Msze polskie

Ogromna książka, dzieło wręcz monumentalne. 410 stron dużego formatu (takiego, mniej więcej, jak większe z publikacji w serii „ceramowskiej”). Sumaryczna wizytówka umieszczona na tylnej okładce, charakteryzuje pracę następująco: Monografia jest syntezą twórczości mszalnej polskich kompozytorów XX wieku. Stanowi kompedium wiedzy związanej z XX-wieczną kompozycją mszalną. Autor obszernie omawia główne trendy stylistyczne, poczynając od mszy użytkowej z wpływami symfonizmu i form oratoryjno-kantatowych, konstruktywizmu – z elementami jazzu i pop music, na muzyce nowoczesnej kończąc.

Książka nosi tytuł Twórczość mszalna kompozytorów polskich XX wieku 1905 – 1995. Autorem wydanej przez Wydawnictwo Naukowe PWN pracy jest Stanisław Dąbek. To osoba autora spowodowała,że próba omówienia dzieła ukazuje się pod winietką „Lektury lubelskie”. Stanisław Dąbek jest pracownikiem naukowym Instytutu Muzykologii KUL a książka opracowaniem jego pracy habilitacyjnej. Chociaż rzadko w naszej rubryce pochylamy się nad tego typu publikacjami naukowymi, czynimy to ze względu na jej wyjątkowość przy jednoczesnym jej wyraźnym zakorzenieniu w sferze kultury.

Nasza – profanów, czy tylko laików – wiedza na temat mszy skomponowanych w Polsce w tym stuleciu jest, jak sie okazuje, straszliwie ograniczona. Nawet meloman regularnie odwiedzający filharmonię zna zaledwie nazwiska kilku kompzytorów zajmujących się tą formą muzyczną. Mamy jakieś mgliste pojęcie, że msze komponowali Feliks Nowowiejski czy – chociaż to stwierdzi się na marginesie ryzyka – Witold Lutosławski. Pewna moda, albo raczej doraźność wynikająca z kontekstu politycznego, nakazywała organizowanie (chociażby w lubelskiej katedrze) prezentacji Requiem Polskiego Krzysztofa Pendereckiego. Miłośnicy twórczości dramaturgicznej Bogusława Schaeffera, mogą – ale znowu nie koniecznie – wiedzieć o jego dwóch wersjach Missa elettronica a fani big-beatu lat szaśćdziesiątych o Mszy beatowej Katarzyny Gaertner.

I tyle. Na tym sie kończy się wiedza przeciętnego odbiorcy muzyki, nawet tego, który często odwiedza kościół, bo w naszych świątyniach do absolutnej rzadkości należy wprowadzanie do liturgii nowych trendów muzycznych i w zasadzie nie wiadomo gdzie te nowe msze mają być prezentowane, skoro są też nieobecne w salach koncertowych. Tymczasem, jak wynika z kończącego dzieło Dąbka Wykazu wielogłosowych kompozycji mszalnych, samych autorów komponyjących tą formę można się doliczyć w bieżącym stuleci blisko 120. Nie próbowałem nawet zliczyć ile dzieł pozostawili po sobie, wystarczy powiedzieć, że taki na przykład ks. Kazimierz Andrzej Starościński (znaci? ja też nie) stworzył ich 17, wspominany Feliks Nowowiejski – siedem, a – powiedzmy – Bolesław Wallek-Walewski – osiem i wcale nie wybrałem tu autorów najpłodniejszych.

Mamy więc do czynienia z kolosalnym materiałem badawczym i już to może zadecydować o rozmiarach pracy lubelskiego muzykologa. Jednak o monumentalności dzieła decydują przede wszystkim metoda, zastosowany aparat badawczy, wykorzystanie źródeł (w tym, ilustrujących częstokroć temat zapisów nutowych) i konkuzje wuciągane z opisu stanu faktycznego. Książka Dąbka nie jest lekturą łatwą, adresowaną do przeciętnego odbiorcy. Sam napisal we wstępie, że powstała z myślą o polskich kompozytorach, ale, że adresatami są także teoretycy i historycy muzyki a dalszej kolejności dyrygenci, wykonawcy, wydawcy muzyczni jak również duchowni zainteresowani rodzimą, współczesną, religijną kulturą muzyczną.

I znowu, laik nie będzie miał łatwego zadania, nawet zasiadając nad lekturą Twórczości mszalnej… z najlepszymi chęciami. Oto przykładowo jedno przypadkowo wybrane zdanie, z tysięcy zapęłniających te dzieło, a dające jakieś pojęcie o poziomie abstrakcji: Mamy więc świadomość, że kontekst genetyczny kompozycji mszalnej, także XX-wiecznej, wiąże się z liturgicznym, a więc normatywnym, tekstem oraz określonym typem obsady. Kiedy do tego dochodzi terminologia stricte muzyczna na poziomie przekraczającym zapewne nawet wiedzę absolwenta szkoły muzycznej II stopnia, można poczuć jedynie pokorę. Zawarte są te terminy już w tytułach rozdziałów ( Koncepcja formy cyklu mszalnego) a szczególnie w podrozdziałach, gdzie znajdziemy i takie: Polistylistyka współbrzmieniowa, Struktury metatonalne, Użytkowość: aspekt genetyczny – krąg historyzmu.

Wszystko co powyżej zostało popwiedziane, nie umniejsza faktu, że otrzymaliśmy dzieło niezwykle cenne a wręcz fundamentalne, dzieło będące owocem benedyktyńskiej pracy (jakże często na przeszkodzie autorowi stał brak źródeł!) a przy tym niezmiernie pożyteczne dla fachowców. Chociaż nie można powiedzieć o pracy, że jej treść jest – jak to nazywał inny KUL-owiec, ks. profesor Kamiński – intersubiektywnie sensowna, pozostaje prawdziwą kopalnią wiedzy. Są w niej informacje przydatne dla każdego, kto chociaż trochę interesuje się muzyką – szerzej – poważną czy – wężej – sakralną.

Mam poniekąd satysfakcję, że wgłębiwszy się w książkę Stanisława Dąbka, a przynajmniej w interesujący mnie pokoleniowo (byłem świadkiem tych wydarzeń) i tematycznie podrozdział Adaptacja elementów jazzu i pop music, znalazłem – tak mi się przynajmniej wydaje – błąd merytoryczny. Otóż wspominana wyżej

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: