Remanenty wystawowe 2

Kontynuuję to, czego wczoraj nie zdołałem dokończyć.

CISZA MONOCHROMÓW

Wydawało się, że osierocenie Biura Wystaw Artystycznych przez Andrzeja Mroczka, twórcy koncepcji tej instytucji, która dzięki niemu stała się sławna w całym kraju, a także poza jej granicami, sprawi po jego śmierci upadek pewnych wartości. Ekipa BWA stanęła jednak na wysokości zadanie i konsekwentnie wraca do niezrealizowanych pomysłów b. dyrektora – np. na przełomie października i listopada realizacją międzynarodowej wystawy Odległość bliskości, z udziałem artystów z Białorusi, Litwy, Polski i Ukrainy – i można mieć uczucie, że Andrzej jest wciąż wśród nas. Najmocniej można było to odczuć, gdy 19 grudnia nowojorski dziś artysta Krzysztof Zarębski zaprezentował w Galerii Grodzkiej BWA przy Grodzkiej 5a Performance dla Andrzeja Mroczka, do organizacji którego rękę także dołożył Ośrodek Sztuki Performance Centrum Kultury. Jednak wcześniej w tym miejscu oraz w sąsiedniej Galerii Labirynt 2 przy Grodzkiej 3 zaistniała wystawa Cisza monochromów według koncepcji Mroczka. Ta z kolei to dopełnienie dyptyku jaki stworzyły razem z ekspozycją Energia koloru, ostatnią otwartą na Grodzkiej jeszcze za życia pomysłodawcy i kuratora (w połowie maja). Obydwie poświęcone zostały roli, jaką w dziele sztuki zajmuje kolor.

Do tej pośmiertnej, jesiennej, gromadzącej dzieła sprowadzone do jednobarwności albo powstałe przy zastosowaniu wąskiej gamy barwnej opartej na bliskich sobie tonach, zaproszeni zostali Andrzej Bielawski, Jan Buczkowski, Aleksandra Artymowska, Pierre André Ferrand, Karolina Jaklewicz, Krzysztof Klimek, Daria Milecka, Włodzimierz Pawlak, Anna Szprynger, Urszula Ślusarczyk, Tomasz Tatarczyk, Zbigniew Warpechowski, Marian Warzecha i Ewa Zawadzka. Trudno recenzować wszystkie dzieła aż tylu twórców. Przyznam się zatem tylko, że zarówno zamysł jak i realizacja podobają mi się bardzo, bo przebywanie w kręgu tak oszczędnej sztuki, to kontemplacyjny relaks bez bombardowania nadmiarem środków. Chociaż i tu znalazło się dzieło używające – przy całym stonowaniu palety barwnej – sporą ilość chwytów formalnych. Mówię o wręcz krzykliwej w tym towarzystwie Ciszy Zbigniewa Warpechowskiego z 1992 r. Jeden z najczęściej goszczących w BWA Mroczka artysta, połączył tu olejny obraz z półkoliście zwieńczonym otworem okiennym, przez który widać w oddali jakiś kinetyczno-geometryczno-kosmiczny obiekt, z powtarzającą kształt otworu, stojącą na ziemi pod obrazem szybą z napisem:

CISZA

ćmi…

skwierczy

szumi

CZAS

EM

oraz jeszcze z bardziej wysuniętym do widza słupkiem, na którego szczycie malutka, spatynowana rzeźba kobiety w fotelu posadowiona jest na tle jeszcze jednego, tylko zminiatyruzowanego i malowanego radośniejszymi kolorami powtórzenia okna. Żeby było bardziej frapująco, od brzegu krążka, na którym posadowiona jest ta scena, zwisa na sznurku szkło powiększające. Możemy wziąć je w rękę i przyjrzeć się jaką Warpechowski wykonał misterną robotę, żeby osiągnąć połyskliwość patyny na fałdach sukni kobiety czy świetlistość malarskiej miniatury z tego okienka.

Inni moi faworyci z Ciszy monochromów, to: * Minimalistyczny obraz z 2008 r. z cyklu Przezroczystość, zawsze ciekawie poszukującej swej odrębnej artystycznej drogi Urszuli Ślusarczyk; * Darii Mileckiej Na środku drogi (2009), z ledwo wydobywającym się z tła lekko wypukłymi literami tekstem Carlosa Drummonda de Andrade pod tym samym tytułem; * W dowcipny sposób eksponowane, ustawione razem na dwóch krzesłach i oparte o ścianę trzy obrazy Włodzimierza Pawlaka, Historia koloru. Niebieski 6, Historia koloru. Czerwony 2, Historia koloru. Żółty 3 (wszystkie 1990), w których chyba można przebierać i wyciągać na wierzch ten, który nam się najbardziej podoba; * Tegoroczny akrylowy obraz bez tytułu Anny Szprynger, z subtelnymi jak zwykle u niej abstrakcyjnymi formami o walorach kalejdoskopu, mozolnie malowanymi cieniutkim pędzelkiem oraz inna praca bez tytułu, także z tego roku, świadcząca o najnowszych poszukiwaniach młodej lubelsko-warszawskiej artystki (nota bene ulubienicy Mroczka), z równomiernym rytmem linii 10 pudełeczek na białym tle, zdobnych w podobne jak tam formy.

Wystawa, którą gorąco polecam, będzie jeszcze czynna do 10 stycznia 2010.

AGNIESZKA CIEŚLIŃSKA-KAWECKA

Było obszernie, teraz będzie krócej, chociaż otwarta 11 grudnia w Galerii ZPAP Pod Podłogą przy Krakowskim Przedmieściu 62 perełkowa wystawa grafik Agnieszki Cieślińskiej-Kaweckiej, prowadzącej pracownię w Katedrze Grafiki Warsztatowej warszawskiej ASP, jest prawdziwą ozdobą i świetnym końcowym akcentem udanego roku w galerii prowadzonej przez Lucynę Mazurek. Trudno mi nawet ustalić, na czym to polega, ale od razu po wkroczeniu do piwnicznych pomieszczeń i pierwszym spotkaniu z pracami tej artystki, ulega się jakieś magii. One zawłaszczają widza, opętują go i zaczarowują. Korzystanie przez Cieślińską z techniki serigrafii i intaglio (o ile wiem, ta zaczerpnięta od nazwy rodzaju gammy – szlachetnego lub półszlachetnego kamienia ozdobionego wklęsłym reliefem – technika, obejmuje akwafortę, akwatintę i odprysk). pozwala jej łączyć niemal fotograficznie – a więc z obecnością światłocienia – odwzorowane twarze czy części ciała człowieka, z płaskimi, monochromatycznymi (znowu jak u Mroczka!) domalunkami czy dorysowniami, które są dopełnieniem charakteryzacji postaci, która przed grafikiem odsłania swe tajemnice. Robi to ogromne wrażenie. Efekt bywa obezwładniający. Sama artystka w krótkim expose w katalogu nazywa ten zestaw Figuracje i poprzedza cytatem z szekspirowskiego Makbeta: „Nie sposób z twarzy człowieka wyczytać ścieżek jego umysłu”. A może jednak można? U Agnieszki Cieślińskiej-Kaweckiej?

I tę ekspozycję, którą polecam bardziej niż gorąco, można jeszcze Pod Podłogą oglądać i to przez cały styczeń, bo wg mej wiedzy następny wernisaż w sztandarowej acz małej galerii lubelskiego oddziału ZPAP przewidziano dopiero w lutym.

**********************************************************************************************************************************

Tym tekstem zamykam krótką jeszcze, dopiero 2,5-miesięczną, działalność blogową w roku 2009. Wszystkim swoim Czytelnikom życzę jak najbardziej szczęśliwego, obfitego w sukcesy roku 2010. Do siego!

Kategorie: /

Tagi: / /

Rok: