Uczta

Przed kilku laty, wtedy gdy ten artysta Piwnicy pod Baranami cieszył się zdcydowanie większą niż dziś popularnością, krążacy po kraju Leszek Wójcicki pojawiał się w Lublinie z regularnością zegarka i zawsze jako konferansjer towarzyszył mu Marek Pacuła, dziś z różnym skutkiem próbujący cementować krakowski kabaret po odejściu w lepsze światy nieodżałownej pamięci Piotra Skrzyneckiego. Z racji obowiązków a niekiedy i dla czystej przyjemności byłym widzem tych licznych popisów i jedna sprawa zawsze doprowadzała mnie do białej gorączki. O ile śpiewający aktor potrafił modyfikować swoje recitale, tak jego zapowiadacz aż do bólu powtarzał te same enterprenerskie grepsy i często bardzo wesołe, ale wciąż te same dowcipy.

Przypomniały mi się te moje dawne kwasy przy okazji recitalu Jan Kondrak i jego mistrzowie zaprezentowanego w ostatnią sobotę (31.01.2001) w Kawiarni Artystycznej HADES. Nie będę pisał z niego recenzji, bo już to niedawno czyniłem po takim samym solowym występie Kondraka w Klubie Rejs. Ale to własnie obecność na obu recitalach, pozwoliła mi dostrzec to, czego nie wychwyci – podobnie ja w przypadku powrotów Wójcickiego i Pacuły – widz, który jeden raz styka się z artystą pojawiającym się na tej czy innej estradzie. Otóż Jan Ko, który każdą niemal pisosenkę poprzedza nasyconym pięknymi treściami słowem wiążącym, ani razu, ale to ani razu nie powtórzył w HADESIE zapowiedzi z Rejsu. W każdym przypadku była to opowieść, która rozszerzała mą wiedzę o utworze i o tym, jak powstał czy jak się nim zainteresował nasz bard. W każdym przypadku była to prawdziwa uczyta intelektualna, zastrzyk myśli strzelistych a zwięzłych, takich co całości przydają niewiarygodnej barwy, a przebywanie z którymi staje się czystą rozkoszą umysłu.

Wtedy sobie też pomyślałem, że może w tym kryje się nieszczęście Kondraka jako barda nie do końca spełnionego, który nie może broń Boże narzekać na wielbienie przez masową widownię. Tacy prawdziwi artyści, którym obce są ukłony w stronę chałtury i chadzanie po sprawdzonych scieżkach popularności (bo to stała akalamacja dla dowcipów Pacuły zmyliła go, że są wciąż uwielbiane, co po czasie się okazało nieprawdą), wciąż nie mają u nas łatwego życia i ustalonej renomy. Ale ja wciąż będę wolał artystyczną metodę Janka i gdy piszę „uczta”, to mam też niepohamowaną ochotę zadać gwałt naszemu pięknemu językowi i do wszystkich chałturników zakrzyknąć: Uczta się! Uczta od Jana Kondraka!

Molik

Kategorie: /

Tagi:

Rok: