Mistrz szalbierstwa

FELIETON ZADOMOWIONY

Dzisiejszy temat ma tyle wspólnego z DOMEM, ile ma z nim domowy budżet. Chociaż więc nie dotyczy urbanistyki, architektury, kształtowania przestrzeni kulturowej miasta czy wyposażenie wnętrz mieszkań, nikt chyba nie powie, że z zawartością niniejszego dodatku do Kuriera kompletnie się rozmija. A sprawa jest poważna, bo w środku lata IV Rzeczpospolita nasza kochana postanowiła urlopującym, a zatem raczej bezbronnym, pozbawionym strajkowego oręża Polakom popsuć wypoczynek i dokonać drenażu ich portfeli. Nie dość tego, interes na nagłych, upalnych, właśnie co wprowadzonych podwyżkach zaczęli ubijać różnej maści cwaniacy, w tym – i temu poświęcony jest ten felieton – znana sieć hipermarketów, których nazwa znaczy po polsku „mistrz”.

Nie jest powodem do dumy (a raczej wręcz przeciwnie), że dla ratowania rzeczonego domowego budżetu musiałem skłonić dzieci do wakacyjnego zarobkowego wyjazdu na Zachód. Same wiedziały, że jedna pensja samotnie wychowującego je od lat ojca i symboliczne ich renty po mamie nie starczją już na zatrzymanie pędzącego w coraz większy minus debetu. Nie mam się czym też chwalić, że jestem – ku zmartwieniu latorośli – nałogowym palaczem papierochów. Ale jestem i dopóki sobie z tym nie poradzę, wydaję na fajki sporą część budżetowych sum. Dlatego z przerażeniem patrzyłem na to jak w lipcu drożała nie tylko benzyna, co – przy braku jakichkolwiek perspektyw urlopowego wyjazdu – zaczęło uniemożliwiać nawet weekendowe wypady swoim autem na ukochane Roztocze (ok. 250 km w obie strony), ale i na to jak podniesiono akcyzę na papierosy. Moja czerwone caro podrożały na paczce (25 sztuk) aż o 55 gr – z 6,10 do 6,65 zł. 10 paczek to dziś wydatek większy o pięć i pół złocisza, 100 paczek to… No, sami wiecie. Człowiek ma przy tym taką naturę, iż się łudzi, że kupując towar na zapas po starej cenie, poczyni jakieś wielkie oszczędności. A było to przez dłuższą chwilę możliwe. Pani z kiosku Ruch w moim osiedlu na dalekiej Kalinie sprzedała mi zaraz po podwyżce dwie paczki po cenie starej i jedną po nowej. Wytłumaczyła, że te dwie są z dawnej dostawy, a jedna już z nowej z wyższą ceną. Zaraz ruszyłem do sąsiednich kiosków i jeśli mieli stare caro, kupowałem je.

Trafiłem też, robiąc cotygodniowe większe zakupy do pobliskiego hipermarketu o tej wspomnianej mistrzowskiej nazwie. Okazało się, że tam też funkcjonują jeszcze stare ceny po 6.10 za paczkę. Nie przesadzam w tym chomikowaniu i oszczędzaniu na siłę (lepiej wszak rzucić palenie, ale… itd), więc raz kupiłem sześć paczek, a za drugim, po kilku dniach, kasjerce udało się z kilku kas zebrać dla mnie dziesięć (oszczędziłem całe 5 zł i 50 gr!). Aż tu przy kolejnych zakupach widzę, że nadal w stelażach nad kasami są stare caro. Poprosiłem o 6 paczek, a tu kasjerka oświetliła mnie, że one nie są ani po 6,10 ani po 6,65, tylko po… 6,40 zł. Takiej ceny na caro nie ma nigdzie poza „Mistrzem”. Złapałem go na szalbierstwie!

Tu muszę wyjaśnić, skąd – bez pytania kasjerki – wiedziałem, że sprzedawane są stare caro. Kiedy wytwórca tych papierosów wprowadził kilka lat temu większe paczki mieszczące po 25 stuk, sam w jakimś felietonie postulowałem, że wzorem zachodnich dużych paczek, np. dunhillów powinien ich wnętrze dzielić pazłotkiem na dwie części. W dokładnie kwadratowej paczce caro ostatnie niespalone papierosy przewracały się na dno, a próba ich wydobycia często kończyła się ich pałamaniem. Do producenta moja sugestia być może nie dotarła, ale sam musiał widzieć problem i kilka miesiecu temu wprowadził nowe paczki kilka milimetrów węższe, co było możliwe przez zastosowanie innego sposobu układania papierosów. W championowym markecie sprzedawano właśnie dawne paczki caro, a więc BEZWZGLĘDNIE ze starej dostawy. Melduję w tym momencie posłusznie: Nie obchodzi mnie, że być może „Mistrz” miał w zasobach magazynowych jeszcze dużo papierosow caro w starych paczkach. Dla mnie jest mistrzem szalbierstwa, skoro cwanie wykombinował, że podwyższenie ich do obecnej ceny 6,65 zł byłoby przesadą, ale ukręcić dla siebie chociaż po 30 gr na paczce przez podwyżkę z 6,10 na 6,40, to już manewr w pełni usprawiedliwiony, gest czysto handlowy, dajęcy w d… klientowi a nie jego zacnej firmie. Proszę zatem odpowiednie służby i inspekcje o potraktowanie niniejszego felietonu jako donos na tę sieć marketów i jej szalbierstwo, czyli – wg słowników – wyzyskanie, wyzyskiwanie czyjejś niewiedzy dla własnej korzyści, oszustwo, szachrajstwo.

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi: /

Rok: