Przyjaźń ponad podziałami
* Jest Pan pomysłodawcą Festiwalu Kultury Polskiej i Ukraińskiej, który odbywać się będzie w Lublinie w sobotę i niedzielę. Jak zrodziła się idea tej imprezy?
– Urodziłem się na Zamojszczyźnie, na granicy przeplatania kultur. Były tam polskie miejscowości bardziej niż inne wysunięte na wschód i – na odwrót – ukraińskie wysunięte na zachód, na terytorium polskojęzyczne. Życie wśród obu narodów, stykanie się z ich kulturą, z tradycyjnymi obrzędami, to wszystko zafascynowało mnie. Te dwa narody potrafiły współistnieć ze sobą, dawać i brać. Teraz, gdy zmierzamy razem do Unii Europejskiej, kultura polska i ukraińska mogłyby wzbogacić kulturę Europy. I żeby nie zapomnieć o tym współistnieniu, o przenikaniu naszych kultur, gdzie tak wiele jest wzajemnych zapożyczeń, wpływów, rzuciłem ideę Festiwalu Kultury Polsko – Ukraińskiej, czy, jak to ostatecznie zostało ustalone, Festiwalu Kultury Polskiej i Ukraińskiej.
– Jak się okazuje, rzucił Pan tę ideę na podatny grunt…
– Moi pracownicy i przyjaciele szybko ją podjęli. Żeby można było realizować ideę wspólnoty kultur, religii, narodów, zostało powołane Stowarzyszenie Wspólne Korzenie. Mówimy o wspólnocie społecznej, religijnej, ale nic tak nie przemawia do ludzi, jak kultura i to właśnie na bazie kultury chcemy budować przyszłość w sferze nauki, gospodarki, spraw społecznych. Kultura będzie nas zaprzyjaźniać ponad podziałami. To wspaniałe narzędzie prowadzące do współpracy, które daje gwarancję, że te dwa narody, polski i ukraiński będą współistniały. Powtórzę słowa Zbigniewa Brzezińskiego, który powiedział, że bezpieczna i bogata Europa będzie istnieć wówczes, gdy oparta zostanie o kraje linii Francja – Niemcy – Polska – Ukraina.
* Kiedy powołane zostało Stowarzyszenie Wspólne Korzenie?
– Pod koniec ubiegłego roku.
* Czy to wtedy zrodził się też pomysł festiwalu?
– Tak. Jego zajawką, zapowiedzią, był koncert zorganizowany 29 października w hali MOSiR z udziałem Katarzyny Gaertner i Aidy.
* Aida zaśpiewa równiaż na głównym koncercie festiwalowym, który się odbędzie w sobotę na Placu Zamkowym?
– Koncert będzie miał bardzo bogatą obsadę. Ukrainę mają reprezentować zespoły Tercja Pikardyjska, Mandry, Barwy Lwowa i polonijna grupa dziecięca Cantate Domino z Sambora. Nasza strona wystąpi z Mieczysławem Szcześniakiem i z Lubelską Federacją Bardów na czele, ale zagra też kapela Drewutnia a Aida ze swoim zespołem Max Klezmer Band wykona dumki po polsku i po ukraińsku. Mam również nadzieję, że Aida zaśpiewa razem z Mieczysławem Szcześniakiem słynną filmową Dumkę na dwa serca, no i planujemy, że wszyscy wykonawcy razem na koniec zaśpiewają Sokoły, które będą miały też wersję ukraińską, bo dokonaliśmy tłumaczenia tej tradycyjnej polskiej pieśni.
* Sobotni koncert nie jest oczywiście jedynym punktem programu?
– W niedzielę odbywać się będą liczne imprezy na deptaku i na staromiejskim Rynku. Zagra między innymi Orkiestra św. Mikołaja, która nie może wystąpić w sobotę, bo miała już zakontraktowany koncert gdzieś indziej. Otwarta zostanie w Ratuszu i w MDK nr 2 wystawa prac ukraińskiego fotografika Wasyla Pyłypiuka. KUL organizuje jako imprezę towarzyszącą międzynarodową konferencję Stanisław Vincenz – humanista XX wieku. Będzie licytowana XVII-wieczna litografia przedstawiająca hetmana Chmielnickiego, która podarował – dziękuję za ten piękny gest – doktor Jan Sęk, prezes Fundacji Promocji spraw Słowiańskich. Będzie się działo bardzo, bardzo wiele.
* A jak na ideę festiwalu reaguje strona ukraińska?
– Bardzo pozytywnie. Otrzymałem wiele podziękowań za to, że podjęłem się organizacji festiwalu. Mamy potwierdzenie, że w jego organizację wchodzą nasze partnerskie miasta na Ukrainie – Łuck, Ługańsk i Starobielsk – a także, że uczyni to Lwów. Chodzi o samorządy tych miast, merów a także gubernatorów, czyli tamtejsze wojewódzkie władze państwowe. W ramach festiwalu nastąpi odsłonięcie na cmentarzu przy ul. Lipowej pomnika żołnierzy atamana Symona Petlury z Ukraińskiej Armii Ludowej, którzy w 1920 r. byli naszymi sojusznikami w wojnie z bolszewikami i wiem, że zbiórka funduszy na ten pomnik odbyła się też w Łucku i łuckiej obłastii. Dla mnie to ważne, że władze i stowarzyszenia prowadzą taką akcję. Jest to też forma pokazania, jak szanujemy groby i pomniki i forma przypomnienia, że oczekujemy także tego z ukraińskiej strony, jakkolwiek muszę przyznać, że same tamtejsze władze mają pełne zrozumienie do kwesti grobów naszych przodków.
* Jakie oczekiwania wiąże Pan z Festiwalem Kultury Polskiej i Ukraińskiej?
– Jeśli się okaże, że będzie to duże wydarzenie o randze międzynarodowej, oczekuję, że festiwal wejdzie na stałe do kalendarza imprez, imprez, które przekraczają granice miasta i państwa. Mam nadzieję, że zostanie przez wszystkich przyjęty życzliwie i na to też będę oczekiwał.
* A czy są jakieś nadzieje, że festiwal będzie się odbywał również na Ukrainie?
– Oczywiście przedstawiłem taką propozycję merom i władzom zaprzyjaźnionych miast i mam nadzieję, że podchwycą ten pomysł, ale niezależnie od ich decyzji, my będziemy festiwal kontynuować. Byłoby – rzecz jasna – wspaniale, gdyby mieszkańcy Lublina mogli pojechać do Lwowa na taką imprezę i należy wierzyć, że kiedyś dojdzie ona tam do skutku. Mieszkańców Lwowa i wszystkie osoby z Ukrainy, które będą miały ochotę przyjechać do Lublina, już dziś zapraszam na festiwal w naszym mieście.
* Ile osób organizuje ten pierwszy festiwal?
– Biuro organizacyjne liczy pięć osób, ale pomocy udziela nam dalszych kilkanaście osób, między innymi wolontariszami są studenci ukraińscy i polscy.
* Dawno rozpoczęliście prace organizacyjne?
– Tak naprawdę dopiero w połowie marca, jednak kolejną edycję festiwalu zaczniemy szykować następnego dnia po zakończeniu tegorocznego. Wiele też będzie zależeć od tego, czy strona ukraińska włączy się czynnie w organizację, bo wówczas festiwal odbywałby się przemiennie, w jednym roku u nich, w drugim u nas.
* Czego im i nam należy życzyć. Dziękuję za rozmowę.
Andrzej Molik
Fot. Emilia Szumowska
Kategorie: Kurier Lubelski
Rok: 2001