Rzecz o namietnościach

W czerwcu bieżącego roku Lubelska Federacja Bardów odbierała przyznaną przez Dział Kulturalny Kuriera Lubelskiego Nagrodę Tomka (nazwaną tak od imienia Tomka Kawiaka, twórcy stanowiącej materialny dowód lauru statuetki) za Największe Wydarzenie Artystyczne sezonu 1999/2000, za które uznaliśmy jej program dedykowany pamięci Kazimierza Grześkowiaka. Jednym z zadeklarowanych przez Kurier skutków wyróżnienia była obietnica szczególnych preferencji dla laureata na łamach naszej gazety.

Tak sie jednak złożyło, że przez te kilka mięsiecy, które upłynęły od wręczenia nagrody, mogliśmy raczej obserwować indywidualne poczynania członków federacji. Z recitalami występowali Marek Andrzejewski (w HADESIE, ale i w minioną sobotę w radiowej Trójce), Marcin Różycki Piotr Selim. Solowe płyty wydali w tym czasie Igor Jaszczuk Jan Kondrak a do nagrania szykują się kolejni artyści. Jako zjednoczona federacja nasi bardowie występowali rzadziej a jeśli, to ze starymi programami. Dopiero w październiku podczas Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Konfrontacje Teatralne, w towarzyszącej mu autorskiej imprezie Igora Jaszczuka Festiwalowe Varietes, Lubelska Federacja Bardów zaprezentowała premierowy koncert nowych piosenek. Trzeba było poczekać jeszcze ponad miesiąc, żeby program mogło zobaczyć nie tylko wąskie, festiwalowe grono, ale i większe rzesze lubelskiej publiczności. Stało się to w minioną niedzielę, oczywiście w Kawiarni Artystycznej HADES, która jest siedzibą konfederatów a my mamy wreszcie okazję wywiązać się z kurierowego zobowiazania, co z przyjamnością czynimy jak najszybciej.

Koncert na Konfrontacjach wysłuchałem częściowo. Gnany innymi, teatralnymi obowiazkami, wszedłem do hadesowej kawiarni dopiero w trakcie szóstego z wykonywanych utworów (Racja stanu Janka Kondraka). Ale, że i porzedzajace go piosenki – z jednum wyjątkiem -zdążyłem usłyszeć podczas recitali śpiewajacych je wykonawców, nie dopadł mnie tzw. syndrom inżyniera Mamonia, głoszącego – jak pamiętamy z Rejsu – że dobre są te dzieła, które już znamy. Jest to o tyle ważne, że słyszałem po niedzielnym koncercie marudzenia, iż to nie to, co dawne piosenki bardów. Ja tak nie sądzę. Nowe piosenki, jak roboczo nazywają program członkowie federacji, są świetnym materiałem na obiecywaną nam z estrady przez Igora nową płytę i jeśli trzeba uczynić jakieś korekty w materiale, to jedynie kosmetyczne.

Rzecz jest o namiętnosciach, o emocjach, ich falowaniu i przybieraniu różnych form wyrazu, z tym, że dominantą pozostaje miłość – taka od rozanielenia jej obecnością po zwątpienie. Otwierajacy koncert Czarny bard Igora Jaszczuka ma w sobie coś z autoironii i z kpin z całego stanu nawiedzonych wykonawców piosenki artystcznej. Bez wątpienia bard powinien mieć środki do życia, więc Marek Andrzejewski ogłasza w następnej piosence, biorąc cały świat za świadków, że nie będzie już płacił podatków. Ale Piotr Selim wkracza już w Ku słońcom w sferę uczuć wzniosłych acz gorzkich, pytając słowami Hanny Lewandowskiej, czy przypadkiem miłości stojacej na poboczu sił nie ubyło. Bossa-nova Pół na pół (albo Mały człowiek) Lewandowskiej i Selima w wykonaniu Joli Sip, włączy w emocjonalną tematykę dojrzewanie i jej bohaterka zakomunikuje z wdziękiem: No widzisz, jakoś dorosłam. Jak kontrę, a może spodziewany skutek dorastania, można odebrać Kieliszek Marcina Różyckiego, bolesną wiwisekcję artysty, kto wie czy nie owego czarnego barda z otwarcia. Zamyka pierszą szóstkę utworów (tylu jest śpiewajacych wykonawców w federacji) Racja stanu Jana Kondraka kipiąca szyderstwem aż bolesnym, ale i boleśnie prawdziwa a przy tym fantasycznie inteligentna.

Na drugim biegunie emocji znajdzie się wzuruszajaco piękna, liryczno-refleksyjna piosenka Marka Andrzejewskiego Czarna z 8 b, która się wydaje wyrazem triumfu miłości mądrej, spokojnej, trwałej. Jakże rozpaczliwie brzmi po niej śpiew Joli Sip w Chodź do mnie wodo (tekst i muzyka Jan Kondrak), jakkolwiek te myśli samobójcze są nad wyraz spokojne. Zupełnie inny wydźwiek ma ostre, wykrzyczane przez Marcina Różyckiego a rewelacyjnie przyjete przez publiczność jego Nienawidzę, rodzaj manifestu życiowego i wyraz goryczy płynącej z obserwacji świata wokół nas. Jeśli napisałem o falowaniu nastrojów, to w tej części wieczoru uwidoczniły sie one najbardziej, jako że Małe miasteczko Igora Jaszczuka, działało po piosence Marcina jak plaster miodu na serce a refren Na jałowej ziemi kwiat / jak bożego palca ślad / daje wiarę w życia cud / i na piękno wzmacnia głód, można by uznać za natchnione przesłanie tego programu, w którym tak wiele piękna na tak małej przestrzeni poetyckiej, muzycznej, artystycznej zawarto.

Były jeszcze w tym ciepło przyjmownym programie: dowcipna Szarlotka Piotra Selima (słowa tradycyjnie Hani L.), kolejny śpiewany felieton satyryczny Janka Kondraka Drapowany traper o pozerach spotykanych na zyciowych szlakach, zadziwiająco refleksja o katzu i zawstydzajacych Przebudzeniach Marcina Różyckiego, namawiająca do opamietania się partnerów życiowych (Zrób coś z tym – brzmi szlagwort) piosenka Marka Andrzejewskiego Nie my, lecz ja i ty, Janek Kondrak liryczny, ścigajacy uciekajacą miłość w Kto tam będzie, ponowna deklaracja o cudzie życia (które nie jest miodem, ale zawszeć…) we Wszystko gra Piotrka, głęboko przekonujące wyznanie – stwierdzenie Igora, że wszystko już było, było by, gdyby nie my, w powstałym na skutek spotkań ze słynnym olsztyńskim kabaretem Czerwonym tulipanie i wreszcie był radosny, gospelowaty finał Imperium namiętności w wykonaniu Joli i porywjacego widzów chórku pozostałych bardów i wszyscy w Kawiarni Artystycznej HADES mogli zaśpiewć: Kochamy, kochamy i wszyscy mogli stwierdzić pospołu z artystami, że wysoko niesie nas miłości wielka fala. I ta najszlachetniejsza z namietności – miłość – tego wieczoru zwyciężyła, a że w takiej otoczce, to tylko miło.

Nie muszę chyba dodawać, że w przypadku Marka, Igora, Janka i Marciana, śpiewali oni piosenki z własnymi tekstami i muzyką, ale, że powyżej nie było to wyraźnie zaznaczone, czynię to. Muszę natomiast dodać, że stronę muzyczną – jak zwykle ciekawą, podbudowujacą wykonywane przeboje, bo to są już w wiekszości prawdziwe hity piosenki literackiej – tworzyli także Paweł Odorowicz – wiolonczela i Vidas Svagzdys – gitara i kierownictwo muzyczne całości. Kurier czeka na zrealizowanie obietnicy, że Lubelska Federacja Bardów pojawiać się będzie teraz w HADESIE co miesiąc a wówczas i my będziemy się wywiązywać ze swego zobowiaznia, o którym było na poczatku.

Andrzej Molik

Kategorie: /

Tagi: / / / / / / / / /

Rok: