Plotki, plotki

Gryczana z wojewodą

Na niedzielnym (1 lutego) koncercie Federacji w Kawiarni Artystycznej Hades doszło do spotkania dwóch starych znajomych. Jak zwykle zjawił się nie przepuszczający takich okazji najbardziej kulturalny wojewoda ostatnich lat Andrzej Kurowski z żoną Martą. Pojawił się też po dużej przerwie wprost z Ameryki Jan Orzechowski, założyciel protoplasty klubu – barku Hades, brat współwłaściciela dzisiejszej firmy. Ponieważ Janek rzadko przylatuje do kraju, panowie umówili się na piątek w barku Urządu Wojewódzkiego, żeby porozmawiać delektując się ulubioną potrawą z czasów studenckich – kaszą gryczaną ze skwarkami. – Ale w piątek skwark jeść trochę nie wypada – wtrąciła się czujnie Marta Kurowska. – To je przysypiemy kaszą – odpalił mąż wojewoda.

Stolikowe qui pro quo

Francuski program Federacji w Hadesie cieszył się niezwyłym powodzeniem. Stęsknieni wielbiciele lubelskich bardów wykupili ostatnie bilety już trzy dni przed koncertem i gospodarze Kawiarni Artystycznej mieli ogromne trudności z zapewnieniem miejsc dla zaproszonych gości. Ale stolika dla firmy Carrara Elżbieta Cwalina (żona współwłaściciela Hadesu była też autorką scenariusza programu z piosenkami francuskimi) broniła jak lwica, bo to niezawodny hadesowy sponsor. Szkopuł w tym, że pani Ela znała jedynie dyrektora salonu Leszka Postoja, który zakupił bilet i już siedział na sali. Kiedy przyszedł współwłaściciel Carrary Mirosław Jośko i spytał o miejsce, odrzekła, że usiądzie jak się takie znajdzie. Pomoc otrzymał od Leszka Cwaliny, który gdzieś go usadził. A stolik przygotowany dla firmy-mecenasa wciąż czekał. Gdy to sobie partnerzy wszystko na drugi dzień telefonicznie wyjaśnili, śmiechu było co niemiara.

Piotr Selim czy?…

Na tymże koncercie Federacji Halina Kowalewska, organizatorka Uniwersytetu Trzecie Wieku (wsławiła się tym, że kiedyś na spotkania w mikroskopijnej sali Teatru NN przyprowadziła 160 osób!) zażarcie dyskutowała z koleżąnką przy stoliku, jak nazywa się przystojny bard, który śpiewa i gra na klawiszach. Koleżanka twierdziła, że to Piotr Selim, a ona, że Piotr Chilimoniuk, bo tak go przedstawiono, gdy tydzień wcześniej na spotkaniu ”Sztuka przekładu” grał na fortepianie Beethovena. Panie – zdaje się – konsensusu by nie osiągnęły, gdyby im nie wytłumaczono, że Piotr Chilimoniuk, muzyk filharmonii, pracownik naukowy specjalizacji muzycznej Wydziału Artystycznego i Piotr Selim to ta sama osoba. Poważny artysta Chilimoniuk przyjął na potrzeby federacyjne i wykonań muzyki lżejszej niż klasyczna pseudonim Selim. A kto chce wiedzieć, od czego (dokładnie kogo) pochodzi, niech przeczyta go sobie wspak. Dla ułatwienia dodamy, że nazwisko guru Piotra brzmiało: Davis.

 

Kategorie: /

Tagi: / /

Rok: