To jest taniec!

SPOTKANIA TEATRÓW TAŃCA

Trzy dni VI Międzynarodowych Lubelskich Spotkań Teatrów Tańca pokazały jak wielki twórczy potencjał tkwi w tej młodej dziedzinie sztuki. Program tegorocznej edycji festiwalu nie jest przeładowany, ale dobór zaproszonych grup był perfekcyjny i dzięki temy mamy możność oglądania całej palety odmian tańca zaprzęgniętego dla potrzeb teatru.

Jak wiele może być tych odmian, świetnie pokazał cykl „Capture”, zbiór siedmiu filmów zrealizowanych na zlecenie Arts Council of England. Każdy obraz to inne ujęcie tańca, inny sposób obrazowania. Ale najlepszej lekcji historii tańca w ciągu minionych stu lat udzieli w sobotę Tom Roden i Pete Shenton. Od nich zacznijmy krótkie omówienie spektakli pokazanych do niedzieli.

New Art Club – Wielka Brytania – „This is modern”. Prawdziwy przebój festiwalu. Dwaj tancerze wiodący bez emocji przegląd technik i chwytów stosowanych w tańcu współczesnym doprowadzili widzów wypełniających do ostatniego miejsca salę Chatki Żaka do prawdziwych konwulsji śmiechu. Uczyli i kpili, bawili i pokazywali świetne minispektakle. Mistrzostwo świata!

Yann Marussich – Szwajcaria – „Blue Provisoire”. Największa kontrowersja Spotkań i jednocześnie największa prowokacja. W zasadzie nie spektakl, a performance z nawiązaniem do eksperymentów Johna Cage’a. Performer jest unieruchomiony, porusza się kamera pokazująca jego ciało. Dla mnie w obszarze teatru nieporozumienie. Dla wielu – odkrycie i poezja.

Aura Dance Theatre – Litwa – „Extremum mobile”. Przed spektaklami poniedziałkowymi przedstawienie najczystsze w formie, najbardziej teatralne. Klarowne w treściach i zaprezentowane przez świetnych, niezwykle sprawnych tancerzy. Zasłużone owacje.

Dance Theatre Gallery – Białoruś – „Silence”, „The power of fate” i „Blooming may”. Trzy urocze, kameralne etiudy, w tym dwie z tancerką, która niewątpliwie musiała wyjść z baletu klasycznego. W drugiej – męskiej – pozorny dowcip przeistacza się w dramat. Trzecia, na trójkę tancerzy, jest już żartem prawdziwym. Smakowite.

Bubulus Dance Company – Hiszpania – „Item”. Przgadana opowieść o poszukiwaniu drugiego człowieka rozpisana na cztery tancerki i frapującego świadka (ta strzelba nie wystrzeli do końca) z nowatorskim, kapitalnym wykorzystaniem krzesł rozrzuconych w scenicznej przestrzeni. Jedna scena dojmująca. Próba tanecznej współpracy przy „Więc pijmy” z „Traviaty” Verdiego zkończona totalnym fiaskim w momenci gdy pieśń osiąga forte i nogi same rwą się do tańca. Ciekawe doświadczenie, aczkolwiek stanowczo za długie.

O dwóch teatrach prezentujących się w poniedziałek wiczorm napiszemy odrębnie.

ANDRZEJ MOLIK

Kategorie:

Tagi: /

Rok: