Ploty

Z Schopenhauera

Wciąż nie przebrzmiewają echa benefisu Jacka Brzezińskiego zorganizowanego przez przyjaciół z okazji 30-lecia jego pracy artystycznej po trzechsetnym przedstawieniu ”Ferdydurke” Gombrowicza teatrów Provisorium i Kompania Teatr. Wspomina się jak wystąpił szef tego pierwszego, Janusz Opryński, którego nota bene dzisiejszy prof. Pimko ze spektaklu wprowadzał przed laty do Provisorium. Mówił też o trudnych latach, w których tylko przyjaźń Jacka pozwalała mu trwać i tworzyć. I zakończył pięknym cytatem z ulobionego fililozofa Gombrowicza Schopenhauera: ”Prawdziwa szczera przyjaźń zakłada, że ktoś mocno, czysto, obiektywnie i zupełnie bezinteresownie uczestniczy w cudzym szczęściu lub nieszczęśćiu, a to z kolei oznacza całkowite utożsamienie się z przyjaciółmi”. Janusz zwracając się do Jacka dodał tylko: – Dzięki!

Listy od przyjaciół

Jackowi Brzezińskiemu przeczytano przeważnie dowcipne w tonie adresy gratulacyjne, m.in. od Rity Gombrowicz i Jasena Boko. Ale prawdziwą furorę zrobił list Allena Kuharskiego, amerykańskiego przyjaciela zespołów, tłumacza Gombrowicza na angielski (obecnie ”Trans-Atlantyk” dla Provisorium i Kompanii Teatr), który uparcie próbuje też mówić i pisać po polsku. List Allena aktorsko zinterpretowany przez Witolda Mazurkiewicza z Kompanii w oryginale wygląda następująco: ”Do Jacka: Lyso Mojo!!! Ogolono Mojo!!! Pimko Mojo!!! Kolego Mojo!!! Już trzydzieści lat jako aktor, ale tylko ostatnie piec ja znalem ciebie i Twoje aktorstwo wyjatkowe. Ale nastepne trzydziesci bedziemy razem w przygodach teatralnych – ja na zawsze na tle w podziwu z czym Ty zrobisz. Po tym, bedziemy mieli jeszcze 20 lat zabawic sie… I to bedzie STO LAT! Po tym, razem pomodlimy się w skromnosci… Twoj Wierny, Pan Profesor Doctor Allen Kuharski, Sir”.

Głos Piotra

300 przedstawień ”Ferdydurke”, to także sukces schowanego zawsze w cień Piotra Szamryka, który jest nie tylko akustykiem, ale i spokojną duszą dwóch zespołów. Niestety Piotr nie ma szczęścia do Kuriera i nie załapuje się na łamy przy jubileuszowych okazjach. Dlatego oddajmy mu głos, by mógł i on powspominać: – Przede wszystkim powiem, iż jestem dumny, że na 300 spektakli, tylko raz w Katowicach miałem małą wpadkę z muzyką. Gorzej bywało z tzw. obiektywnymi przeszkodami. Opiekująca się nami w Kaliforni Joasia Klass zapowiadała, że w UCLA jest piękna sala. Idziemy, ona otwiera i ucieka. A ja widzę, że sala ma 2,5 m wysokości i 3 szeorkości. Nasz sześcian, baza scenografii, jest wysoki na 3 m. Ale jakoś zagraliśmy. Ta sama Joasia zafundowała mi horror w ostatnim dniu pobytu w 2000 r. Bankiet pożegnalny. Wypiłem drinka, proszę ją o kluczyki od samochodu, gdzie mam kurtkę z paszportem, a ona mówi, że wysłała wozem syna do domu. Otrzeźwiałem. Ktoś powiedział, żebym pojechał za nim. Pojechaliśmy, a potem on do mnie, że droga powrotna jest prosta. Wylądowałem chyba pod granicą meksykańską i tylko cudem w jakimś miasteczku zobaczyłem drogowskaz na Santa Monica. Dojechałem nad ranem jak chłopaki pakowali się do busa na lotnisko. Zresztą podczas mojej niobecności okazało się, że musimy lecieć wcześniejszym samolotem, bo nasz odwołano.

Sto lat Pimko i Głos Piotra

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: