Z ducha Gombrowicza?

PO PREMIERZE TEATRÓW TAŃCA

Gdyby ”plepleJAdy”, spektakl będący wspólnym przedsięwzięciem Lubelskiego Teatru Tańca i Grupy Tańca Współczesnego Politechniki Lubelskiej był jakąkolwiek próbą przeniesienia na taneczną scenę fragmentów dzieł Witolda Gombrowicza, chyba trzeba by było – niczym na widowisku operowym – wręczać widzom tekst libretta. Przecież próba oddania poprzez taniec twórczości tak bardzo zakorzenionej w słowie, słowo modyfikującej i przetwarzającej aż do granic kreacji odrębnego, rozpoznawalnego i przez profana języka (chociażby ta stylizacja na sarmacką gawędę w ”Trans-Atlantyku”, ta pompatyczność narracji w ”Ferdydurke”), to zadanie karkołomne! Karkołomne także dla odbiorców, wśród których znajdzie się może kilku maniakalnych znawców spuścizny autora ”Operetki”, znających jego dzieło w każdym szczególe. Przedstawienie, którego premiera odbyła się w niedzielę w Centrum Kultury nie jest na tyle rewolucyjne. ”plepleJAdy” są ”tylko” inspirowane prozą Gombrowicza, jego rozważaniami filozoficznymi, przemyśleniami zawartymi w ”Dziennikach”… Może zatem co najwyżej budzić pytanie, na ile spektakl w choreografii Hanny Strzemieckiej jest z ducha Gombrowicza.

Nasze współpracujące ze sobą teatry tańca mają na swym koncie udane próby zmierzenia się z dziełami wielkich artystów. Tyle, że chodziło o dzieła plastyczne. Dlatego LTT wyszedł zwycięsko z podejścia do Brunona Schulza, że inspiracją była graficzna ”Xsięga Bałwochwalcza”, a obie grupy ze zmagań z Markiem Chagallem dlatego, że nowa taneczna jakość wypływała wprost z jego magicznych obrazów. Kiedy działa się obrazami, nawet – jak jest w tym przypadku – ruchomymi, czerpanie z takich inspiracji jest jak najbardziej naturalne. Sięgając dla potrzeb tanecznego medium do sława i to TAKIEGO słowa, realizatorzy ustawili przed sobą niebotyczne schody. I chyba nie zawsze potrafią się na nie do końca wspiąć. Jednego ”plepleJAdom” nie da się odebrać: mistrzowskiego tańca Aldony Olchowskiej, Łucji Wosik, Anny Żak, Ryszarda Kalinowskiego i Wojciecha Kopronia i nieprawdopodobnej inwencji choreograficznej Hanny Strzemieckiej. Wprost nie do wiary, jak szefowa grupy z politechniki i animatorka całego ruchu teatrów tańca w Lublinie, włącznie z międzynarodowym festiwalem potrafi wciąż zaskakiwać nowymi rozwiązaniami i iść w tym o kilka kroków przed uznanymi twórcami tej odmiany sztuki. Jej pomysły – na wejście w spektakl z pokazaniem jak Gombrowiczowi nie zawsze po drodze z dramatami i teatrem, na zobrazowanie w szparach kurtyny prozaiczności i niedogodności życia emigracyjnego, na oddanie w duetowej etiudzie zmagań pisarza z pokusami kupidyna o niezdrowych intencjach czy na żartobliwo-ironiczne zdystansowanie wobec całości wywodu przez projekcje zbliżeń twarzy aktorów na ich ciałach – to perły ”plepleJad”. Kiedy ich spoiwem nie będzie jedynie muzuka set fire to flames, kiedy po kolejnych próbach i ”czyszczeniu” staną się, nierozsypującą się całością, wtedy jeszcze raz pochylimy się nad poszukiwaniem ducha Gombrowicza w tanecznym spektaklu. Jest czas. Gombrowiczowski rok wciąż trwa. ANDRZEJ MOLIK

Kategorie: /

Tagi: / / / / / / /

Rok: