Rąbek tajemnicy

Jola Sip jest nie tylko ozdobą Lubelskiej Federacji Bardów jako jedyna kobieta w ośmioosobowym towarzystwie, ale i bardzo mocnym jej wzmocnieniem głosowym. Był taki moment, jeszcze przed zawiązaniem federacji, gdy wydawało się, że spośród wywodzących się z Lublina laureatów Studenckiego Festiwalu Piosenki, to ona najszybciej zrobi prawdziwą karierę sięgającą poza opłotki naszego miasta i poza zaczarowany krąg przeglądów piosenki literackiej.

Jola z sukcesem występowała na FPP w Opolu, była o krok od dostania się do finału wrocławskiego Przeglądu Piosenki Aktorskiej i tylko koteria autorów forujących tam swoich wykonawców, zastopowała próbę przebicia się drobnej lublinianki do elity śpiewających artystów. To chyba wtedy ktoś napisał, że ze swoim głosem, interesującą interpretacją i temperamentem estradowym, powinna reprezentować Polskę na konkursie Eurowizji w miejsce wysyłanych tam pretensjonalnych gwiazd. Tak źle Joli nigdy nie życzyłem, ale nie ulega wątpliwości, że gdyby znalazłaby wtedy jakąś życzliwą duszę wspierającą ją w robieniu owej kariery na ogólnopolskim forum, mogłaby być dziś tak popularną wykonawczynią jak Renata Przemyk, Justyna Steczkowska czy Natalia Kukulska.

Tymczasem Jola Sip znalazła jedynie wsparcie kolegów z federacji, a wcześniej od zawsze otrzymywała je indywidualnie od Jana Kondraka, który pisząc jej teksty i muzykę, konsekwentnie kształtował tak chrakterystyczne oblicze artystyczne Jolki. Kiedy dziś ktoś uważa, że elektryczne brzmienie przygotowywanych przez nią do nagrania utworów będzie pewnym zaskoczeniem dla fanów, nie pamięta zapewne, że na długi czas przed założeniem federacji Kondrak przygotował jej recital prezentowany w HADESIE, który muzycznie miał taki właśnie charakter. Był to program dopracowany w każdym szczególe. Nigdy nie zapomnę, jak dziennikarze otrzymali na stoliki pełne, elegancko przygotowane dossier z zestawem wszystkich wykonywanych tego wieczoru tekstów, z krótkim biogramem artystki i nazwiskami towarzyszących jej muzyków z rockowej świdnickiej kapeli. Profesjonalizm!

A jednak to dopiero teraz, po latach (tak, czasową odległość od tego wydarzenia trzeba liczyć już w lata!) Jola Sip nagra swą pierwszą solową płytę, na której, jak się okazuje, znajdą się i utwory – a przynajmniej jeden, Barmanjola (a może jeszcze Herbata z cytryną?) z tamtego pamiętnego recitalu. Nie jest to sprawiedliwe, że „dopiero”, ale sprawiedliwości w show-biznesie nigdy nie było i wypada się cieszyć, że w ogóle do tego nagrania dochodzi. Jaki będzie to album, nikt się chyba jeszcze nie ośmieli wyrokować, bowiem wkroczenie do studia nastąpiło raptem wczoraj, w poniedziałek 7 maja (niechże „siódemka” będzie szczęśliwa!), jednakakowoż piosenkarka i jej koledzy muzycy odsłonili rąbka tajemnicy prezentując materiał przygotowany do nagrań na sobotnim (5.05) koncercie w Miejskim Ośrodku Kultury w Świdniku.

Właściwie był to pełny rąbek, bo wysłuchaliśmy wszystkich piosenek przeznaczonych do nagrania płyty A poza tym… Jak można było się spodziewać, składa się ona w absolutnej większości z utworów autorstwa Jana Kondraka. Dwanaście z czternastu piosenek wyszło spod jego pióra a po jednej napisali: nieżyjąca już niestety Agata Budzyńska (delikatne jak mgiełka, liryczne wyznanie Chcę cię obronić) i bard z Radzynia Podlaskiego Jacek Musiatowicz (nieco przewrotny, dowcipny Film). Wszystkie aranże są wspólnym dziełem towarzyszących Joli muzyków a kapela ma ciekawy skład, bo oprócz podpór LFB Pawła Odorowicza (altówka) i Piotra Selima (klawisze), tworzą ją rockmeni Wojtek Cugowski (gitara), Krzysztof Nowak (bas) i Tomek Deutryk (perkusja). Ten ostatni, o ile dobrze pamiętam, jako jedyny grał w zespole występującym we wspominanym hadesowym recitalu.

Chociaż wysłuchałem wszystkich utworów gotowych do nagrania, nie czas jeszcze na recenzję, tym bardziej, że akustyka w nie zapełnionej do końca przez widzów sali MOK jest nie najlepsza i teksty piosenek, które miały mocniejsze brzmienie z gitarowymi riffami i ostrym rytmem perkusji i basu, niestety były prawie nieczytelne. Przyznam się zatem jedynie, że będę miał na płytowym wydaniu A poza tym… kilku faworytów, w tym bez wątpienia spokojną a dobitną piosenkę tytułową. Wciąż świetna jest Jolowa interpretacja Barmanjoli, jednej z najświetniejszej piosenek w twórczym dorobku Janka Kondraka. Kapitalną oprawę, wyłącznie z metrycznym rytmem perkusyjnego automatu, perkusji i altówki otrzymała Przedpokojowa, rzecz tak gorzka, że ten skąpy aranż tylko tę gorycz podkreślił. Coś podobnego da się powiedzieć o wykonaniu i oprawie „samobójczej” Chodź do mnie wodo i tej „szpitalnej” perełki Kołysanki starowinki. Z dynamicznych opracowań, preferowałbym zaś Gzy z solówkami altówki i gitary i krótką wokalizą solistki (ale to ta piosenka była najboleśniej niezrozumiała) i najmocniejszy wokalnie Odludny pociąg.

Jak nie trudno policzyć, niewiele już pozostało utworów nie wymienionych, a przecież warto wspomnieć dobrym słowem i o tych pozostałych, na przykład o sztandarowym hicie Joli Mój nie mój czy bodaj młodszym Imperium intymności. I to wszystko kiedyś – oby jak najszybciej! – usłyszymy na solowej płycie Joli Sip. Natomiast, żeby zobaczyć, jak dobra jest ona aktorsko i tanecznie, jak doprcowane ma gesty i z jaką swobodą się porusza po estradzie, trzeba będzie poczekać na koncerty promujące album. I na to też czekam! A dyrektorowi świdnickiego MOK Leszkowi Olechnowiczowi, który dzięki temu, że udostępnił Joli Sip i jej kolegom salę ośrodka na próby, mógł przednagraniowy koncert zorganizowć (podziękował Joli za tę piękną formę podziękowania), wyrażem wdzięczność, że już teraz mogłem to wszystko zobaczyć i wysłuchać.

Andrzej Molik

Kategorie:

Tagi:

Rok: