Wysypisko

Zadziwiające. Wciąż mamy lato. Więc sobie pogawędzimy. W powolnym jego rytmie. Poddając się skwaru obezwładniającej mocy. Leniwie tylko kreśląc konstrukcje zdań i artykułując zgłoski, które dopiero słotną jesienią dopada. żywot ożywczo pośpieszny. Zacznijmy snuć opowiastkę tak:

W drugiej połowie lat 80. ub.wieku trzykrotnie gościłem na festiwalu filmowym w Salonikach. Inauguracyjna podróż była wielkim przeżyciem, bo udawałem się na Zachód (termin polityczny, a nie geograficzny) po raz pierwszy po – drobnostka! – 18 latach przerwy. Ale i stała się koszmarnym doświadczeniem. Brakowało mi go i wrobiłem się w przelot z dwoma przesiadkami: w Budapeszcie z 12-godzinnym (!) postojem, i w Atenach, ze zmianą lotnisk – z międzynarodowego na odległe krajowe. Powrót był równie karkołomny, bo bezpośrednio latały do Warszawy tylko samoloty naszego Lotu i tylko dwa razy w tygodniu.

Męczę – wierny ustalonej powyżej konwencji – przydługim wstępem, iżby dać świadectwo stareńkiej prawdzie. Że podróże kształcą. I to na różne sposoby. Za drugim i trzecim razem (potem w Grecji upadł lewicowy rząd Papandreu i zaproszenia dla żurnalistów z tzw. demoludów się urwały), już podkształcony przygodą, na wstępie stawiałem organizatorów co nieco pod ścianą. Festiwal kończył się z soboty na niedzielę, a ja im komunikowałem, że najbliższe połączenie do kraju mam w środę. Radzi nieradzi fundowali mi hotelik w okolicach pl. Omonia, a ja miałem 3 dni na zgłębianie uroków peryklejskiej cywilizacji. Ale były i inne doświadczenia. Za ostatnim razem trafiłem w niedzielnych Atenach na wybory burmistrza greckiej stolicy. Caluśkie miasto było oblepione plakatami, w tym, z wciąż atrakcyjną twarzą legendarnej od filmu Nigdy w niedzielę aktorki Meliny Mercouri, wtedy już byłej minister kultury (dama, która wcześniej odbyła heroiczną a beznadziejną walkę z Brytyjczykami o odzyskanie dla Greków tzw. marmurów Elgina wykradzionych z Partenonu, tę batalię akurat wygrała). Do tego dochodziły stosy ulotek pokrywających ulice. Następnego dnia o poranku, a była jedyna rozsądna pora przebijania się wzwyż przez maź upału do uroków świątynki Nike lubo kariatyd Erechtejonu na skale Akropolu, oniemiałem z wrażenia. Ulice Aten – już pod wodzą madame Mercouri – były dokładnie z papierów wyczyszczone, a ostatnie roboty wykonywały ekipy wyposażone w miotacze wody, która pod ogromnym ciśnieniem likwidowały ze słupów i płotów wyborcze afisze. Ateny, które nigdy nie należały do najczystszych miast europejskich, a wręcz przeciwnie, tego dnia lśniły jak lustro.

Wiele lat później wylądowałem w czasie wakacji u swego przyjaciela Rysika w innej części kontynentu, w podbrukselskim Leuven,. Piękne miejsce! Tak podróż, wiedząc o tym wcześniej, zaplanowałem, żeby pouczestniczyć w jednym z największych festiwali rockowych. Już nie ważna jego nazwa, ale potęga nieporównywalna do tego, co się zdarza w rodzimym Lublinie. Na dwóch rynkach i obrębie starego miasta funkcjonuje nie kilka, ale kilkanaście scen. Promuje to słynny miejscowy browar Stella Artois. Czesze – nauczka! – z uczestników straszliwą kasę, piwko jest drogie jak piorun. Jednak tylu „plastików” rzucanych pod nogi po spożyciu, w życiu nie widziałem. Można się było o nie zabić. Na drugi dzień pełna odmiana! Niewyobrażalnie czyste miasteczko z katedrą, w której porażająca Ostatnia Wieczerza Dirka Boutsa i Ratuszem, którego uroda fasady chyba tylko imbecyli sztuki nie poruszy.

A teraz gorączkowe pogawędki przyspieszenie. Lokalne. Jarmark Jagielloński! Główny widok: przepełnione kosze na śmiecie. Totalne wysypisko. Akcje sprzątania? Przez pierwsze dni. Ale nie na finał, bo wszak 15.08. święto i narodowe i religijne. Przy tym brak obecnych drzewiej Toi-Toików. Jakiś sikający ratunek w okolicznych knajpach..Zarabiały krocie, ale nie każda z nich litościwa. I może najgorszy z lubelskich brudów. Zapytany o wrażenia podczas koncertu Trebuniów-Tutków na pl. Po Farze, b. wiceprezydent, animator powstania nielegalnego wszak pomnika Piłsudskiego na Litewskim, mówi mi – jak obrońca Krzyża: – Przecież to miejsce uświęcone!

Wystarczy. Oddalam się na cywilizacyjne wysypisko.

Kategorie:

Tagi: /

Rok: