Wyjątkowo długi nos

Chociaż w przypadku teatru i spektaklu odbywajcego się w zamkniętym pomieszczeniu brzmi to paradoksalnie, zła pogoda jaka wczoraj zapanowała w Lublinie miała jakiś wpływ na odbiór premiery „Pinokia” Carlo Collodiego w Teatrze im. H. Ch. Andersena. Zaplanowano przecież, że po przedstawieniu widzowie przejdą z Pinokiem i realizatorami przez Stare Miasto na wystawę projektów lalek i scenografii do niego w Galerii Michałowski. Perspektywa tej drugiej części wieczoru i wędrówki w zimnie i słocie najwyraźniej zmroziła publiczność, a najmłodszych widzów wystraszyły też mocne słowa padające ze sceny. I w ciepłym teatrze powiało chłodem.

– Twoje kłamstwo ma wyjątkowo długi nos – mówi do łgającego Pinokia dziewczynka – „siostrą”, gdy widzi jak ten mu się wydłuża. Zgodnie z jej słowami, na wyjątkowo długi nos skazany zostałby ktoś, kto stwierdzi, że obejrzał bajkę porażającą pięknem. Tak działa w dwóch elementach. Młodego reżysera Roberta Jarosza, dla którego jest to przedstawienie dyplomowe wsparli wielcy, jakkolwiek debiutujący w teatrze lalkowym mistrzowie w swych dziedzinach – znakomity plastyk Stasys Eidrigevicius i kompozytor Krzysztof Knittel i to ich praca jest ogromną siłą lubelskiego „Pinokia”. Stasys ma nie tylko takie pomysły, jak ów wydłużający się na oczach widzów nos pajaca. On jest plastycznym czarodziejem i malarzem z krwi i kości. Duchy objawiają się u niego w blejtramach i tworzą śwaitłocieniowe obrazy. Ramy te mogą „zagrać” też wzbużone fale morskie. Drewniany Pinokio to lalka wielkiej urody, z gustowną szafeczką na piersiach. Jego profil scenograf wycina też w ścianie pojazdu Dżeppetta, by podkreślić ciągłą obecność Pinokia w myślach ojca, a także w drzewie (cacko z krzyżujących sie desek), z którego został wystrugany. Robią wrażenie i bawią grzęda z kurami, nieco demonicznie przypominajaca rożno i Teatr Ogniojada – zarówno jego logo na ramionach właściciela jak i scena z lalkami, tworząca kolejny skończony malarski obraz. Może tylko liczydła dla wychowanych na komputerach dzieciach sa rekwizytem nieczytaelnym. Na wszystkim jednak Stasys zostawia pieczęć swej odrębnej, tak cenionej sztuki i ta scenografia może wejść nie tylko do annałów Andersena a i teatru polskiego. Podobnie jest z muzyką Knittla, jakby niezauważlaną, zdawałoby się, że jedynie ilustracyjną, podkreślającą np. bieg ktoregoś z bohaterów, a w sumie niebywale znaczącą, drążącą podświadomość.

Jarosz sprawił w reżyserskich poczynaniach, że przesłanie o wyborze pajaca czy chce być osłem czy człowiekiem,a także o wartości rodziny jest czytelne. Niewątpiwie dołożył też rękę do scenicznych wizji Stasysa, operując sprawnie postaciami w teatralnej przestrzeni. Nie zdołał jednak wyegzekwować od aktorów, żeby ciężki czasami tekst Collodia podawany był zwiewnie – na luzie i z wdziękiem. Daniel Arbaczewski jako Pinokio zachowuje ten pożądany przez młodych widzow wdzięk, pozwalajacy się na utażsamianie z bohaterem. W innych przypadkach ożywienie na widowni potrafi w zasadzie wyzwolić jedynie Ilona Zgiet jako zabawna Papuga wędrująca ze śmiechem przed I rzędem. Nawet jeśli dodać wspomniane dobre sceny z grzędą i teatrzykiem, to trochę za mało jak na wiązane z tym przedstawieniem nadzieje.

Andrzej Molik Fot. MM

Kategorie: /

Tagi: /

Rok: