Transformacje

BRYTYJCZYCY W GALERII STAREJ BWA

Dzięki goszczącemu w Lublinie Festiwalowi Brytyjskiemu mamy rzadką okazję spotkania z współczesną sztuką znad Tamizy i to reprezentowaną nie przez jednego czy dwóch artystą, ale od razu dziewięciu.

Owszem, nie możemy narzekać, że jesteśmy od dzisiejszej twórczości plastycznej Brytyjczyków odcięci i niezorientowani w ich poczynaniach. Sama Ines Abado, zadomowiona w Anglii Portugalka, na wystawie otwartej w czwartek 17 października w Galerii Starej BWA sprawująca funkcję kuratora, gościła już u nas bodaj ze cztery razy. Jednak obecnie trafia się nam znaczący przegląd trendów, poszukiwań, dokonań twórców z kraju szczycącego się nową Tate Gallery, słusznie uchodzącą za jedno z najważniejszych miejsc prezentacji najnowszej sztuki w Europie, a chyba i na świecie.

Natomiast można się zastanawiać, czy naszego spojrzenia na współczesną sztukę brytyjską nie ogranicza to, że artystom uczestniczącym w wystawie „Przez Powierzchnie / Through the Surface” został z góry narzucony temat ich dzieł. Osobiście uważam, że to niezwykle ciekawe posunięcie, bo próby tworzenia ekspozycji przeglądowych, mających za zadanie pokazania całości obecnych dokonań plastyków na ogół kończą się fiaskiem. Takie wystawy oskarżane są o wszystkoizm, o pomieszanie stylów i sposobów prezentacji. Lubelska na ich tle jawi się jako klarowna, nawet przy różnorodności form wypowiedzi dziewiątki Brtyjczyków.

Jak zatem poradzili oni sobie z zadanym tematem, którym jest przemiana i tymczasowość? Rzecz jasna bardzo różnie. Mo Thorp i Paul Whittaker posługują się powtarzanymi a la longue na telewizyjnym ekranie projekcjami video. W pierwszym przypadku obserwujemy w wędrówce przez leśne ostępy, pojawiającego się i znikającego „Obcego”. Odbiór jest subiektywny, kamera jest naszym wzrokiem, słyszymy szelest poszycia, po którym „stąpamy”. Może tak ludzie widzą UFO? „W świetle lamp” Whittakera to nokturnowa scenka powtarzająca się z ledwo dostrzegalnymi modyfikacjami. Przyczyną transformacje zdaje się być jedynie ułomność naszej percepcji. Świat się zmienia, czy my się zmieniamy?

Mało mogę powiedzieć o „Daj mi trochę tego, co już straciłeś” Ruth Rosengarten, bo jej „list” rozpisany na pół szerokości ściany i przetykany prymitywizującymi obrazkami bez wątpienia zawiera jakiś dowcip, ale mało zachęca do angielskojęzycznej lektury. Podobnie – choć już z innych względów – małe wrażenie robi „Rysunek Nr 2,3,4” Andy Price’a (trzy owalne formy na przezroczystej taśmie) i dwukrotnie powtarzane (raz cztery formy, raz pięć) „Szepty” Freyi Purdue. Są wypowiedziami malarskimi (czy quasi-), ale że z kręgu abstrakcji, to i deszyfracja nie jest łatwa. Zupełnie inaczej jest z „Prawem dysfunkcji”. Michael John Wright na szkolnej tablicy i obok niej przy pomocy szparowanej kalki i pojawiących się w okienkach fotografii stworzył sugestywne dzieło o naszej cywilizacji pełnej wojen i niesprawiedliwości. Na drugim biegunie da się postawić Leslie Hakim – Dowek. W „Mantelpieces” bawi się zestawieniem sfotografowanej kiczowatej serwantki z telewizorem i figurką Matki Boskiej z Lourdes („Dziewica & TV) ze spisaną obok, lekko kpiarską opowieścią o cudownym uzdrowieniu. Też znak czasu?

Wreszcie mamy dwie instalacje robiącące – przynajmniej według mnie – największe wrażenie, a przy tym całkowicie adekwatne do tematu transformacji i ulotności – tymczasowości. Pani kurator Ines Abado swe „Wędrowne światło” zbudowała z dwóch drewnianych domków, z których mniejszy, dolny, dźwiga przekrzywiony większy, tak jakby wyrastał spod jego narożnika jak grzyb. W czystej, prostej formie zawarte jest masę treści i metafor. Każdy wybierze swą interpretację, bo tych dzieło Angielki z Portugalii podsuwa cały szereg. Inną zupełnie materią posłużył się John Newling. Jego praca „Gdzie miejsce staje się umiejscowieniem” niesie jeszcze więcej metafor i działa porywająco. Oto zadrukowany materiał wywinięty z roli osadzonej na podłodze płynie pod sufit, bu tam przemienić się w tkwiącą na wieszku, skończoną co do nitki, co do szwu i guzika marynarkę. Realność zamieniona w magię, chociaż to „tylko” produkt powstały z półproduktu. Także memento. Także symbol. I ironia. Gorzka, bo rachująca nasz czas i nasze czasy. Transformacja skończona, a przecież znowu – znając materię rzeczy – tymczasowa. Idźcie, spróbójcie przywdziać tę marynarkę. Poczujecie, że o świecie wiecie dużo więcej niż przed przekroczeniem progu Galerii Starej. Tak brytyjska lekcja. ANDRZJ MOLIK

Fot. Emilia Szumowska

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: