Nasze pod-boje artystyczne

W drugim dniu wiosny z radością donoszę, że zimową zapaść w kulturze mamy już za sobą. Ruszyło się nie tylko w Lublinie (jutro, w piątek, jakieś 70 wernisaży i innych art-incydentów, których żadnym sposobem nie ogarnę, bo w Muzycznym premiera drugiego w historii tej instytucji musicalu, formy akurat przeze mnie uwielbianej). Ruszyły też z nastaniem marca nasze lubelskie siły artystyczne na podbój świata, konkretnie Argentyny mistrza Gombrowicza, cósik z dwóch centrów europejskich oraz licznie ubarwiających mapę kraju nad Wisłą placówek rodzimych. Czy pozwolą Państwo, że spróbuję zapanować nad tym dobrodziejstwem, prezentując – w miarę chronologicznie – obraz, jak się za socjalizmu obowiązkowo pisało, eksportowych sukcesów sztuki Lublina?

Rozdroża z Muzyką Kresów

Pierwszego dnia miesiąca Ośrodek Międzykulturowych Inicjatyw Twórczych Rozdroża wylądował w jednym z dwóch partnerskich miast Lublina w Niemczech. Utwór Gorzkie Żale Aleksandra Kościówa, który swoją prapremierę miał na rozdrożowym Festiwalu Tradycji i Awangardy Muzycznej KODY oraz spektakl Trzy dźwięki w reż. Jana Bernada Fundacji  Muzyka Kresów znalazły się w programie Festiwalu Muzyki Współczesnej KlangZeit Münster. Inauguracja należała do dzieła tego drugiego, dyr. artystycznego Rozdroży. Z tym, że do prezentacji w Städtische Bühnendo do dziewczyn – aktorek, śpiewaczek – z Zespołu Międzynarodowej Szkoły Muzyki Tradycyjnej dołączył niemiecki kompozytor i muzyk Stephan Froleyks. Trzy dni później przyszedł czas na Gorzkie Żale, także w wykonaniu Zespołu MSMT oraz grupy wiolonczelistów z Akademii Muzycznej w Münster pod dyrekcją Matiasa de Oliveira Pinto. Ponadto w trakcie festiwalu, współtwórczyni fundacji,  Monika Mamińska, prowadziła warsztaty śpiewu tradycyjnego dla młodzieży z zaprzyjaźnionego niemieckiego miasta. Info dodatkowe: Obecność Rozdroży na festiwalu KlangZeit Münster jest efektem współpracy między Ośrodkiem a Gesellschaft für Neue Musik Münster (Stowarzyszenie Muzyki Współczesnej) oraz organizacją „cuba-cultur”. Podczas 3 edycji Festiwalu Tradycji i Awangardy Muzycznej KODY prezentowany był projekt Genesis z udziałem Erharda Hirt’a, który jest członkiem GNM Münster i „cuba-cultur” oraz inicjatorem festiwalu w tym mieście.

Marzec warszawski

2 marca jeden z najbardziej, a chyba i najbardziej obecnie znaczący artysta plastyk z naszego miasta, Sławomir Marzec, zapraszał przyjaciół na otwarcie wystawy Wszystko; i 12 obrazów w legendarnej warszawskiej Galerii Foksal. Żeby się nie mądrzyć na temat ekspozycji, której się nie widziało, warto chyba zacytować przynajmniej początkowy fragment rozmowy z Sławkiem, jaką opublikowano ponad tydzień po wernisażu w wydawanym przez Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski Obiegu pt. Zrozumieć, dlaczego nie rozumiemy. Na pytanie Grzegorza Borkowskiego, jak najkrócej sam opisałby tę wystawę, mówi: „Na dwóch ścianach wisi symetrycznie dwanaście niemal jednakowych obrazów. Powstały one przez nakładanie punktowych drobin wszystkich kolorów. Daje to efekt migotliwej pulsacji, dla mnie szczególnie ciekawej, bo uniemożliwiającej patrzenie na to jak na płaską powierzchnię. Napiera tu natłok sugestii przeróżnych kształtów. Obraz działa niemal na zasadzie ekranu (jak u Lacana), na którym możemy zobaczyć wszystko, co zechcemy”. Ponieważ na wystawę można się jeszcze do Warszawy wybrać, bo czynna będzie do 6 kwietnia, dodam jeszcze odrobinę z katalogowego opisu: „Połowa z obrazów posiada tytuły będące oryginalnymi łacińskimi sentencjami, tytuły drugiej połowy to nagłówki z internetowych newsów z dnia ukończenia danego płótna. Konfrontowana jest tu łacina uniwersalizmu z basic English aktualności; jednoczesności kronikarskiego rejestru historii z alegorycznością mitu i poetyzacji. Wystawa ta jest swoistym traktatem na temat obrazu. Obrazu rozumianego jako istotne doświadczenie widzialności – jej graniczności i osobliwości; momentów jej powstawania i przechodzenia w znaczenia, czy emocje. Problematyzuje naszą nieuwagę i nierozumienie, by ujawnić złożoną i wielowymiarową przestrzeń między skrajnymi metaforami obrazu – bycia lustrem (czystą pulsującą migotliwością) i niezmienną pustką ściany”.

Wrocławski jedynak M.

Ta informacja wymyka się się spod rygoru opisywnych tu excesów marcowych i albo powinna je otwierać, albo ulec pominięciu, bo budzenie się z zimowego snu kulturalnego Wrocławia odbyło się wcześniej (17.02.) niż w przegranym z nim konkurentem do ESK 2016 znad Bystrzycy. Marzec Sławomir w tym czasie gruszek w popiele nie zasypywał i donosił: „zapraszam także na (grupowy show) Mit i melancholia we wrocławskim Muzeum Współczesnym. Usprawiedliwieniem obecności w tym miejscu tego zbiorowego wydarzenia, niechaj będzie fakt, że ekspozycję w dawnym schronie przy pl. Strzegomskim 2 możemy, wybierając się do pięknej stolicy Dolnego Śląska, oglądać do 9 kwietnia. Miejscowa siła krytyczna pisała po otwarciu m.in. „Smutek i rozczarowanie, kontra wiara i optymizm – między tymi biegunami, tak jak między Erosem i Tanatosem, emocją i rozumem czy też bielą i czernią, szukać można wytłumaczenia dla twórczości wielu autorów. Współczesnych i dawnych. To prace ponad 30 autorów – 24 działających solo oraz kilkunastu skupionych w grupach. Są to twórcy z trzech pokoleń, stosujący różne techniki i strategie, sięgający po różne środki wyrazu i stylistyki, w większości znane i utytułowane, stanowiące mainstream sztuk wizualnych. Są wśród nich niegdysiejsi przedstawiciele Nowych Dzikich, jak również twórcy z nurtu sztuki krytycznej. Są artyści wideo i instalatorzy, malarze i performerzy, choć w czasie wystawy ci ostatni nie działali na żywo, ale pokazali dokumentacje i obiekty z wcześniejszych akcji. Marzec jest w towarzystwie lubelskim rodzynkiem – jedynakiem po prostu.

[Przepraszam za prywatę. W dniach takich sukcesów wspaniałego Artysty i – przede wszystkim! – cudownego Człowieka, ostatnio sromotnie doświadczonego przez los i ledwo sobie radzącego z katastrofą zdrowia, spotkał Go kolejny cios. Wyrażam Ci w tym miejscu, Sławku, najszczersze wyrazy współczucia z powodu śmierci ukochanej Mamy. AM)

Przyciąganie Korola

Przyciąganie ziemskie. Bo tytuł wystawy naszego Piotra Korola, 9 marca otwartej w galerii – nomen omen – Otwarta Pracownia w Krakowie przy ul. Dietla brzmi Obrazy grawitacyjne. Dla zachęty dla tych, którzy nie widzieli ongiś rudymentów ekspozycji w naszej Galerii Kont i trafią pod Wawel do marca końca (finisaż 31.03.) oraz zechcą przespacerować się na Kazimierz, i ulicę im. lekarza-rektora UJ, fragment z wyznań artysty:Decydującym impulsem dla pojawienia się koncepcji Obrazów były rozważania związane bezpośrednio z grawitacją. Ostatecznie to właśnie dzięki oddziaływaniu grawitacyjnemu możliwe jest realizowanie projektu malarskiego. Nastąpiło całkowite zespolenie artysty i natury w akcie współtworzenia dzieła. […].Podczas pracy nad cyklem Obrazów grawitacyjnych mam wyjątkową możliwość doświadczania i obserwacji ewolucji form malarskich. Cały czas towarzyszy mi wiara w odnalezienie jakichś nieznanych mi przedtem malarskich wartości. Codzienny rytm pracy wytwarza poczucie uczestniczenia w jakimś niezwykłym rytuale, żywym i pulsującym, a jednocześnie pełnym kontemplacji i skupienia”.

cdn

Czyli zawarty w skrócie trzech słów wyraz wątpliwości. Że bez zasypiania na siedząco przed świtem, bez zarywania kolejnej nocy, zdołam jeszcze obszerniej odnotować eskapady: Roberta Kuśmirowskiego na krańce Ameryki Południowej, Teatru Provisorium do Torunia (tamże także Leszka Mądzika), Katowic i Olsztyna i Sceny Prapremier InVitro do stolicy Serbii, Belgradu oraz – za chwilę – do Mohylewa na Białorusi. Nadrobię to możliwie najszybciej. Dobranoc.

Kategorie:

Tagi: / / / /

Rok: