Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* O Naszych Drogich Drogowcach nie możemy dzisiaj ani dobrze, ani źle. Bo ich nie widujemy. No, może na rogu Hempla, Okopowej i Narutowicza. Nawet jesteśmy w stanie podziwiać ich sprytne działanie pozwalające w ubiegłym roku jeździć przez Hempla w Okopową a w tym – przez Narutowicza. Całego śródmiejskiego węzła nie zamknęli za jednym zamachem i paraliż ruchu dopada nas tylko częściowo. Nie zadbali natomiast, broń Boże, o porządne, wyraźnie widoczne oznakowanie aktualnego knebla i już niejeden kierowca jadący od Chopina czy od Lipowej w stronę Narutowicza zawracał dopiero na Okopowej natknąwszy się na barierki blokady ruchu.

* A ruch mamy coraz większy. Wiosna wygoniła z garaży samochody nawet tych właścicieli, którzy najbardziej oszczędzają je w zimie przed zasoleniem i , w skutkach, korozją. Nim w naszej zacnej metropolii pojawią się nad jezdniami znane na Zachodzie wyświetlacze określające ile kilometrów ma korek, albo jak długo trzeba w nim tkwić jeśli nie wybierze się innej drogi, przydały by się drobne działania odpowiednich służb. Na ten przykład, Nasi Ukochani Policjanci Drogowi mogliby tak opuścić swoje z góry ustalone pozycje na wylocie trasy W-Z w stronę Zamościa, gdzie tradycyjnie ustawiają czaty na przekraczających nakazaną szybkość 70 km/godz. i zabawiają się w pieniądzodajne łapanki mandatowe a zająć się z pożytkiem ściganiem cwaniaków, którzy w najbardziej ruchliwych miejscach zostawiają samochody na migajacych światłach. Takim kierowcom widać zupełnie nie zależy na akumulatorach, bo potrafią z alarmowego wynalazku korzystać po kilkanaście minut. I teraz prosimy sobie wyobrazić, co się dzieje na przelotowej Al.Tysiąclecia w godzinach 14 – 16, kiedy ruch sięga tam apogeum, a na pasie jezdni przy Bazarze rozkracza się migający pojazd blokujący jazdę wszystkich następnych aut znajdujących się na tym pasie, zaś kierowca wyskakuje na targ po bukiet kwiatów dla teściowej lub kilo pomidorów na mecz miejscowej drużyny piłki kopanej…

* Naszym U.P.Drogowym, gdyby tylko zechcieli zrezygnować z maniakalnego trzymania się ulubionych przez nich a przez wszystkich miejscowych kierowców doskonale znanych miejsc łapankowych, jesteśmy w stanie wskazać kilka punktów Lublina gdzie proceder z samochodem zostawianym na alarmowych świtłach jest ze szczególna lubością uprawiany. To, na ten przykład, odcinek ul.Wieniawskiej pomiędzy Jasną a Krakowskim Przedmieściem, kawałek Narutowicza pomiędzy Wróblewskiego a Kapucyńską, fragmenty Królewskiej, cała uliczka Kołątaja, Ewangelicka, Leszczyńskiego itd, itp. A także ulice, gdzie wolno zatrzymać sie na postój, przynajmniej po jednej stronie (Peowiaków, Wieniawska poniżej Jasnej, plac Wolności) a „migający” ustawiają się na drugiego bądź na trzeciego. Zresztą, wystarczy ruszyć tyłek i po mieście się przejść.

* Oczywiście, uwagi te tyczą nie tylko N. Ukochanych Policjantów D., ale i Równie Wielbionej Straży Miejskiej. Tymczasem ostatnio aż trzykrotnie widzieliśmy dwuosobowy patrol czarnomundurowych udający się nieutwardzonym przedłużeniem ul.Koryznowej w głąb Ponikwody. Zastanawiamy się, czego mogą oni szukać w terenie gdzie ruch samochodowy jest śladowy, ludzie parkują przed własnymi domami a znaki drogowe spełniają funkcję symboliczną, bo nikt ich tu od lat nie odnawiał i nikt z nowymi sie nie fatygował. Czyżby R. Wielbiona S. Miejska na Ponikwodzie – terenie gdzie miejską jurysdykcję można stawiać w wątpliwość, bo miasto niemal nic na jego rzecz nie uczyniło – szukała dziury w całym? A może jednak znalazła nie odkryte jeszcze przez nas źródło wspomagania kiesy miejskiej poprzez uruchamianie bloczków mandatowych? Pytania na miarę mentalności polskiego stróża porządku publicznego. Z okowów realsocjalizmu nad wyraz trudno sie wyrwać.

* Więc i napis z muru (czyż trzeba truć oczywistości, ze nie pochwalamy?) krojony na tą miarę: KOCHAM CZYSTE MURY. Figlarz!

Polecam się

Starszy Wajchowy

Kategorie: /

Tagi:

Rok: