Szklany nieprzezroczysty temat

Ruszyliśmy się z domu w niedzielny wieczór, bo nas skusiła telewizyjna gala zorganizowana z okazji ogłoszenia wyników intermedialnego plebiscytu na lubelskie wydarzenie roku. Zaproszenia do dużego studia TVL żeśmy nie posiedli, więc postanowiliśmy dojechać tylko na jej końcówkę. Zbliżała się godz. 20. Dowódcą dowożącej nas z głębokiej Kaliny podwody mianowaliśmy tradycyjnie (taki wieczorny zwyczaj) własne żeńskie potomstwo. Już w drodze do samochodu okazało się, że pada marznąca mżawka i że zamiast iść, ślizgamy się. Jazda po szklance należała więc do tych odbywanych z duszą na ramieniu. Córka kurczowo ściskała kierownicę i co i rusz hamowała silnikiem. My nerwowo pogryźliśmy kilka – wstyd się przyznać – papierosów. Dopiero na Głębokiej dało się dostrzec piaskarko-solarkę lub solarko-piaskarkę Naszych Drogich Drogowców, odwiecznych bohaterów Kuriera Przyspieszonego przed jego cudowną metamorozą w ten oto domowo ciepły felieton, który jednakowoż nie ma zamiaru od wieloletniej tradycji się odcinać.

Pod gmach przy Raabego podjechaliśmy w momencie, gdy pierwsi goście wymykali się już ze studia tv opanowanego akurat przez piękny, trzyosobowy odłam klanu Steczkowskich. Na swój pojazd czekał kolega artysta, a w wyjściowych drzwiach pojawił się sam jaśnie nam panujący prezydent miasta. Zgodnym chórem (cóż za lizusostwo!) ostrzegliśmy najwyższą władzę Lublina, że tuż za schodami może wpaść w poślizg i wywinąć przysłowiowego. Orła – znaczy się. I tu nas skusiło, żeby wystąpić też solo. Zażartowaliśmy sobie coś na temat skuteczności działań rzeczonych Naszych Drogich D. Reakcja nas powaliła. Musiał pan prezydent ciężko przeżyć plebiscytową porażkę swoich faworytów (zwycięzca, Muzeum Lubelskie, dzieki Bogu nie podlega miastu, bo mogłoby podzielić los Galerii Starej BWA straconej przez ratuszowe władze na rzecz narszałkowskiej biblioteki), bo jął na nas wykrzykiwać, że ma już dosyć tych uwag na temat drogowców. A później wyrzucił z siebie wiekopomną myśl. Że to nie – tu skorzystał z naszej poetyki – Nasi Drodzy Drogowcy, a (sic!) kierowcy wciąż są nieprzygotowni na zmiany warunków drogowych.

Jako jeden z tych tumanów, którzy podczas deszczu połączonego z mrozem szklanki na jezdniach przewidzieć nie potrafią, po naukach Naszego Dobrego Miejskiego Pasterza pomyśleliśmy sobie, że czas zamknąć się w chałupie i zajmować co najwyżej szklanką herbaty lub piwa. Ze starego nawyku (efekt deklaracji złożonej wobec przyspieszonych Czytelników) i z ciekawości sprawdziliśmy jeszcze, że za miejsce prezydenckich nauk, czyli ul. Raabego konkretnie odpowiadają N. Drodzy KOM-EKO Drogowcy. Ale to nas – wierzymy, że odwrotnie niż interlokutora – nie uspokoiło, więc zasiedliśmy przed szklanym ekranem. Pokazywano stłuczki spowodowane przez durnych jak my szoferów. Nerwy i nam na ten skandal puściły. Walnęliśmy szklanką w Bogu ducha winną szybę okna. Nie trzeba dodawać, że szklaną. Poleciała. A nasze męskie potomstwo przypomniało sobie, że gdzieś na murze widziało napis: ”Szklarz Urbanek kituje w podwórku”.

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: