Oni śpiewali wraz z nim

Koncert Lublin – Jackowi Kaczmarskiemu

Takie momenty budzą największe emocje i pozostają na zawsze w pamięci. Kiedy Przemysław Gintrowski zaintonował: On natchniony i młody był i wiadomym było, że może chodzić tylko o Niego, o Jacka Kaczmarskiego, wszyscy na sali wstali i zrobili to, o czym mówią słowa słynnych Murów: Oni śpiewali wraz z nim. Z nim, obecnym w środowy wieczór w filharmonii duchem i z potężnym chórem wszystkich wykonawców, którzy zdobyli się na piękny gest i wystąpili dla znajdującego się w potrzebie, złożonego straszną chorobą barda Solidarności.

Taki był finał koncertu Lublin – Jackowi Kaczmarskiemu. Ten potężny wspólny śpiew także mógł powalić mury, tym razem nie symboliczne, ale bardzo konkretne – gmachu Filharmonii Lubelskiej. A rozpoczęło się wszystko bardzo elegancko od odegrania hejnału Lublina, dzwonka miejskiego klikona i wystąpienia prezydenta Andrzeja Pruszkowskiego, który objął patronat nad wydarzeniem i podziękował wszystkim z „Grona przyjaciół Jacka Kaczmarskiego”, na czele z inicjatorami koncertu charytatywnego Anną Skupieńską Tomaszem Wójtowiczem, właścicielami Piwnicy pod Fortuną (przepraszam, ale w tej krótkiej relacji trudno wymienić wszystkich ludzi dobrej woli, którzy wspomogli przedsięwzięcie).

Wieczór dla Jacka był długi, ponad 2,5-godzinny. Każdy z wykonawców prezentował to, co ma najlepsze w swoim repertuarze. Przemysław Gintrowski, jedyny spoza grona lublinian występujących w koncercie, ale wszak wieloletni współpracownik Kaczmarskiego, śpiewał piosenki z jego tekstami, m.in. Powrót, Portret Witkacego, Kantyczkę z lotu ptaka i już on musiał bisować (pieśń do wiersza Herberta), bo jego donośny śpiew natychmiast podgrzał atmosferę na sali. Piotr Szczepanik bazował na poezji Leśmiana, Mandelsztama, Lechonia, ale nie zapomniał o swych najstarszych przebojach – Żółtych kalendarzach Goniąc kormorany (tę ostatnią piosenkę zaśpiewał tak jak sobie kiedyś wymarzył – w duecie z młodym Szczepanikiem, tym z playbacku). Bardzo dobrze na tle mistrzów wypadł lubelski bard Artur Targoński, bo jego wykonanie Dwóch teatrów Stachury bez wątpienia należy do najlepszych i to w konkurencji ogólnopolakiej a wiersz Czechowicza z jego muzyką zawsze robi wrażenie.

Artura zmienił Bohdan Łazuka i swymi hitami sprzed lat udowodnił, że wciąż jest w znakomitej formie i na estradzie czuje się ja ryba w wodzie. Podobnie można powiedzieć o zespole Vox, który szczególnie trzeba chwalić za to, że potrafił w części repertuaru zrezygnować z półplaybacków do pewnego czasu stale towarzyszących trzem znakomitym głosom członków grupy. Nic dziwnego, że i Vox zmuszono do bisów a Pogodę dla bogaczy przyjęto wręcz entuzjastycznie, tak ja cały występ Budki Suflera, która była ostatnim podmiotem wykonawczym koncertu Lublin – Jackowi. Głos Krzysztofa Cugowskiego zawsze brzmi dobitnie, ale w filharmonicznej otoczce działa jeszcze bardziej magnetycznie, nawet w wersji akustycznej, na którą słusznie zdecydowała się Budka, czyli z Romualdem Lipko jako gitarzystą. Martwe morze zamykające miniblok naszego eksportowego zespołu zadziałało tak mocno, że bisy stały się oczywistością. Cugowski zaśpiewał więc jeszcze Wszystkich świętych Takie tango o znaczeniu wręcz historycznym, bo bodaj po raz pierwszy wykonane unplugged. A potem były już Mury Jacka Kaczmarskiego i te wzruszenia, gdy wszyscy śpiewali wraz z nim.

***

Wczoraj w obecności Jana Cieślaka, producenta koncertów Jacka i jego wieloletniego współpracownika i przyjaciela w Piwnicy pod Fortuną policzono wpływy z koncertu. Sprzedano 309 biletów po 30 zł i 31 dostawek po 25 zł, co daje sumę 10 045 zł. Przenaczona zostanie na leczenia raka krtani znakomitego barda i będzie to już trzecia cegiełka, która trafia na ten cel z Lublina i okolic. Wszystkim, którzy do tego dołożyli rękę należą się serdeczne podziękowania.

Andrzej Molik

Fot. Emilia Szumowska

Kategorie: /

Tagi: / / / / /

Rok: