Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkladem jazdy)

* Najwyraźniej zupełnie inne pododdziały Naszych Drogich Drogowców zajmują sie malowaniem poziomych znaków na jezdniach a inne dbać mają o pasy zieleni rozdzielające nitki ruchu na dwujezdniowych trasach. Tych pierwszych winniśmy coraz bardziej dopieszczać za rosądek wykazywany przy realizacji swych zadań, tych drugich – wręcz przeciwnie – podszczypywać za rzeczonego rozsądku brak. I wysłać do pierwszych na nauki, czyli wlewanie zdroworozsądkowego oleju pod czupryny. Coraz częściej bowiem spotykamy ekipy malujące pasy i zebry w nocy, kiedy ruch mały i nikomu pachołki zabezpieczające teren pokryty świeżą farbą nie wadzą. Po takiej dyskretnej działalności lepszych odłamów Naszych Drogich D. przed kilkoma dniami na ul.3 Maja, rano zastaliśmy zupełnie nowe, nigdy tu wcześniej nie stosowane elementy graficzne na asfalcie i zapewne niejedna osoba owego poranka odnotowała ten pozytywny fakt. Natomiast zupełnie inaczej onegdaj (dla mylących pojęcia: przedwczoraj) postąpiła, że tak się wyrazimy, zielona mutacja Naszych D.D. W biały dzień, gdy ruch na trasie W-Z osiąga szczyty, zablokowała jedno pasmo północnej nitki Al.Tysiąclecia na wysokości Bazaru. Jakaś koparka kroczyła powolutku wzdłuż barierki rozdzielającej jezdnie i wybierała ziemię z darnią z trawniczka przy płotku. Być może operacja była nieodzowna, ale czy musiała jej towarzyszyć komletna dezorganizacja ruchu? Dobrze, że N. Drodzy D. nie słyszeli tych przekleństw kierowców uwięzionych w korku, które sypały się na nich, bo pewno spaliliby się ze wstydu. Oczywiście, jeśli krztynę wstydu posiadają.

* Dla równowagi meldujemy, że N. D. Drogowcy z paskudną dziurą na ul .Koryznowej uporali się w jeden dzień. Bravo! Bravissimo! Bis!

* Bisów nie zapragniemy nigdy od projektantów i budowniczych Osiedla 40-lecia na Kalinie, na życie w którym Najwyższy i Niepojęty skazał nas przed laty bez mała dziesięciu (dokładnie: lat temu dziewięć i pięć miesięcy). Od tego czasu przeżyliśmy kładzenie dwóch kolejnych powierzchni ulicy dojazdowej, lata jazdy po prowizorycznych betonach, budowę najpierw jednego bloku przed nosem, potem drugiego a potem dobudówki do niego. I kiedy wydawało się, że osiedle zaczyna krzepnąć, kiedy wąwóz pod oknami przysposobiono na boiska, wszystko zaczęło sie od nowa – do wąwozu wkroczyła jakaś drobna spółdzielnia i jęła znowu budować, ale za to na tyle ślamazarnie, że czyni to już ponad trzy lata stawiając raptem kilka dwupiętrowych chałup. Taka nieustająca budowa w naszym klimacie, to nieustający kurz, to totalny brud w okolicach i w samych mieszkaniach. To czysta rozpacz mieszkańców, którzy zachodzą w głowę, co mogą z tym wszystkim zrobić. Bo jednocześnie, ich rodzima spółdzielnia, kasująca co miesiąc czynsze i doliczająca sobie krociowe sumy za tzw. oddanie osiedla pod klucz, nie potrafiła przez te wszystkie lata zadbać na tyle o zieleń żeby dziś było więcej niż jedno drzewo dające cień, w którym można postawić auto w upały. Czy istnieje jakiś bat na fundującą te rozkosze spółdzielnię MOTOR? Czy miejscowa ludność nie powinna sie sfederować i zbiorowo nie podać spółdzielni do sądu? Przecież na powstających równolegle, w tym samym czasie osiedlach Czubów i Czechowa (pamietamy to, bo mieliśmy wybór i mogliśmy wówczas w nich zamieszkać, ale – idioci – postawiliśmy na MOTOR i Kalinowszczyznę), dzisiaj zielń wybujała, cieniodajna, miła. I kurzu nie ma. I żyć się chce. A tu? Straszną karą jest tu egzystować.

* W tym niemal monotematycznym Przyśpieszonym napis z muru (nie pchwalamy, a już osobliwie za pojawiający się w nim wulgaryzm, który delikatnie obejdziemy) musi być adekwatny. Pojawił się on w dużym wysiewie na rzeczonych Czubach, więc może nie wszyscy doceniają uroki zieleni tej dzielnicy i coś ich innego nyje? A brzmi tak: KIEDY ŻYCIE CI ZBRZYDŁO I STAŁO SIĘ PIEKŁEM, WSADŹ ŁEB DO KIBLA I JE…. SIĘ DEKLEM. Zaiste – remedium.

Polecam się

Starszy Wajchowy

Kategorie: /

Tagi:

Rok: