Wielki kozienaliowy huk

Estradę postawiono przed przejściem pomiędzy blokami Amor i Babilon, na osi ul. Radziszewskiego, toteż zespół Dżem doskonale było słychać w sobotę jeszcze pod Teatrem w Budowie. Ale i w bok od tej osi, na skrzyżowaniu Sowińskiego i Al. Racławickich czuło się zza bloków puls mocnej muzyki, a na południe od niej mieszkańcy os. Piastowskiego mogli chyba słuchać utwory bez otwierania okien. Kozienalia, UMCS-wska część Lubelskich Dni Kultury Studenckiej kończyły się z – dosłownie – wielkim hukiem, a ciąg trzech plenerowych koncertów od czwartku do soboty mocno nadwyrężył słuch, a zapewne i inne organa tłumu odbiorców.

Dołożyła swą rękę do tego pewna znana lubelska firma makaroniarska, nieco nadużywając uprawnienia sponsora. Postawiła na trawniku flankowanym ulicami Radziszewskiego i Langiewicza swój namiot reklamowy z wyjącą dyskoteką, sytuując go pomiędzy estradą a rozległym piwnym miasteczkiem z ławkami pod parasolami. Ludzie, ktorzy tam chcieli wysłuchać występy zaproszonych gwiazd, byli ogłuszani przez dyskotekę, albo narażani na nieznośną kakofonię mieszających się dźwięków i rytmów płynących i ze sceny i z namiotu firmy, której jedynym alibi było to, że rozdawała do pogryzania paluszki. Na piątkowym koncercie Braci i Kombii, a szczególnie poprzedzających je trzech młodych zespołów, było nieco rzadziej niż następnego dnia. Siedząca w ogródku przed Chatką dwudziestoparoletnia Agnieszka, nie kryła, że chociaż nie jest studentką, nie mogła nie przyjść posłuchać swgo ulubieńca z Braci – Piotrka Cugowskiego. Zachwycała się jego głosem, a że krzewy zasłaniały widok na scenę, nie wytrzymała i pobiegła pod nią sprawdzić „jak on dziś wygląda”. Kiedy wokalista wystującego następnie zespołu Kombii zaśpiewał stareńki refren „Każde pokolenie ma swój czas”, jakiś student rozbawił swe towarzystwo odzywką: – No, to teraz milcz! Ale gdy się okazało, że nowa wersja Kombi – z jednym „i” w nazwie więcej i jednym muzykiem ze starego składu mniej – odpłynęła od skompromitowanego słodkiego disco w stronę ostrego rocka, młodzi odbiorcy zespół szybko zaakceptowali, nawet z nim podśpiewując inny leciwy przebój „Nie ma zysku”.

Chociaż koncerty rozpoczynały się o godz. 19, zbity tłum ludzi na sobotnią gwiazdę, Dżem, musiał czekać do 21.50. Wcześnie najmocniej z czterech supportów nakręci atmosferę śląski Raven, szczególnie wykonując swoją wersję „Zegarmistrza światła” Tadeusza Woźniaka, hitu jeszcze starszego niż dżemowa fomacja. Dawni buntownicy z Dżemu okazali się w dzisiejszej wersji bardzo ekologiczni i pokojowi, proponując: „Ty i ja zbudujemy dobry świat, wszystkie góry posprzątamy” (wystraczyłoby na drugi dzień posprzątać pobojowisko na parkingu i trawnikach przed Chatką) czy „Żyj z całych sił, uśmiechaj sie do ludzi”. Mocniejsza była deko młodsza grupa IRA, która już zupełnie rozkołysała zabrane tysiące ludzi i – ku ich radości a rozpaczy mieszkańców okolicznych domów – zakończyła granie dopiero w niedzielną noc o godz. 1. – Na czwartkowy Air Haus przyszli gówniarze, w piątek dominowali studenci, a dziś, w sobotę była mieszanka – ocenił Tadeusz Niedźwiadek, szef kawiarni Chatka Żaka, który spędził trzy wieczory w bramce jej ogródka, walcząc z osobami próbującymi wnieść z zewnątrz „obce” piwo. – W sumie dziś przy największym tłoku było najspokojniej – dodał i dyskretnie wskazał na kiwających się w rytm muzyki Dżemu razem z nastolatkami i studentami, dwóch panów w bardziej niż średnim wieku, najwyraźniej fanów zespołu w czasie swojej młodości.

Finalizujaca kozienalia Monument Session 5 w odnowionym ad hoc przez żaków b. klubie 5.Element kończyła się już po zamknięciu tego numeru Kuriera.

Andrzej Molik Fot. MM

– dopełnią dziś Bracia i Kombii, a jutro IRA i Dżem oraz w sumie pięć innych zespołów. Będzie zatem wielki dwudniowy huk. Zupełnie inny nastrój zapanuje na kończących się dziś KULturaliach, na których w rocznicę urodzin wspominany będzie Jan Paweł II, a wieczorem odbędzie się koncert symfoniczny.

Przed tygodniem koncerty gościły w muszli Ogrodu Saskiego, teraz miejscem akcji będzie parking przed ACK Chatka Żaka. Dziś od godz. 19 najpierw zagrają lubelski zespół Londyn, śląski Raven i bardzo religijny Aaron. Potem dopiero na scenę wkroczą nasi Bracia, czyli Wojtek i Piotrek Cugowscy, wspierani przez kolegów z zespołu – Patona, Frampola i Sebę. Bracia zakwalifikowali się w tym roku do konkursu Premier Opolskich, z nowa piosenką „Jeszcze raz”. Ponieważ jej premiera odbyła się przed tygodniem, zapewne ją usłyszymy, podobnie jak utwory ze świeżego albumu „Fobrock”. Wieczór zakończy Kombii, kontynuator popowo-dyskotekowego zespołu Kombi z lat 80., powołany do życia wiosną 2003 przez trzech członków tamtej formacji, Grzegorza Skawińskiego, Waldemara Tkaczyka i Jana Plutę. Starzy wyjadaczy estrady nie mogą na takim koncercie nie zaśpiewać takich dawnych hitów jak „Słodkiego, miłego życia” czy „Nasze randez-vous”.

Sobotni koncert o godz. 19 otworzą rockowy Frozen Catz i poppunkowe Fresh Pants, a potem usłyszymy dwie legendy – reaktywowaną w 2002 po siedmioletniej przerwie grupę IRA (po łacinie: gniew), i jeszcze większą – Dżem, jeden z najwybitniejszych zespołów w naszej muzycznej historii, często nazywany polskim The Doors, niestety już dawno występujący bez przbywającego w lepszym świecie Ryszarda Riedla.

Kategorie:

Tagi: / /

Rok: