Pod górkę z MPK

W odległym Valladolid za Pirenejami byliśmy kilkanaście dni temu świadkami uroczystego oddania tamtejszemu MPK długaśnego autobusu przeznaczonego do przewożenia większej ilości pasażerów niż pojazdy używane do tej pory. Dla mieszkańców stolicy prowincji Castilla y León to nowość, bo po wąziutkich ulicach starej cześci miasta, przez którą prowadzi lwia część linii poruszać się są w stanie jedynie pojazdy standardowej długości, ale ten tasiemiec ma jeździć do satelitarnych dzielnic przez eleganckie szerokie arterie.

Oczywiście na gościu z Lublina autobus nie zrobił takiego wrażenia jak na miejscowych, bo jest przyzwyczajony i do przegubowców i do jamnikowatych neoplanów. Jednak z niekłamaną zazdrością patrzył na napis na burcie pojazdu. Informował on, że podobnie jak wszystkie inne autobusy valladolidzkiego, nie wątpimy, że prywatnego przedsiębiorstwa komunikacyjnego posiada napęd gazowy. Chociaż nasze autobusy nie muszą jeździć po aż tak wąskich uliczkach jak tam (spróbujmy sobie wyobrazić pojazdy MPK na Starym Mieście i autobus – powiedzmy – skręcający z Gruella w Jezuicką), ale czy i nam nie byłoby łatwiej oddychać w śródmieściu, gdyby autobusy były na gaz, dodatkowo wciąż tańszy niż ropa? Nie słyszeliśmy nigdy, żeby w MPK czy w ratuszu czyniono takie przygotowania. Ba! Nie słyszeliśmy nawet o takim pomyśle, bo to byłoby myślenie pod górę, wymagające wysiłku woli, a nie wygodne, z wiatrem, bez oporu materii, czyli w dół.

Odłóżmy więc takie fanaberie ad calendas grecas i przejdźmy do pomysłów bardziej – przynajmniej teoretycznie – możliwych do realiacji. Za kilka dni minie rocznica gwałtownego ataku zimy na listopadowy Lublin. Ataku, na który oczywiście tradycyjne nie byliśmy przygotowani, co skutkowało totalnym paraliżem miasta i szeregami autobusów MPK unieruchomionych w zaspach. Sami spóźniliśmy się wówczas do Hotelu Europa na degustację beaujolais noveau AD 2004 drobne trzy godziny. Wcześniej przeżyliśmy mozolną wędrówkę pod górę Dolnej 3 Maja, ulicy awansującej zimą do roli najbardziej newralgicznego punktu komunikacji miejskiej w śródmieściu. Stało tam kilkanaście autobusów różnych linii i znikąd nie było widać ratunku. Dolną 3 Maja wprawdzie latem wyremontowano, ale ani nikt nie postawił przy niej wyciągów dla uziemionych autobusów, ani nikt pod jej nawierzchnią nie zainstalował ogrzewania, a ta jest chwilowo tak gładka, że autobusy będą się ślizgać jeszcze bardziej niż dotychczas.

Zatem, nim zastępca przezydenta po kolejnej niespodziewanej śnieżycy i kolejnym pacie komunikacyjnym złoży (pamiętamy takie!) oświadczenie, że nic strasznego się nie stało, proponujemy wprowadzenie kilku prostych innowacji. Niech odpowiednie służby już dziś postawią wzdłuż górzystych ulic centrum – D3M, Świętoduskiej, Lubartowskiej, Wyszyńskiego, Bernardyńskiej, Wieniawskiej – skrzynki z piaskiem i łopatami. Te posłużyłyby nie tylko do rozsypyania owego piachu, ale i do odkopywania autobusów z zasp. Niech takie skrzynki stoją nawet co kilka matrów i niech rzeczone służby uzupełniają w nich zapasy piasku. Wówczas MPK pokona przynajmnie tę górkę, którą stanowi śródmiejska wyniosłość.

Co zaproponowawszy, przypominamy i dedykujemy MPK, ratuszowi i jego służbom drogowym stary napis z – bez pochwał – muru: „Sikając z wiatrem idziesz na łatwiznę”.

Andrzej Molik

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: