Przedwiośnia czar

* FELIETON DOMU

Oj, dokuczyła nam zima w tym roku niemożebnie. Mamy jej absolutnie dosyć, chociaż wiele wskazuje na to, że wszystko doczeka finału jak w anegdocie o pewnym dziennikarzu telewizyjnym, który zaczynął karierę podczas pamiętnej zimy stulecia. Szef zapytał go: – Jak tam z zasypanymi ludźmi? A on, reporter co się zowie, odpalił: – Dzwoniłem od panów od odśnieżania i powiedzieli, że cała sprawa zakończy się happy endem! My też czekamy na szczęśliwy koniec znienawidzonej pory roku, tropimy wszelkie przejawy przedwiośnia i np. z rozkoszą przez okno oglądamy, jak nasza męska latorośl od wtorku gra w kosza na dworze w krótkich (sic!) spodenkach. Czyni to zresztą na tym samym boisku w wąwozie, gdzie Nasze Czujne Motorowe Syzyfki – jak ich kiedyś nazwaliśmy – po dwóch tegorocznych podejściach do budowy lodowiska wciąż nie odniosły sukcesu i niwątpliwie tej zimy już nie odniosą. W tym tropieniu jesteśmy tak zapamiętali, że już z półtora miesiąca temu (pamiętacie Państwo nagle ocieplenie na początku lutego?) daliśmy się, jak to uroczo mawiała nasza żona, wygłupić w błąd. Sądziliśmy, że wiosna przyjdzie do nas wcześniej, bo żeńska latorośł odkryła na trawniku za wieżowcem mnóstwo kopców kretów. Ale widać krety, jak te niedźwiedzie w Bieszczadach, o których niedawno donosiły media, wyjrzały tylko na świat, by stwierdzić: – Za wcześnie! I wpędziły nas w melancholię.

Teraz, tuż przed nastaniem wiosny kalendarzowej już takich zmyłek się nie obawiamy, chociaż zawsze będziemy pamiętać ten kwietniowy wściekły atak zimy sprzed kilku lat, gdy podróż autem z firmy na 3 Maja do domu na graniczącej z Ponikwodą Kalinie nie zajęła nam jak na codzień 6-9 minut, tylko 2,5 godziny i dodatkowe 1,5 na zaparkowanie wozu pod domem. Tydzień później jechaliśmy na Roztocze przez Giełczew i Wysokie. Między tymi miejscowościami podczas tego ataku śnieżycy ludzie spędzali noc uwięzieni w smochodach. A my oglądaliśmy już zieleniące się drzewa. I na to teraz czekamy. To znaczy nie na jeszcze jeden nawrót mrozów i sniegu, tylko na wysyp róźnych przejawów nadchodzącej wiosny. Bo gdy ona nadchodzi, jesteśmy gotowi wiele wybaczyć rządowi Millera, Naszym Drogim Drogowcom, decydentom, którzy obuli nas w droższe obiady w szkołach i droższe wbrew pozorom przejazdówki MPK, pani minister, która nakazała dzieciom zdawać na maturach języki obce mimo posiadania przez nie poważnych certyfikatów a nawet tym manipulantom z światowych władz siatkówki, którzy okradli mistrzynie Europy, czyli nasza Złotka z możliwości startu na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach. I tylko z jednym nie potrafimy się pogodzić. Nie potrafimy, bo nie życzymy nikomu tego strasznego dyskomfortu psychicznego jaki przeżywa się niejednokrotnie wyjeżdżając z Reala z koszykim pełnym zakupów. To często sprawunki na kilka tygodni, często zakupione po wielokrotnym ocenianiu swych możliwości i przeliczeniu każdego grosza. I gdy już jedziemy do auta, podchodzi kobieta (rzadziej mężczyzna), patrzy na te dobra i prosi o wsparcie w jej biedzie. I to jest szok! Tyle, że taki preceder uprawiany jest nie tylko na kojarzonym od zawsze z zaciskaniem pasa przednówku. Przedwiośnie to jednak zupełnie inna sprawa, a wiosna to już tylko sama słodycz. Przybywaj!

Kategorie: /

Tagi:

Rok: