Smile – władca pogody

Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, że Kabaret Smile może być następcę naszego najsłynniejszego kabaretu Ani Mru-Mru, po obejrzeniu w czwartek w Chatce Żaka premiery jego trzeciego programu mógł się ich zupełnie wyzbyć. Trzech bardzo już sprawnych aktorsko facetów – jeśli nie w rajstopach, to np. w damskich strojach kąpielowych – potrafi tak władać pogodą ducha widowni, że przez bite dwie godziny tłum przepełniający salę widowiskową ACK UMCS niemal nie przestawał zrywać boków ze śmiechu.

Niektóre nowe skecze czy piosenki – a pokazano wyłącznie świeżyznę – już w pierwszym praniu okazały się wprost mistrzowskie. Do takich należy „Marzenie”, pyszna scenka, w której sytuacja znana dobrze w czasach kapitalistycznego wyścigu szczurów została zaprezentowana a rebours. Tu nie bezrobotny manel stara się się o pracę w renomowanej firmie ( – Mnie nie zależy! – powtarza jak mantrę), tylko jej prezes po Harvardzie musi się do niego umizgiwać i błagać o przyjęcie posady. Kiedy wyciąga argument ostateczny – własne CV, podpity delikwent oddziera dół kartki, komunikując mu: – I została ci tylko podstawówka! Równie pardany jest skecz o wizycie mężczyzny z depresją u psychologa. Nie wolno zdradzać wszystkich grepsów i puent, więc tylko odnotuję jedną z refleksji tego ostatniego: – To ciekawe, że żona powoduje depresję, a depresja nie powoduje żony. Jednak absolutnym mistrzowstwem jest ryzykowna parodia kretyńskich quizów tv w rodzaju „Nocne igraszki” pt. „Bambini bikini”, z odgadywaniem haseł (tu zwierzę domowe KO..), bo do zabawy wciągana jest dziewczyna z widowni. Z jej komórki chłopaki przebrani za plażowe panienki dzwonią do jej koleżanek i toczy się gra zupełnie na żywo, gdzie wszyscy na sali słyszą telefoniczne odpowiedzi. Liczy się więc refleks, dowcip budowany a vista i Smile udowadnia, że wspiął się na wyższe piętro kabaretowej sztuki.

Bryluje Andrzeja „Duffy” Mierzejewski, posiadacz naturalnej vis comica, który potrafi zagrać wszystko, od schizofrenicznego psychologa, po mięśniaka Davida Hasselhoffa. Ale i Paweł „Szwagier” Szwajgier doskonale wie jak ograć swoje misiowate warunki fizyczne, a Michał „Kinio” Kincel to już nie tylko pierwszy śpiewający głos kabaretu, ale i rasowy komik. Nie do przecenienia jest też robota akustyka Kamila Sochalskiego, bo gros skeczy budowana jest generowanymi przez niego dźwiękami. Oczywiście nie wszystkie numery premiery są w pełni udane, ale Smile chciał sprawdzić wszystkie nowalijki na publiczności. Stąd – o co można było mieć jedyne pretensje – tasiemcowa długość programu. Jednak widzowie z Chatki byli i z tego powodu przeszczęśliwi i wciąż domagali się bisów, chociaż już dawno minął czas następnego wydarzenia w sali – seansu kinowego.

Andrzej Molik Fot. MM

Kategorie: /

Tagi:

Rok: