Nie dać się

Andrzej Molik: Rzadko Pan ostatnio gości w rodzinnym Lublinie. Co u Pana słychać?

Jan Maria Kłoczowski, tłumacz, poeta, przed laty aktor i współtworca spektakli Teatru Provisorium: Mieszkam w Warszawie, pracuję w Tele Programie, tygodniku dołączanym także do Kuriera. Tak zarabiam na życie. Ale zatrudniony jestem na 3/4 etatu i piątek-niedzielę mam dla siebie. Co to oznacza? To znaczy mieć czas na tłumaczenie rzeczy napisanych w języku obcym, dzielenie się z tymi, którzy języka francuskiego nie znają. Ostatnie tłumaczenie, to ”Konspiracja wolności. Kongres Wolności Kultury w Paryżu 1950-1970” Pierre Greniona.

* To z poezji i tłumaczeń najlepiej teraz Pana znamy.

Jednak praca do piątku jest też ważna. Mam – to przychodzi z wiekiem – poczucie wolności, bowiem pracując w tygodniku telewizyjnym potrafię zaproponować odbiorcom program, ktory warto obejrzeć. Jestem wdzięczny pracodawcom za tą wolność. Ku przestrodze młodym powiem, że na to trzeba zapracować.

* Korzysta Pan z tej sytuacji?

Tydzien temu pojechałem pociągiem na wystawę Francisa Bacona do Wiednia. Polecam takie podróże. Nie tak trudno ruszyć d…. a los odpłaca ci w dwójnasób. Bo to tak blisko od granic Polski, bo wkrótce nie będą cię budzić na kontrolę paszportów. I można porównać Lublin i Warszawę do Wiednia. I mieć satysfakcję, że przynajmiej Kraków był w Galicjii pod jego wpływami. Można nasycić głodną wrażliwość wspaniałymi obrazami z wystawy. Można być tam dwa dni – bo trudno o dłuższe wypady – i później pół roku myśleć o tych przeżyciach.

* To wygląda jak recepta na życie.

Generalnie nie można dać się zaszufladkować – sobie samemu przede wszystkim. Nie: praca – posiłek – sen. Może być: sen – wiersz – samochód – pobyt w kościele – kobieta – obraz. To też jest rodzaj niedoczytanego wiersza. A ponieważ mamy Rok Gombrowicza, to nie dać się upupić i mieć świadomość tego, że gęba jest nieśmiertelna.

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: