Kurier Przyśpieszony – Kapitalizm siermiężny

Jest noc z czwartku na piątek. Koleżanka, która pomaga mężowi zorganizować trzydniową imprezę na międzynarodową skalę, a w zasadzie trzyma większość spraw na swych wątłych barkach pada już ze zamęczenia. Jedzie w stronę domu przy osiedlu Piastowskim rzucić się na łóżko i odpocząć, ale spostrzega, że kończy się jej rezerwa paliwa w zbiorniku. – Nie problem – myśli – przecież mam po drodze na Głębokiej całodobową stację benzynową Orlenu, więc zaraz zatankuję. Skręca tam, ale dystrybutory są nieczynne. Na stacji pyszni się napis „24 h”, ale na drzwiach biura wisi też kartka, że trwa przerwa od godz. 23.40 do 0.25. Uuu, niedobrze! Dopiero dobiega północ, trzeba by czekać pół godziny. Pracownik tłumaczy, że to czas przeznaczony na spisywanie raportu z kasy fiskalnej. Ma jednak niewąską minę, jakby coś zgrzeszył i ciutek przesadził z tą przerwą aż 45-minutową. – To informujcie, że stacja jest czynna 23,5 godziny na dobę, albo 23 godz. i 15 min – mówi zdenerwowana klientka, ale to nic nie pomaga, bo paliwa nie zatankuje, a ona pozostanie klientką niedoszłą.

Koleżanka nadrabiając drogi pojechała jeszcze do Orlenu na Kraśnickiej, jednak tam zastała stację otoczoną płotem, która być może była czynna, ale zmęczona dama tajemnego wjazdu nie znalazła. Wskaźniek rezerwy bezwzględnie pokazywał zero. Cudem udało jej się dojechać na Jana Pawła II do stacji Jet. – Czy tu też będę czekać na koniec raportu z kasy fiskalnej? – spytała i wyjaśniła, że właśnie się odbiłam od zamkniętego z tego powodu Orlenu. Pracownik uśmiechnął się i rzekł: – Nie pani pierwsza, wiele osób tu przyjeżdża i się na to skarży. Powiedział, że i oni mają podobne raporty, ale tylko w Orlenie powodują one tak długie przerwy. No i – co najważniesze – samochód od ręki zatankował. Do domu koleżanka miała jeszcze kawałek, ale autem z penym bakiem przejachała drogę szybko i już bezproblemowo. Mogła wreszcie paść i odpocząć.

Wszelako problem ją drążył. Przy okazji sprawdziła w stacji przy Tesco, że tam również informują o przerwach na raporty, ale są dużo krótsze i żaden samochód nie odjeżdża niezatankowany. Gdy którejś kolejnej nocy zabrakło pewnego artykułu potrzebnego do zrealizowania jednego z ważniejszych wydarzeń mężowej imprezy, pojechała do Tesco i tam natknęła się na przerwę raportową. Miała trwać tylko 20 min., ale miła pani uruchomiła system pięć minut wcześniej.

Cała ta przygoda to jeden z krocia przykładów kłopotów jakie sprawia nam dostosowanie się do wymogów narzucanych przez wciąż dopiero oswajany kapitalizm. Za pracownikami i wewnętrznymi zarządzeniami (za którymi też przcież stoją ludzie) przekształconego z socjalistycznych CPN-ów, tak nieudatnie sprywatyzowanego Orlenu ciągną się nawyki starego systemu. To kapitalizm siermiężny, obarczony dawną nonszalancją, bywa, że pogardą dla klientów. Firmy wkraczające do nas z Zachodu, chociaż możemy ich nie kochać, szkolą swych pracowników i stawiają im inne wymogi, jakkolwiek – co trzeba uczciwie, bez bicia przyznać – materiałem jesteśmy opornym i swoje fanaberie potrafimy pokazać. Ale już trudno trafić ekspedientkę napiętnowaną taką butą jaką prezentują dzieci relanego socjalizmu – urzędniczki i urzędasy męskie oraz obsługa firm zakorzenionych w Peerelu.

Jak tak dalej pójdzie, jak się nie zmitygujemy, to dla podtrzymania mentalności trzeba będzie zrealizować hasło zawarte w napisie – bez pochwał – na murze: „Przyłączyć Rwandę do Polski”.

Kategorie: /

Tagi:

Rok: