Kurier przyśpieszony

(odjeżdża zgodnie z rozkładem jazdy)

* W ramach cyklu o wzruszających nas czynach Naszych Drogich Drogowców, kolejny pozytywny kwituszek. Wzruszenie jest tym większe, że realizuje się oto nasz postulat o ucywilizowanie jednego z najmniej eleganckich wjazdów do Lublina, wlotu od strony Mełgwi i świdnickiego lotniska. Wprawdzie długo zapewne będzie jeszcze straszył na Zdębiu przejazd kolejowy przez tory przecinające tą, za przeproszeniem, arterię, ale i tak dla okolic tych zaświeciło niespodziewanie słoneczko odkąd do roboty przystąpiły żwawo zastępy Naszych Drogich D. Zajęły się one budowaniem nieobecnych tam od zawsze chodników. Suchą nogą – dzięki temu – można już dojść obecnie ulicą Mełgiewską do pętli autobusów linii nr 10 a nawet dalej. Ponieważ podniesiono też krawężniki jezdni (lub ustawiono zupełnie nowe), domyślamy się, że lada dzień Nasi D.D. mogą również przystąpić do naprawy nawierzchni ulicy, do tej pory dosyć koszmarnej. A z wrażenia pewno padniemy na twarz, jeśli wkrótce okaże się, że swymi pieszczotami obejmą także teren za przejazdem, tam gdzie pętla (dużo powiedziane!) autobusów nr 35. Wystąpimy wówczas z wnioskiem do odpowiednich władz o poczynienie pierwszych kroków proceduralnych prowadzących do kanonizacji N.D.Drogowców. Spełniają przecież misję dziejową.

* Przenieśmy się teraz na drugi kraniec ul.Mełgiewskiej, jak się okazuje, jednej z najdłuższych ulic miasta (no, która inna ma tyle zakrętów?). Chodzi o kraniec w okolicy mostu na Bystrzycy i Dworku Grafa, aczkolwiek Mełgiewska bierze swój początek już na wiadukcie nad trasą W-Z, koło młyna Krauzego. Próbowaliśmy ostatnio przebić się pieszo do dworkowej restauracji idąc od strony Kalinowszczyzny wzdłuż Al.Andersa. Samochody mają tam kilka efektownych rozjazdów, ale pieszych potraktowano po macoszemu. Jest dla nich dodatkowy, stary most na Bystrzycy, jednak dojdzie się nim na ul.Turystyczną a nie do Dworku Grafa. Jakąkolwiek drogę wybierze spacerowicz, zawsze będzie gdzieś musiał przejść przez trawnik i plątać się po rozlicznych jezdniach wśród rozpędzonych pojazdów. I to jest może jedna z przyczyn wątłej kondycji restauracji w zabytkowym dworku. Bogatsi jeżdżą do niej wyłącznie taksówkami, inni – zaniechują odwiedzin.

* A tak przy okazji. Czy wiecie państwo, gdzie w Lublinie znajduje się Plac Rządu Ludowego RP? Nie? My, gdyby nie podręczny plan miasta, też byśmy nie wiedzieli. A to właśnie plac niemal naprzeciw Dworku Grafa, tam gdzie stacja benzynowa i stara uliczka będąca skrótem od Mełgiewskiej na Turystyczną (obok kilku zakładów, w tym, bodajże, mleczarskie). Takie nowe nazwy, powstałe decyzją władz już popeerelowskich, nie funkcjonują w świadomości społecznej z prostego powodu. Nie ma instytucji użyteczności społecznej pracujących pod ich adresem – wszystkie okoliczne posiadają stare adresy ulic otaczających plac. Podobnie jest przecież z Placem Isaaka B.Singera, o istnieniu którego mało kto wie, dopóki nie natknie się na tabliczkę przy rondzie Lwowska – Podzamcze – Ruska, tam gdzie ongiś stał pomnik niejakiego Bieruta. Można podejrzewać, że powstanie nowych nazw było gestem politycznym, ukłonem wobec poszczególnych ugrupowań tworzących Radę Miejską. Bo i jakie uzasadnienie znaleźć dla powstania Placu (dlaczego nie Tymczasowego? – przecież taka jest pełna jego nazwa) Rządu Ludowego RP w okolicach, które w 1918 roku były peryferiami Lublina (miałby on się konstytuować w jakimś podmiejskim dworku Lemszczyzny?). Jeśli tym uzasadnieniem jest bliskość – zresztą iluzoryczna, bo najpierw trzeba się wspiąć na spore wzgórze – ulicy Daszyńskiego, premiera i ministra spraw zagranicznych tego rządu, to nic, tylko pomysłodawcom pogratulować.

* Jak tak dalej pójdzie, to Polska Telewizja Kablowa stanie się takim samym ulubieńcem tej rubryki, jak Nasi Drodzy Drogowcy i będziemy ją nazywać Naszą Najukochańszą. Okazuje się, po krótkim jej żywocie, że jest to firma uwielbiająca grzebać w naszych kieszeniach flancując na nasz grunt metody krwiożerczego kapitalizmu szybciej niż kto inny. Ostatnio PTK – o czym tu już było – sprzedaje HBO, kablówkę amerykańską, która kusiła potencjalnych klientów m.in. transmisją tego najbardziej rozdętego propagandowo wydarzenia sportowego III RP, jakim była nieszczęsna walka osiłka Gołoty. Już nie ważne, że nasz przyjaciel wykupił aktywację i abonament HBO głównie z tego powodu (i pluł sobie w brodę a złośliwi znajomi zwijali się ze śmiechu), ważne, że wykupił je w całkowitej irytacji. Jako posiadacza pierwszego, najuboższego pakietu PTK, zmuszono go mianowicie najpierw do wykupienia bardzo drogiego pakietu trzeciego i jego aktywacji, za którą płaci się obecnie, w rok po uruchomieniu kablówki, jak za barszcz, wielokrotnie więcej niż wówczas. Przyjaciel mówi, że jest ciekawy czy Amerykanie z HBO wiedzą, że PTK dorabia się ich kosztem, że stosuje niedozwoloną sprzedaż wiązaną na zasadzie: chcesz mieć ciastko, musisz najpierw kupić u nas talerzyk i widelec. My też jesteśmy ciekawi. Ciekawi jesteśmy także innych posunięć PTK, do których wkrótce wrócimy.

* Napis z muru (bez pochwał) całkiem nie na temat, ale już tylko takie trafiamy: ŚWIĘTO NARKOMANA – DOŻYŁKI.

Polecam się

Starszy Wajchowy

Kategorie: /

Tagi:

Rok: