VATem po książkach

Minister finansów Grzegorz Kołodko pragnie od przyszłego roku obłożyć książki jednoprocentowym podatkiem VAT. Przeciw takiemu rozwiązaniu protestują już niemal wszyscy upatrując w nim główną przyczynę spadku czytelnictwa przy postępującym zubożeniu społeczeństwa. Niestety, rozwiązanie takie już zaakceptowała Komisja Polityki Gospodarczej, Budżetu i Finansów naszego parlamentu i w ciągu najbliższych dni Sejm zadecyduje czy pomysł lobby finansowego wejdzie w życie.

Przeprowadziliśmy szereg rozmów wśród lubelskich księgaży, wydawców, włascicieli hurtowni książek i – generalnie – środowisk kulturalnych i naukowych. Wszystkich bulwersuje nieobecność przedstawiciela Ministerstwa Kultury i Sztuki na obradach wspomnianej komisji sejmowej. Czary goryczy dopełnia fakt, że „nasz” minister kultury Zdzisław Podkański, zajęty personalnymi przepychankami z dyrektorem Departamentu Książki Andrzejem Rosnerem (notabene ten uparcie walczył od lat przeciw pomysłowi finansistów), nie miał czasu wyraźnie oprotestować rozwiązania likwidującego zerową stawkę podatku VAT dla słowa drukowanego. W ten sposób Zdisław Podkański był przez długi czas jedynym ministrem kultury Polski postkomunistycznej, który nie zgłaszał sprzeciwu wobec prób ustanawianiu takiego podatku.

Wypowiadający się o 1-procentowym obłożeniu książek VATem, nie kryją zdenerwowania. – To jest taki pomysł – mówi Zygmunt Buczak, dyrektor d/s marketingu – jakby ktoś nam zaproponował wybór pomiędzy zachorowaniem na raka albo na AIDS. Wiadomo, że następuje gwałtowne zubożenie społeczeństwa oraz, że książka jest artykułem, który ostatnio najbardziej zdrożał. W ciągu roku skok cenowy sięga 30-40 procent. Więc zastanówmy się, czy jest to arykuł pierwszej potrzeby? Dla wielu, dla studentów, naukowców – tak. Dla kowala z Ursusa – nie. W ciągu dwóch lat o 40 procent spadło czytelnictwo, teraz nastąpi jego dożynanie. Społeczeństwo jeszcze bardziej zuboży sie intelektualnie!

– Przy obecnym poziomie kultury – mówi Danuta Gacka, właścicielka księgarni przy ul.Królewskiej 11 – takie rozwiązanie jest niemożliwe a dokładnie – niedopuszczalne. Ofiarą podatku padną przede wszystkim ci, którzy w wkrótce będą decydować o przyszłości Polski – studenci, uczniowie, dzieci rodziców, których nie stać już nie tylko na encyklopedie, słowniki czy leksykony, ale i na podręczniki. Mam znajomości u góry – dodaje wskazując na niebo – i będę się modlić o zdrowy rozsądek sejmowych decydentów. Jeden procent rozsądku mi wystarczy – kończy nie bez ironii.

Należy sobie uświadomić, że podatek VAT na słowo drukowane dotknie też prasę (czytaj: jej czytelników) oraz instytucje o charakterze kulturotwórczym czy naukowym. – Sytuacja jest dosyć absurdalna – mówi Edward Balawejder, dyrektor Muzeum na Majdanku. – Wydajemy opracowania o charakterze naukowym i informatory, które nie sposób nazwać książką komercyjną. Nie dosyć, że dopłaci do tych wydawnictw odbiorca, to my odprowadzimy te pieniądze do tego samego budżetu, który absolutnie nas nie rozpieszcza dotacjami na działalność. Bardzo to bolesne, że książki wartościowe, z przesłaniem o zachowanie pamięci o dokonanych zbrodniach, książki o zaistnienie których powinni zabiegać wszyscy, mają ratować finanse państwa.

Dyrektor Buczak z KAW, zrobił nam też teoretyczne wyliczenie unaoczniające, że książki wcale nie będą droższe o jeden procent, ale co najmniej o pięć procent. W drodze od wydawcy przez hurtownika, który nie prowadzi przecież działalności harytatywnej i dolicza marżę plus VAT od ceny z marżą (przcież ma swoje wydatki – wynajęcie lokalu, światło i.t.p.) i poprzez księgarnie, które naliczają sobie swoją marżę (ok.25%), książka, która kosztuje na początku – powiedzmy – 10 złotych, trafi do czytelnika w cenie 14.93 zł plus 1% VAT od tej sumy. Ta sama książka dziś kosztuje w księgarni ok.14 złotych.

– Rezygnacja z zerowego podatku VAT na słowo drukowane – podsumowuje dyr. Zygmunt Buczak – na pewno nie zachwieje budżetem państwa, ale bez najmniejszej wątpliwości zachwieje budżetem rodziny.

***

Badania angielskie wykazały, że 1-procentowy podatek VAT powoduje 5-procentowy spadek czytelnictwa. W Polsce może to wyglądać jeszcze gorzej. Dodajmy teraz ten wynik do 40-procentowego spadku czytelnictwa w naszym kraju w ciągu minionych dwóch lat. Następnie dodajmy dalsze straty, które spowoduje wprowadzenie już w kolejnym, 1998 roku, 2-procentowego VAT. Pytanie na miarę wkraczania w XXI wiek: w którym roku Polacy przestaną w ogóle czytać książki? Pytanie drugie: czy nie lepiej dokonać od razu zbiorowego samobójstwa?

Andrzej Molik

Wstawki do tekstu

1

Według danych International Publishers Associatin w Genewie (podajemy za Rzeczpospolitą) zerowy VAT obowiązuje m.in. w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Norwegii, Estonii, Litwie, Łotwie, Rosji a także w Brazylii, Argentynie, Kolumbii, niektórych stanach USA. W takich krajach takich jak Dania czy Szwecja, gdzie obowiązuje nawet 25-proc. VAT, wszystki podręczniki kupowane są uczniom przez szkoły i istnieją programy dofinansowania zakupów książek przez biblioteki. Trudno też porównywać kondycję finansową wydawców niemieckich (7% VAT) czy francuskich (5,5% VAT) ze słabym rynkiem książki w Polsce.

2

W Bułgarii, Kanadzie, Ukrainie i na Węgrzech – krajach, które ostatnio wprowadziły VAT na książki – obroty na rynku książki spadły niemal dwukrotnie.

3

Wpływy do budżetu państwa z tytułu wprowadzenia podatku VAT na słowo drukowane nie przekroczą nawet 6 mln złotych. Różnica w wielkości dochodów budżetowych po tej operacji może się nawet zmieścić w granicach błędu planistycznego budżetu państwa – uważa były wiceminister finansów Witold Modzelewski.

Kategorie:

Tagi: /

Rok: