Trzy nurty

PIERWSZE WRAŻENIA Z KONFRONTACJI

Najwięksi szczęściarze obejrzeli pierwszego dnia VII Międzynarodowego Festiwalu „Konfrontacje Teatralne” propozycje czterech – pięciu teatrów. Nam udało się zobaczyć trzy, w tym jeden z trzema spektaklami. Reprezentowały odrębne teatralne nurty, chociaż dwa z nich mają wspólne korzenie.

Andrzej Molik

534 89 87

Wojna Borowskiego

Studium Teatralne z Warszawy należy do grupy teatrów stanowiących dziedzictwo Gardzienic. Jego twórca Piotr Borowski, reżyser spektakly „Człowiek” pracował przez kilka lat pod okiem Włodzimierz Staniewskiego i okazał się jednym z najzdolniejszych uczniów, bo już na drugich Konfrontacjach został nagrodzony przez krytyków za „Miasto”. Przy najnowszym przedstawieniu wyszedł od „Goga i Magoga” Martina Bubera i stworzył z bardzo sprawnymi, ale fatalnie wygłaszającymi swe kwestie aktorami widowisko nieomal publicystyczne, dotykajace współczesnych problemów. Wojna, która ma stać się remedium (fałszywym) na problemy człowieka pokazana została w sugestywnych, nieomal tanecznych (kłaniają się „Metamorfozy” Gardzienic) sekwencjach wpisanych w przestrzeń budowaną ze skrzynek amunicji (bomba sama w sobie!). Scena cmentarza wojskowego ułożonego z hełmów – kapitalna! Brawa zasłużone, chociaż spektakl zapowiadany na 60 min był za długi o 20 min, o które został przekroczony.

Wnętrza Tabaków

Susanna Tabaka Pillhofer i Jan Toabaka to także dzieci Gardzienic. Poszli inna drogą niż Borowski – w wyciszenie, penetrację wnętrza, własnego i – konsekwencja – ludzkiego sensu largo. „Pustkowie” Shogo Ota okazało się materiałem wdzięcznym. Sterylna przestrzeń z rekwizytami po japońsku sprowadzonymi do minimum (doniczki, klocki drewna, stolik, dwa materace) tylko mocniej wydobywała rytmy, śpiewy (także polskie!), to ekspresyjne to wytonowane gesty, drgania ciał aktorów. Opowiedzieli (ekran z tłumaczeniem z niemieckiego nawet nie przeszkadzał zbytnio) swoim odrębnym językiem teatru o wędrówce w głebiny pamięci. Zrekapitulowali życie, by zrozumić jego sens. O tym spektaklu można myśleć jedynie ciepło.

Rosjanie tańczą

Czelabiński Teatr Tańca Współczesnego powinien być ozdobą innego festiwalu, tego rozpoczynającego się za miesiąc. Ale to dzięki uczestniczeniu w Międzynarodowych Lubelskich Spotkaniach Teatrów Tańca jesteśmy lepiej przygotowani do odbioru takich spektakli jakie zaproponowali Rosjanie. Najciekawsze – nie tylko z powodu tego, że panowie mogli rozkoszować się widokiem pięknych piersi trzech tancerek – było pierwsze pt. „Szkice z natury”. Przy zachwycającej sprawności zespołu (także trzech panów), pomysły choreograficzne zapierały dech a sensy zawarte w „fabule” – te sny, te tęsknoty, te pulsujące namiętności – okazały się bardzo klarowne i pociągające. Miło też było oglądać, jak w „Piaskownicy” po dziecięcemu wodzi za nos (dokładnie wodzi nimi na nici z kłębka wełny) trzema partnerami tancerka wcielająca się w dziewczynkę przeczuwającą swą kobiecość. „Oczekiwania” na dwie tancerki i trzech tancerzy dopełniły udany wieczór w Teatrze Muzycznym, spotkanie z teatrem, który trzeba też pochwalić za fantastyczne operowanie muzyką opartą na konkretnych, rzeczywistych dźwiękach świata.

Fot. Jacek Babicz

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: