Podróż Szlemiela

Po kwietniowej premierze minispektaklu Był sobie raz w Cafe Szeroka 28 kończyłem entuzjastyczną jego oceną słowami „Po prostu brawa! Brawa raz jeszcze! Szeroka 28 i Teatr NN będą jeszcze wielką pociechę z tego zwartego, krótkiego a tak czarodziejskiego przedstawienia” i wyrażałem życzenie: „Oby”,

Teraz już wiadomo, że życzenie się spełniło. Spektakl wyreżyserowany przez szefa Teatru NN Tomasza Pietrasiewicza wszędzie przyjmowany jest świetnie. W środku lata w lipcu wiadomość, że wyjątkowo będzie grany w Kawiarni Artystycznej HADES, spowodowała, że bodaj jedyny raz w minione wakacje wypełniła się ona po brzegi widzami a przedstawienie kończyło się aplauzem i – co w przypadku teatru stanowi zupełny ewenement – bisem kończącej go piosenki Ci co opuszczają Chełm / Wracają do Chełma / Wszystkie drogi prowadzą do Chełma / Cały świat to jeden wielki Chełm. Ja sam oglądałem już spektakl pięciokrotnie, co krytykowi zdarza się absolutnie wyjątkowo i najlepiej świadczy o klasie przedstawienia. Ostatni raz zdarzyło mi się to w miniony czwartek w miejscu premiery, czyli w Szerokiej 28 i mogę powiedzieć, że Był sobie raz ewoluuje, z czasem jak wino nabiera szlachetności, bo realizatorzy dopieścili drobiazgi, jeszcze bardziej skondensowoli opowieść i podkręcili tempo.

Był w sobie raz, to w zasadzie monodram w kapitalnym wykonaniu Witolda Dąbrowskiego, ale monodram nietypowy, bo aktorowi towarzyszy cały czas grający na akordeonie Bartłomiej Stańczyk, który też śpiewa w trakcie spektaklu przepiękną kołysankę w języku jidisz. Jest to opowieść hasydzka wielokrotnie spisywana, m.in. przez noblistę Isaaka Bashevisa Singera i z tej wersji skorzystał Teatr NN, w którym spektakl powstał. Opowieść o tym, jak Żyd Szlemiel wybrał się z Chełma do Widzącego z Lublina a w nocy żartowniś odwrócił mu buty czubami w kierunku domu i powrócił do swego miasta, ale przekonany, że trafia do jakiegoś drugiego Chełma jest przezabawna i największych ponuraków doprowadza do gwałtownych wybuchów śmiechu.

I oto otrzymaliśmy wiadomość, że Szlemiel wybrał się w kolejną podróż i to nie w poszukiwaniu „pierwszego Chełma”, ale żeby podbijać rodzimy kraj. Dziś, w sobotę dowędrował do podwarszawskiej Podkowy Leśnej, jako że Anka Grupińska, artystka dobrze znana nie tylko w stołecznym środowisku, zachwycona hasydzką opowieścią w interpretacji lubelskich artystów zaprosiła ich do swego prywatnego domu. Prywatnego, ale w tym przypadku sprawującego funkcje publiczne, bowiem aż 60 osób potwierdziło przybycie na dzisiejszy spektakl naszego Teatru NN. Może ktoś z Państwa też się tam wybierze?

Kategorie:

Tagi: / / / /

Rok: