieć sobie na pocieszenie prawdę zawartą w napisie na – bez pochwał – murze: „Wycie to liryka psa”.

Andrzej Molik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: