Symbol

Dla nowożytnego świata zaistniała w roku 1820, gdy jej odkrycie rozsławiło wyspę Milo na Morzu Egejskim, a w zasadzie 60 lat później, bo tyle się w Paryżu zastanawiano, czy ją pokazać publicznie. Już wiek później (z ogonem – chyba w roku 1992) Wenus z Milo odkrył dla siebie niżej podpisany. Wprawdzie znajomy, jak mawiała żona, wygłupił nas w błąd, opowiadając, jakie to przeżycie nas czeka, gdy ujrzymy ją w Luwrze samotnie królującą na szczycie wejściowych schodów, bo się okazało, że stoi tam nie ona a Nike z Samotraki, ale i randka w salach sztuki greckiej zrobiła wrażenie.

Co tu dużo gadać, nawet teraz, kiedy Wenus z Milo trochę utraciła względy koneserów i archeologów obrażonych na to, że nie jest, jak pierwotnie sądzono, klasyczną rzeźbą z V wieku p.n.e., pozostaje symbolem piękna a użyta w reklamach, daje gwarancję sukcesu, bo utożsamia się ją z idealną perfekcją. Datowana ostatecznie na późne lata II w. przed Chrystusem, robi wszystko, żeby udawć rzeźbę wcześniejszą. O jej głowie mówi się, że jest z końca V w., o nagim torsie i jego proporcjach, że to typowy wiek IV (fachowcy wiedzą: odległość pomiędzy piersiami jest taka sama, jak pomiędzy nimi i pępkiem) a dopiero spiralna figura dostępna ze wszystkich stron, wyrzeźbiona została na modłę charakterystyczną dla epoki hellenistycznej.

Powiadają też, że jest w swym pięknie zimna. Gdzie tam! Mnie się zawsze będzie kojarzyć z dziewczynami, które, kradnąc od Wenus pomysł, opasują na plaży biodra zwiewną materią obiecującą, że zaraz się z nich zsunie i są przez to sto razy bardziej powabne niż wytrawne kusicielki w majtkach skrytych pomiędzy pośladkami.

Andrzej Molik

„Wenus z Milo”. II wiek p.n.e. Luwr. Paryż.

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: