Nasze labowanko

FELIETON ZADOMOWIONY

Musimy się bezwstydnie przyznać, że lubimy tę powszechną już zabawę ludu polskiego, która go (nas) opanowuje z nastaniem nowego roku. Wówczas to z lubością rzucamy się na świeże kalendarze i zaczynamy analizować układ świąt, niedziel i ustawowych wolnych dni, żeby się przekonać jak będzie można się wycwanić wobec szefa czy go wręcz zrobić w bambuko i tak je skumulować z kilkoma dniami urlopu, żeby ten urósł do błogiego leżenia brzuchem do góry dzionków kilkunastu. Dawniej zabawę uprawiano nieśmiało w zaciszach domowych i na łamach co odważniejszych periodyków. Dziś już się nikt nie szczypie i temat potrafił się pojawić w Wiadomościach TVP jako bardzo ważny, tuż po tsunami i nowych zamachach w Iraku. Nie wiedzieć przy tym czemu w telewizorze tematem zajął się korespondent szczeciński. Nawet jeśli po prostu wykazał się czujność obywatelską i zgłosił się z nim jako pierwszy, błyskotliwy do końca nie był, bo nie odkrył labowych możliwości w miesiącach od czerwca do października włącznie. Tymczasem pewna gazeta, która ”Kaleńdarzyk urlopowy” (tak, przez ”ń”!) pomieściła jeszcze czujniej na pierwszej stronie dodatku… Praca, wprawdzie tylko w sierpniu, ale takie drobne pole cwanego manewru wskazała. Mianowicie święto Matki Boskiej z 15. VIII wypada w tym roku w poniedziałek, więc wystarczy wziąć cztery dni urlopu od wtorku 16 do piątku 19 sierpnia, a już, włącznie z poprzednim i następującym po nim weekendem będziemy mieli dolce far niente przez dni – daj Boże! – dziewięć. W wakacje taki układ to prawdziwe błogosławieństwo, jako że wystarczy dodać sobie jeszcze pięć dni laby w kolejnym tygodniu, a urlop urośnie do niewyobrażalnych np. w Stanach rozmiarów 16 dni, z którch tydzień otrzymamy za frajer.

Osobiście w nowym kalendarzu zajęliśmy się najpierw tym, co nam dało w kość niedawno, to jest Bożym Narodzeniem. Nie tak trudno – bez roku przestępnego – było policzyć, że przesunie się tylko o dzień, ale zaglądaliśmy z jakąś irracjonalną nadzieją, że ruch będzie bardziej radykalny i dojdzie do tego ideału, gdy wigilia w środę, święta w czwartek i piątek, a potem jeszcze dwa dni odpoczynku od nich. Nic z tych rzeczy! Wigilię będziemy mieli w sobotę, a potem nastanie grudniowa Wielkanoc, czyli święta w niedzielę i poniedziałek, który już śmiało możemy nazywać lanym św. Szczepanem. Z sylwestrem będzie jeszcze gorzej, bo on ci w sobotę, a Nowy Rok 2006 w niedzielę i zaraz robota. No i gdzie tu czas na regenerację? Przecież w tym roku na łono ludzkośći do pozycji wertykalnej powracaliśmy przeważnie dopiero w niedzielę 2 stycznia. Jedyna pociecha grudniowa w tym, że pomiędzy Szczepanem a Sylwestrem możemy pobrać 4 dni urlopu i rozciagnąć go do dni dziewięciu. Ale generalnie mamy dla Wszystkich Takich Jak My Wielkich Miłośników Labowania smutny komunikat, że rozpędzający się rok 2005 zapowiada się dla nas po prostu do d… Aż sześć a w zasadzie siedem miesięcy – styczeń, luty, kwiecień (to ten, w którym tylko prima aprilis można włączyć do manipulacji marcowej), czerwiec, lipiec, wrzesień i październik – bez jakichkolwiek możliwości ukręcenia laby. Słynny, tak kochany przez Polaków długi weekend majowy będzie teraz zupełnie koszmarny, bo 1 maja w niedzielę, a 3 – we wtorek (dla desperados urlop 2 i 4-6 maja; podobny pomysł tyczy Bożego Ciała z 26 maja). Najciekawiej będzie dopiero w listopadzie, gdzie można się prześliznąć od Wszystkich Świętych do Święta Niepodleglości i przy pomocy 7 dni urolopu uszczęśliwić się 13 dniami słodkiego nicnierobienia. Jednak tak w ogóle to chyba przyjdzie nam w tym AD 2005 po prostu pracować i to solidnie. Zgroza! Trzeba wrócić do starej prośby zawartej w jeszcze starszym napisie – i w 2005 r. bez pochwał! – z muru: ”Kopernik wstrzymaj ziemię, ja wysiadam!”

ANDRZEJ MOLIK

Kategorie: /

Tagi:

Rok: