Rachunek

Nazwijmy to sobie tak. Człowiek złożony jest z porażek. I ze źle umiejscowionych intencji. Coś w tych dniach wiem na ten temat. Nawet u bezrozumnych może to skutkować pewną refleksją.

Powiedzmy tą. Sprowadzającą się do rachunku sumienia. Dlaczego, zaproszony na te łamy dobrze ponad 1,5 roku temu przez mego obecnego szefa, nie poddałem się nigdy jego sugestii, a nawet prośbie, żeby me wpisy blogowe były krótkie, co najwyżej na 1500 znaków?

Mądralińscy mają to do siebie, że wydaje się im, iż wiedzą lepiej. Na przykład, krusząc kopie pod sztandarmi walki ze spłaszczeniem wiedzy humanistycznej. Brakami przygotowania do zawodu krytyków najświeższego chowu. Wszechobowiązującą homogenizacją kryteriów i popartym nieprawdopodobnie dobrym samopoczuciem besserwiserstwem ferujących artystyczne wyroki.

To brzmi jak intelektualny zew. Ładnie (?). Znowu można popaść w samozadowolenie. Tyle, że mój przyjaciel Grzegorz Kondrasiuk – sam nie wiem, czy już doktor teatrologii UMCS, czy wciąż doktor in spe, w każdym razie intelekt wzbijający się swobodnie ponad owe nowe dziennikarskie trendy – który w kręgach teatralnych zrobił karierę podpisując się w necie pod recenzjami jako Marceli Rozwadowski, powtarza mi ciągle: – Pisz krótko, to podstawowa blogowa zasada!

Rachunek. Ile to, „bywalcowi”z własnego naznaczenia, wydarzeń, w których uczestniczył, umknęło w ich odnotowaniu? Tylko z powodu fałszywego założenia, że powróci do nich „poważnie” w odpowiednim czasie? Całe korowody!

Może uda się poniektóre, przynajmniej niedawne, jakoś odratować?

Kategorie:

Rok: