Nie interesuje mnie twórczość bez ryzyka

W sobotę 15 lutego w Sali Czarnej Centrum Kultury odbędzie się premiera najnowszego spektaklu Teatru Provisorium powstałego z udziałem aktorów Kompanii Teatr. Nosi on tytuł Koniec wieku a stworzony został na podstawie jednej z fundamentalnych powieści XX wieku, Dżumy Alberta Camusa. Z tej okazji rozmawiamy z dyrektorem teatru Januszem Opryńskim, współscenarzystą i reżyserem przedstawienia.

* Nie jestem zapewne jedyną osobą, której przed pójściem na ten spektakl nasuwa się pytanie, co słoniło pana do sięgnięcia po trudną prozę Camusa. Nie należy pan do pokolenia egzystancjonalizującego, dla którego Dżuma była swoistą Biblią. Nic nie wskazuje też na to, żeby powracała mada na Camusa. Co zatem szuka w tym tekście twórca teatralny związany z ruchem alternatywnym? Co takiego znaleźliście razem w prozie Camusa, że uznaliście, iż warto po nią sięgnąć?

– Traktuję Dżumę jako przypowieść, mit przydatny w opisywaniu świata. Ten mit, z którym człowiek się mierzy. Zawarte w nim jest metaforyczne uwięzienie między niebem a ziemią. Chciałem sięgnąć po tekst podstawowy, mówiący o sensie cierpienia, o źle i postawach wobec zła. Camus jest nieodrodnym uczniem tak często przez nasz teatr eksploatowanego Dostojewskiego. Nauczył się od niego stawiać te same, właśnie podstawowe pytania. Do tego trzeba umieć dojrzeć. Ciekawe jest też to, że do dziś – jak się zorientowałem – Dżuma jest chętnie czytana przez licealistów.

* Wiadomo dlaczego?

– W zasadzie nie wiadomo dlaczego ten mroczny dramat jednostek w stanie zagrożenia, książka, która nie jest lekturą, cieszy się taką popularnością wśród współczesnej młodzieży. Sądzę jednak, że jest to sprawa pełnego emocji stylu. Kiedy Camus mówi o człowieku osiąga niezwykłe napięcie. Cały sens swej pracy widzę w próbach przełożenia na teatr tych sytuacj skrajnych, tych napiętych jak struna emocji. To mnie interesuje w teatrze. A próbując odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Dżuma?, zastanawiam się, że może to, iż jest ona gorzką lekcją. Jednym z jej walorów jest stwierdzenie, że bunt musi trwać ciągle. Thomas Merton w Siedmiu esejach o Camusie, książce do której sięgałem przygotowując się do tej realizacji, przypomina o starej zasadzie monastycznej – zasadzie czuwania, mówiącej o czujności czuwania i czujności serca.

* Ale Dżuma bywała też interpretowana doraźnie, w danym kontekście historycznym…

– Oczywiście, ale i dziś nasze pokolenie powinno poddać się refleksji, czy to, że walka się skończyła, oznacza jakiś triumf. Jeśli sięgam po Dżumę, to jest to pesymizm. Może dlatego sięgam, że Camus przestrzega, żeby nie wierzyc w żadne optymistyczne ideologie. On się bardziej stara dodać otuchy w świecie takim jaki jest. Mit Syzyfa, słynny esej Camusa, ktory przy pracy wielokrotnie żeśmy analizowali, stanowi klucz do mojego spektaklu. Mit jest doskonale znany, prosty, aczkolwiek interpretacja jest bardzo nieortodoksyjna. Camus, który mówi o Syzyfie w pierwszych dniach męki i o Syzyfie schodzącym, przy całym mroku sprawy proponuje także, żeby uwierzyć w Syzyfa szczęśliwego.

* Wyczytałem jednak gdzieś indziej, że klucz interpretacyjny spektaklu jest zawarty w jego tytule – Koniec wieku.

– Także. Ważne wydało mi się to, że Camus tym tekstem opisał nasz wiek jako wiek zarazy i walki. Na trzy lata przed końcem stulecia pzrzyjęłem go jako pewną diagnozę. Nie wiem, zapewne twórcy końca każdego wieku odczuwali podobny niepokój i mieli potrzebę diagnozy. Ludzie walczyli z zarazą w Atenach, Londynie, Paryżu. Sytuacje sie powtarzały. Syzyf mówi: – Kamień się toczy i trzeba go dźwignąć. Klucz zatem jest w tym, że na niewiele przed końcem wieku sięgając po ten mit coś mówię. Wiem oczywiści, że u Camusa są to refleksje walki podczas wojny. Ale i nie jest przypadkiem, że dla mojego pokolenia jego Człowiek zbuntowany był tekstem kultowym, pierwszym jaki wydaliśmy w drugim obiegu stanu wojennego.

* Jednocześnie należy chyba zauważyć, że diagnozując koniec wieku, nie sięgnął pan po wieszczących najgorsze, do Huxleya czy Orwella.

– Dlatego, że w gruncie rzeczy filozofia Camusa jest heroiczna, ale nie tragiczna. To wielki Grek. On mówi: – Tak to jest. Nie będę cię oszukiwał. Nie będzie inaczej. Jednak człowiek może być ponad swym losem. Ludzie teatru naszego wieku, poczynając od Artauda czy Barraulta, pragnąc mówić o smaku tego wieku sięgali – z różnym zresztą skutkiem – po Dżumę. Ja też postanowiłem spróbować znaleźć decorum dla niej i opowiedzieć o człowieku tym tekstem.

* O ile wiem, spektakl trwa 70 minut. Adaptacja musiała być zatem dosyć radykalna, to przecież ogromne dzieło.

– Wypreparowałem najważniejsze według mnie teksty, zrezygnowałem z niektorych postaci, jak n.p. urzędnik Grand. Anegdota zawarta jest jednak i po stronie obrazu, w obrazie jest narracja. Jęśli kluczem jest historia Syzyfa, to – mogę to już zdradzić – rolę głazów grają beczki po oleju. Starałem się zaadaptować Camusa do poetyki, ekspresji teatru jaki uprawiamy od lat. Nie będzie to klasyczny teatr, a parabola, uogolnienie.

* W spektaklu grają…

– Grają aktorzy Kompanii Teatr: Witold Mazurkiewicz jako dziennikarz Rambert, Jarosław Tomica jako Tarrou, Michał Zgiet jako Rieux, w powieści porte-parole Camusa. W roli ojca Paneloux występuje Jacek Brzeziński z Provisorium. W mimicznych, ważnych rolach pojawia się też Piotr Szamryk.

* Już można chyba ocenić współpracę z profesjonalnymi aktorami z Kompanii Teatr?

– Jestem szczęśliwy, że dotarliśmy do finału udanej współpracy. To był dla mnie nowy typ doświadczenia. Miło je wspominam. Obiecujemy sobie dalsze wspólne działania. Pracowali szalenie żarliwie, a jest to spektakl silnie aktorski. Wiedzieliśmy, ze mierzymy się z szalenie trudną materią. I była to wielka pokusa aktorska. Każdy z aktorów dostał szansę zmierzenia się z czymś wielkim w teatrze.

* Czy dlatego praca nad przedstawieniem, którego premiera według wstępnych zamierzeń miała sie odbyć jesienią, na Konfrontacjach Teatralnych, przeciągnęła sie do połowy lutego? Dopieszczaliście je?

_ Na pewno, tak. Pracowaliśmy codziennie, szukaliśmy optymalnych rozwiązań. Była to wspólna praca pełna kreacji. Praca z szalenie aktywnymi i twórczymi aktorami. Już mogę mówić o ich dokonaniach, bo byłem także świadkiem jak wiele pracowali sami. Muszę też wspomnieć tu o scenografie, Tomaszu Bułhaku, osobie bardzo kreatywnej, ktorej wpływu na wizję spektaklu nie sposób przecenić. Dla mnie zaś, przy całej świadomości z jak kolosalnym dziełem literatury naszego wieku się mierzę, było to pewnego rodzaju wyzwanie, czy potrafię temat pociągnąć, zainteresować widzów. Mam świadomość, że część z nich, posiadając swój własny obraz Dżumy, może się czuć zawiedziona. Ryzykowałem, ale i nie interesuje mnie w ogóle twórczość bez ryzyka. Weryfikacja nastąpi na premierze, na ktorą zapraszam.

* Dziękuję za rozmowę.

Rozm. Andrzej Molik

Fot. Michał Browarski

P.S. Oprócz spektaklu premierowego w sobotę 15 lutego o godz.18 w Sali Czarnej Centrum Kultury, dzień wcześniej, w piątek o tej samej godzinie, odbędzie się otwarta próba generalna Końca wieku. Bilety w CK.

Kategorie:

Tagi: / / /

Rok: