Mozół przywracania tradycji

O międzynarodowym Festiwalu Konfrontacje Teatralne. Wydawnictwo „Welcome to Lublin” 11/5 1998

Komu jak komu, ale Lublinowi należy się ten festiwal. Powodów jest co najmniej kilka. Przede wszyskim, już dwukrotnie w powojennej historii było nasze miasto znaczącym centrum młodego teatru w skali ogólnopolskiej. Najpierw na przełomie lat 60. i 70. za sprawą Andrzej Rozhina, jego Gongu 2 i zrodzonych w tym teatrze Studenckich Wiosen Teatralnych (czego antycypacją były też wcześniejsze sukcesy teatrzyku medyków Dren 59). Później, w drugiej połowie lat 70., działania nowych teatrów Provisorium, Grupy Chwilowej Sceny 6, zaowocowały powstaniem Konfrontacji Młodego Teatru, wkrótce – aczkolwiek wcześniej, także dzięki Gardzienicom Scenie Plastycznej KUL, zaczęto w kraju mówić o „lubelskim zagłębiu teatralnym” – ukatrupionych ze względów politycznych.

Do ostatniej imprezy nawiązano dwa lata temu. Sześciu dyrektorów reaktywowało w nowej wersji Międzynarodowy Festiwal Teatralny Konfrontacje Teatralne. Po Januszu Opryńskim (Provisorium) i Włodzimierzu Staniewskim (Gardzienice), komisarzem tegorocznej, trzeciej edycji festiwalu został twórca Sceny Plastycznej Leszek Mądzik i zaproponowany przezeń program pokazał, że przywracanie tradycji festiwalowych w Lublinie wymaga wciąż sporego mozołu. Mądzik trochę nie miał szczęścia. W ostatniej chwili odwołany został przyjazd teatru z Japonii i tak bliskiego klimatowi jego spektakli warszawskiego Teatru Studio; nie przybył też anonsowany Tadeusz Różewicz. Dyrektor nie miał jednak niczego w odwodzie a i zasada rotacji szefów artystycznych Konfrontacji ujawniła swe luki.

Okazało się, że, jak to ktoś inny napisał, „albo Mądzik i Staniewski (a dodajmy, że i Opryński – przyp.A.M.) mają o dziwo niebezpiecznie zbliżony gust, albo program układano według sprawdzonej już matrycy: to tanie, tamto wypada zaprosić (…), temu trzeba pomóc…”. Tanie są zawsze monodramy (Teresa Budzisz-Krzyżanowska, Derevo), wypada zaprosić starą gwardię rówieśników (Akademia Ruchu, Teatr Ósmego Dnia, poniekąd oglądane rok wcześniej Gardzienice), wspomóc należy tych, co wciąż na dorobku (Porywacze Ciał, Cinema). Nawet zaproszoni osobiście goście zagraniczni (niemiecki Poesie Polar, którego Mądzik wcześniej nie oglądał, irlandzki Pan-Pan), choć oryginalni, do końca nie zachwycali. Koncert Józefa Skrzeka (który, trzeba przyznać, zastąpił planowanego Jana A.P.Kaczmarka) okazał sie kompletnym nieporozumieniem.

Szczęściem, było na Konfrontacjach kilka prawdziwych wydarzeń. Wystawa scenografii Andrzeja Kreutz-Majewskiego, rozhuśtujące całe towarzystwo Festivalowe varietes w Hadesie, spektakle: Cztery sny Holderlina z katowickiego Teatru Cogitatur, rosyjsko-japońska Kobieta z wydm z Omska, Taniec śmierci wg Strindberga z łotewskiego Teatru Dramatu Rosyjskiego a przede wszystkim wręcz rewelacyjna Ferdydurke według Gombrowicza, powstała w kooprodukcji lubelskich teatrów Provisorium Kompania „Teatr” a świadcząca o odrodzeniu sił twórczych jednego z animatorów festiwalu w obu jego odsłonach, to jest to, co dobitnie pokazuje, że warto jest Konfrontacje Teatralne organizować. Pokazuje to także zainteresowanie publiczności, tłumy łaknące kontaktu z Melpomeną powabną, kreatywną acz nie zawsze już młodą. A w przywracanie tradycji, w projektowanie dalszych odsłon festiwalu, należy włożyć kolejną porcje trudu, by był jeszcze ciekawszy. Mozół się opłaci, apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Andrzej Molik

Mozół przywracania tradycji – Welcome do Lublin

Kategorie:

Tagi:

Rok: