Wśród braci malować cudnie

Żaden z obrazów bliźniaków nie był po II wojnie pokazywany w w Kazimierzu Dolnym. Tą ekspozycją powracają oni do miasteczka nad Wisłą i ma to wymiar symboliczny. W głównej siedzibie Muzeum Nadwiślańskiego w Kamienicy Celejowska od niedzieli można oglądać wystawę „Pośród braci… – Efraim i Menasze Seidenbeutlowie 1902-1945 – obrazy”, gromadzącą ok. 35 ich prac sprowadzonych głównie z Żydowskiego Instytutu Historycznego oraz z 4 muzeów, 2 galerii i od 4 prywatnych kolekcjonerów.

Nie dosyć, że jest ona świetnym dopełnieniem czynnej od początku czerwca w Galerii Letniej wystawy „W Kazimierzu Wisła mówiła do nich po żydowsku… – Malarze żydowscy w kazimierskiej kolonii artystycznej”, to sama w sobie stanowi ogromną wartość. Nie chodzi przy tym wyłącznie o jej walor odkrywczy – spotkania z twórczością, o której większość z nas nie miała bladego pojęcia, ale o jakość pokazywanego malarstwa, prawdziwie zachwycającego wernisażowych gości wśród których wszak – jak to w Kazimierzu – większość to artyści. Waldemar Odorowski, kurator przedsięwzięcia zwrócił przy tym uwagę na aż na trzy znaczenia pierwszego członu tytułu ekspozycji. Wśród braci, bo dzieła Efreima i Menasze udało się w ostatniej chwili wzbogacić o jeden obraz ich starszego, zmarłego w 1923 r. na gruźlicę brata Józefa, który niewątpliwie – chociaż to terytorium niezbadane – miał wpływ na malowanie bliźniaków. Ci zaś – to drugie znaczenie – mieścili się wśród artystów żydowskiego pochodzenia. Wreszcie Seidenbeutlowie znakomicie czuli się wśród całej braci malarskiej, w tym wśród uczniów Pruszkowskiego nawiedzających plenerowo miasteczko nad Wisłą.

Rzekłbym dodatkowo, że i wśród braci bliźniaków musiała być niepisana umowa, żeby malować cudnie, zadziwiać paletą, swym wyrafinowanym, świetlistym koloryzmem, śmiałością w kładzeniu farb. Najciekawsze na wystawie są martwe natury z oknami, przez które widać miejski pejzaż: „Martwa natura” Efraima i „Widok z okna” obu braci. Przy realistycznie potraktowanych owocach, kwiatach czy fajce na blacie pod oknem, to co widać przez szybę swą skrotowością dotyka abstrakcji. Kolor pierwszego planu potęguje się wobec pewnej monochromatyczności tego drugiego obrazu w obrazie, przedstawionego w tle. Jeszcze bardziej zaskakująca jest „Martwa natura” Menesze z dwoma czarno-białymi japońskimi sztychami, stanowiącymi kontrast dla radośnie słonecznych, trochę zielonkawych jabłek na szklanej paterze i dwóch herbacianych róż w dzbanku. Malarska poezja!

Co ciekawe, chociaż bracia są znani z tego, że niemal zawsze malowali obrazy razem, sygnując je „Seidenbeutel”, w Kazimierzu, gdzie obaj w ogóle nie dotykali tematyki żydowskiej, Menesze lubił się wyindywidualizaować i malować samemu. To jego są wszystkie trzy pokazywane widoki na Kazimierz z góry i jeden z utrwalonych na płótnie zaułków. Ale już np. „Widok na farę” stworzyli razem. Ale czy pracowali pospołu czy nie, efekt zawsze był prześwietny.

Andrzej Molik

Kategorie: /

Tagi: / / /

Rok: