Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* Zarzuty sprzed tygodnia wycofujemy. Nasi Drodzy Drogowcy znowu malują poziome znaki na jezdniach w nocy. I słusznie.

* Nie możemy się natomiast pogodzić z tym, co Nasi Drodzy D. zmalowali na Al.Tysiąclecia koło Bazaru. Jakiś geniusz sierocy wymyślił, że zlikwiduje się pas zieleni dzielący dwa pasma ruchu na tym odcinku trasy W-Z (od przejścia z placu Zamkowego w stronę dworca PKS do skrzyżowania z Lubartowską) i w miejsce trawy położy się płytki chodnikowe. To my się zapytywujemy, czy to będzie teraz dodatkowy chodnik dla pieszych? Powiedzmy, panuje tłok przy targowisku (a tam zawsze panuje), nie chcemy przypychać się przez tłum, więc przechodzimy przez jedno pasmo alei i kontynuujemy drogę zachęcającym do tego chodniczkiem. I jeszcze mamy się czego potrzymać, bo chodniczek rozdziela barierka zazwyczaj służąca do zatrzymywania szarżujęcych samochodów (wiszą tam od czasu do czasu). Pewnie sprawa jest już nieodwracalna, za dużo pieniążków włożono w niczemu nie służącą innowację, więc czym prędzej trzeba owego geniusza, który ją wymyślił, wezwać na sesję Rady Miejskiej i odznaczyć go – powiedzmy – medalem Zasłużony dla miast Lublina. Może to mu wystarczy i się uspokoi. Bo inaczej, zacznie likwidować wszystkie pasy zieleni rozdzielające lubelskie dwupasmówki i będziemy mieli jeszcze bardziej betonowo niż mamy. A jak nie pomoże, to trzeba delikwenta związać i odesłać do specjalistycznej placówki usytuowanej na południowo-wschodnich obrzeżach miasta.

* Budowa usytuowana w wąwozie pod naszymi oknami pozostaje wciąż wdzięcznym polem obserwacji (i dużo mniej wdzięczną machiną produkującą kurz przedostający się nieustannie od lat do naszego mieszkania). Któregoś dnia już chcieliśmy zawezwać redakcyjnego fotoreportera, żeby ten zdokumentował metody stosowane w pracy przez radosne zastępy budowlańców, dla których realny socjalizm jest wciąż terminem żywym i wcielanym w życie, to znaczy – w robotę. Otóż, po wspomnianych latach znoju, jeden z szeregowców nad wąwozem został już zasiedlony a drugi (ponoć innej spółdzielni) jest bliski finału i nastąpił okrutny czas porządkowania terenu wokół budynków. Używana jest do tego m.in. koparka, o ktorej ktoś kiedyś powiedział: przedsiębierna- zasięrzutna. To taki stwór, który ma szeroką na dwa, trzy metry łopatę i może zrówno spychać góry ziemi, jak przewozić je czy przerzucać. I ona to robiła przez wiele dni. Brała łychę ziemi z jednego miejsca i woziła w inne, gdzie spadek wąwozu trzeba zniwelować. Tyle, że odcinek pokonywany za każdym razem wynosił nie kilka metrów, ale 50, 100 i więcej metrów. Była to mrówcza robota godna pokazywania uczniom przerabiającym w szkole mity greckie, osobliwie mit Syzyfa. Musieliśmy jednak w momencie zrodzenia się pomysłu na fotoreportaż przekazać jakieś ostrzegawcze fluidy dzielnym budowlańcom, bo wreszczie poszli po rozum do głowy (i nie była to wędrówka bezowocna) i załatwili to, co powinno od początku towarzyszyć koparce. Mianowicie – wywrotki. Nie powiemy, że robota zaraz migiem ruszyła. Co to, to nie. Ale już przynajmniej budowlani nie mogą służyć jako materiał ilustracyjny do poglądowych lekcji z mitologii. Syzyfki Nasze Kochane.

* Kiedy tylko słyszymy reklamę piw bezalkoholowych, rodzi się w nas podejrzenie, że produkuje się te paskudztwo, ktorego zresztą nigdy nie widzieliśmy w rękach naszych znajomych, jedynie w celu ominięcia przepisów zabraniających reklamy wyrobów alkoholowych. Metoda jest prosta jak drut, bo nazwa browaru i tak pada, jak pada w akcji na rzecz wychowywania kibiców sportowych prowadzonej za piwny szmal przez piłkarza Bońka. Zastanawiamy się natomiast na jakiej wysokości produkcji kończy się opłacalność takiego procederu, to znaczy: ile piwa bezalkoholowego należy przeznaczyć na straty, żeby zarobiło na siebie (na wylewanie do kanału) i jeszcze coś na swego alkoholowego brata? Nie jest to pytanie, które nie daje nam spać, bo sen zapewnia nam szlachetniejsza odmiana złocistego płynu wypijanego bez najmniejszego udziału reklamy, ale jakiś problem jest. Szczególnie dla ustawodawcy.

* Nie pochwalamy pisania na murach, ale je cytujemy. Zwłaszcza tak przewrotne: KOCHAM CZYSTE MURY.

Polecam się

Starszy Wajchowy

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: