Prawdziwa zabawa w teatr

Z Arturem Hofmanem, reżyserem widowiska Nareszcie na swoim czyli Uwierz w cuda, którego premiera inauguruje działalność Teatru Muzycznego w jego nowej, stałej siedzibie, rozmawia Andrzej Molik

* Dla zespołu Teatru Muzycznego, dla dyrektora Andrzeja Chmielarczyka i wszystkich tych, którzy od lat czekali na otwarcie nowej, stałej siedziby Teatru Muzycznego, pierwsza premiera na jego scenie to ogromne wydarzenie także w sferze emocjonalnej. Pan, który z lubelskim teatrem jest związany incydentalnie i to od niedawna, zapewne tak tej inauguracji nie przeżywa?

– Też podchodzę do niej emocjonalnie, dlatego że to się udziela. Cały wsiąkłem w ten w pewnym sensie odświętny nastrój. Sam przygotowywałem dwie premiery na scenie Domu Kultury Kolejarza w warunkach już nie tyle skromnych, co wręcz żałosnych i wspomnienie tego powoduje, że chciałoby się pokazać to, czego nie można było tam zrealizować. Tu, w nowej siedzibie narodziła się na przykład możliwość lepszego oświetlenia – doprawdy dużo mamy tego światła. Tu otrzymaliśmy szansę na pełną, prawdziwą zabawę w teatr. Ujawniają się oczywiście i braki…

* Jakie?

– Wyciągi są nie za wysokie, znowu nie będzie można zmieniać płynnie dekoracji. No i na scenie stoją symboliczne dwa słupy wspierające konstrukcję, które teraz we Wreszcie na swoim służą jako kolumny na Olimpie. W przyszłości staną się one – muszą się stać – stałym elementem dekoracji w wszystkich nowych realizacjach Teatru Muzycznego.

* A czy nowości w wyposażeniu, ich opanowywanie rzutuje w jakiś sposób na przygotowanie inauguracyjnego widowiska?

– Technika spędza nam sen z oczu. Ludzie się dopiero do niej przyzwyczajają a przy tym – co naturalne w takiej sytuacji – pojawia się w nich chęć zabłyśnięcia, pokazania co już potrafią. I tu rodzi się pytanie, czy jesteśmy w stanie już na premierze zrealizować wszystko to, co zostało zamierzone. Ostateczne ustawienie świateł odbędzie się dopiero w sobotę, w dzień premiery. W samym widowisku jest pewien nastrój podniosłości i jest dowcip. Staramy się, żeby działo się ono w kilku wymiarach, używamy nawet wyciągu, dzięki któremu jeden z artystów fruwa nad sceną. Niestety, nie działa zapadnia na scenie i Hades, który – jak na niego przystało – miał się pojawiać z podziemia, wkracza na nią z boku.

* Przekonał mnie Pan, że w pełni utożsamia się z tym, co się dzieje w Teatrze Muzycznym w czasie być może najwiekszego święta w jego ponad półwiecznej historii. A proszę zdradzić, jak Pan zareagował na propozycję reżyserowania widowiska inaugurującego pracę teatru w nowej siedzibie?

– Ucieszyłem się bardzo. Poczułem się wybrany. Jeżeli na jubileusz teatru – fakt, ze przesunięty w czasie – i na otwarcie stałej sceny mam okazję być reżyserem uświetniąjacego te uroczystości spektaklu, to czuję się dopieszczony.

* Przypomnijmy, że do tej pory wyreżyserował Pan w lubelskim Teatrze Muzycznym…

– Bajkę O krasnoludkach i sierotce Marysi i operetkę Hrabina Marica.

* Przy ich realizacji wykazał się Pan nieprzeciętnym poczuciem humoru. Czy sądzi Pan, że to zadecydowało o tym, że dyrekcja Teatra Muzycznego wybrała Pana na relizatora Nareszcie na swoim czyli Uwierz w cuda?

– Być może. Ale chyba także niekonwencjonalne podejście do tematu. Nie chciałem żeby był to koncert, który prowadzi konferansjer i zapowiada: – A teraz wystąpi nasza zasłużona artystka, która zaśpiewa arię taką a taką z takiej a takiej operetki. Chciałem to ubrać w formę. Sztuka to forma. Trzeba przynajmniej zacząć od formy, żeby widz mógł załapać konwencję. Kultura, teatr sięga starożytności, więc pomyśleliśmy sobie, że do niej z przymrużeniem oka nawiążemy. Trzy żywioły – Woda, Powietrze i Ziemia – działają jako tło spektaklu dla Bogów Olimpijskich. Natomiast pendant we wstępie wskazuje na nawiązania do tej uroczytości, do otwarcia po ponad 50. latach starań prawdziwej siedziby Teatru Muzycznego.

* Taki odskok do starożytności daje spore możliwości realizacyjne.

– Bogactwo starożytnych elementów, greckich i rzymskich strojów, nawiązanie do tradycji antyku pozwala stworzyć przedstawienie bardzo baśniowe. Repertuar został dobrany pod główną linię tematyczną. Jest Zeus, jest Apollin, są muzy, centaury, syreny – wszystko, co się kojarzy z operetką. Zresztą takie są pierwociny operetki, ona od początku odnosiła się do starożytnej tradycji. Anna Nowak, która stworzyła scenariusz, spróbowała wszystko to ubrać w słowa a dzięki baśniowemu urządzeniu, jakim jest zegar w tronie Zeusa, w drugim akcie przenosimy się w czasie.

* Do Paryża?

– Tak, do Paryża czasu rozkwitu operetki. Tam czeka już nas – że tak powiem – operetkowa jazda bez trzymanki. Dialogi są nieduże a rozwój akcji taki, że każdy będzie rozumiał, o co chodzi. To takie „the best of” – pojawią się największe przeboje nie tylko operetki, ale i musicalu, nawet kabaretu, jak nawiązanie do Eugeniusza Bodo, ale trochę inne niżby się ktoś spodziewał. Więcej w tej części muzy szalonej, bardziej podkasanej, z finałowym kankanem na czele i kupletami nawiązujęcymi do bieżącej sytuacji i do uroczystości. chodzi przy tym wszystkim o to, żeby każdy z solistów miał okazję do indywidualnego popisu.

* I występuje cały zespół Teatru Muzycznego?

– Jak najbardziej! Grają wszyscy, to się artystom tego teatru należało, to jest ich prawdziwe święto. Oprócz wspomnianej Anny Nowak, autorki scenariusza, realizatorami są jeszcze: Lucjan Jaworski Ryszard Komorowski – kierownictwo muzyczne, Przemysław Śliwa – choreografia, Jerzy Rudzki – scenografia i Ewa Baranowska – przygotowanie chóru oraz, rzecz jasna wszyscy pracownicy lubelskiej placówki.

* Podobno ta rewia ma być rozbudowana i jako pełnospektaklowe widowisko wejśc do stałego repertuaru teatru?

– Postaramy się załapać dwie piłkarskie połowy, czyli dwa razy po 45 minut. wymaga to już niewielkich zabiegów. Druga część już trwa trzy kwadranse a pierwszej brakuje do nich dziesięciu minut. Możliwość większego popisu otrzyma m.in. artystka, która ze względu na chorobę nie mogła być obecna na wszystkich próbach i w tej chwili gra mniejszą rolę.

* Jak, jako reżyser, zachęciłby Pan lubelską publiczność do przyjścia na dzisiejszą premierą Nareszcie na swoim czyli Uwierz w cuda?

– Powiedziałbym, że nie jest to zwykły koncert, ale jak na koncercie zobaczą, usłyszą to, co najlepsze w operetce, musicalu, kabarecie, no i w lubelskim Teatrze Muzycznym.

* Dziękuję za rozmowę.

Rozm. Andrzej Molik

Fot. Jacek Babicz

Kategorie:

Tagi: /

Rok: