Tropy i emocje

Leszek Mądzik – któryż to już raz? – zaskoczył najnowszym spektaklem „Kir” i licznych wielbicieli jego sztuki i nielicznych oponentów, szczególnie tych, którzy zgłaszają pretensje o afabularność jego przedstawień. Zaskoczył skończenie wysublimowaną wizją sprawiającą, że mamy do czynienia z bodaj najlepszym spektaklem w szeregu ostatnich czterech, pięciu premier Sceny Plastycznej KUL. Ale zaskoczył także wyznaczeniem szeregu tropów, które ułatwiają „czytanie” przedstawienia tym szczególnie, którzy domagają się racjonalizacji nawet wbrew słowom Madzika mówiącego, że na rzeczywistość przezeń tworzoną „składają się pewne ostateczne namiętności i stany egzystencjalne, których człowiek nie jest zawsze świadom i z którymi rozum nie zawsze daje sobie radę”.

Czytamy oto w programie do „Kiru” słowa Świętego Augustyna: „Wszak od czasu, gdy każdy z nas zaczął żyć w przezna czonym na śmierć ciele, bez ustanku zachodzi w nim coś takiego, co powoduje zbliżanie się śmierci”. I każdy, nawet ten, któremu nie starczyło przesłanie tytułu sztuki, wie, że chodzi o eschatologię. Przy odrobinie dobrej woli dostrzeże następnie, z samego spektaklu, że tematyce tej nie towarzyszy żaden tragiczny ton, że ma do czynienia z „wypowiedzią” teatralną, plastyczną, artystyczną w ogóle, artysty znakomicie rozumiejącego czym jest śmierć. Dla niego – ukształtowanego w takiej a nie innej religii i obsesyjnie do tajemnicy śmierci powracającego w kolejnych swych pracach.

Mamy także tropy plastyczne, odbicia osobistych fascynacji Mądzika, swoiste przetrawienia obrazów, rzeźb wprzęgnięte w odrębną, indywidualną jego wizję. Wiadomo jak oniryczna, ulotna, daleka od rysowania wyraźną kreską ona jest, więc nie można mieć pewności, że w rozpoznawaniu mamy jakąkolwiek rację. Postać objawiająca się nam delikatnie z mglistej poświaty , może być zrówno Świętym Janem (?) z „Piątej pieczęci Apokalipsy” z nowojorskiego Metropolitan Museum of Art, jak i Zbawicielem z innego obrazu El Greka – „Chrystusa niosącego krzyż” z madryckiego Prado. Figury spoglądające na nas z góry w korytarzyku prowadzącym na widownię i wieńczące przestrzeń sceniczną, zdają się być inspirowane rzeźbą gotycką (portale katedry w Chartres? Polichromowane figury z tak lubianego przez Mądzika muzeum w hiszpańskim Valladolid? Grzegorz Królikiewicz kręcący film o powstawaniu spektaklu mówił także o Wicie Stwoszu). Ale i nie można wykluczyć, że to nawiązanie do fresku Mantegny z kopuły w Camera degli Sposi w Mantui. Tam też putta spoglądają w dół, tyle że z iluzjonistycznie namalowanego otworu w sklepieniu a na dodatek, jak w scenie otwierającej „Kir”, dołączaja do nich inne postaci.

Te wędrówki za inspiracjami nie stanowią jednak o odbiorze całości, jeśli nawet nie rozproszają uwagi nad tym, co Leszek Mądzik pragnie nam przekazać, w co nas wciąga także przy pomocy raz delikatnej, kiedy indziej niemal patetycznej muzyki Jana A.P.Kaczmarka. Ten spektakl rozgrywa się w naszej duszy. Osbieramy go nie dzięki wysiłkowi myślowemu a dzięki emocjom. Tymi twórca Sceny Plastycznej umie powodowac do perfekcji. Niżej podpisany, obejrzawszy wszystkie premiery Madzikowego teatru, wie o tym najlepiej. A że pisanie tekstów krytycznych, prób recenzji, jest czynnością racjonalizującą, jest rzeczy nazywaniem, może jeszcze raz sięgnąć do programu i do Św.Augustyna i zadawać sobie pytanie, co dla sztuki Mądzika znaczy ostatnie z cytowanych tam zdań: „Kto do śmierci przeżywa dłuższy okres czasu, nie zdąza do niej wolniej, ale przebywa dłuższą drogę”. Póki co, odpowiedzi nie znam. I może lepiej.

Andrzej Molik

Scena Plastyczna KUL. Leszek Mądzik – Kir. Muzyka: Jan A.P. Kaczmarek. Udział bierze: zespół. Premiera 11 października 1997.

Kurier festiwalowy – II Międzynarodowy Festiwal Konfrontacje Teatralne

nr 6 – 14.10.1997

Scena Plastyczna KUL „Kir”, reż. Leszek Mądzik, muzyka Jan A.P. Kaczmarek

Tropy i emocje

Kategorie: /

Tagi: / / /

Rok: