Z kanadyjskiej perspektywy o Chinach nieznanych

Wkrótce promocja książki opublikowanej przy współpracy Wydawnictwa MULTICO

Kiedy ma się taki życiorys jaki ma Jan J. Solecki, grzechem byłoby nie usiąść i nie zacząć spisywać wspomnień lub nie tworzyć beletrystyki opartej na osobistych przeżyciach czy doświadczeniach innych osób spotkanych na swych pogmatwanych drogach życia. Na szczęście zamieszkały w Vancouver pisarz tego grzechu nie popełnił.

Autor Ucieczki do życia urodził się w Środkowej Mongolii blisko rzeki Amur w rodzinie polsko-rosyjskiej, przez lata żył na terenach, gdzie toczy się akacja książki opublikowanej w tych dniach własnym sumptem przy współpracy naszego lubelkiego Wydawnictwa MULTICO. W 1929 r. wyjechał do Harbinu a w 1939 r. do Honkongu, dwa lata później walczył jako ochotnik w obronie tej kolonii, został jeńcem wojennym, pracował przymusowo w Japonii a po wojnie przeniósł się do Londynu, gdzie ukończył studia ekonomiczne i przez 10 lat pracował w tamtejszym MSZ, wreszcie w 1959 r. wyemigrował do Kanady i skończył kolejne studia na uniwersytecie w Brytyjskiej Kolumbii (tamże później wykładał od 1964 do 1984 r. specjalizując się w ekonomii ZSRR i Chin) oraz amerykańskim Seattle. Wykładał też język rosyjski i polski, płynnie posługując się oboma. Ufff! Imponujące, tym bardziej, że na emeryturze prowadzi własne przedsiębiorstwo, podróżuje, no i pisze, dodajmy, pisze bardzo ciekawie.

To, co w powieściowej formie zostało spisane przez Jana Soleckiego w Ucieczce do życia, jest dla nas pełną egzotyką, a na dodatek zupełnie nam nieznaną kartą z dziejów Chin, które wtedy, w latach trzydziestych XX w., gdy toczy się akcja powieści, jak pisze autor we wstępie „jeszcze nie były ani nacjonalistyczne, ani też komunistyczne, ale przede wszystkim przepełnione poczuciem patriotyzmu”, bowiem były to wczesne lata japońskiej agresji na ten kraj. W przedmowie autor wyjaśnia także, że historia opowiedziana w książce jest fikcją i fikcyjne są wykreowane w niej postacie. Jednak opisane wypadki rzeczywiśćie miały miejsce a prawdziwe są także dane geograficzne i opis klimatu. Do tego stopnia ta faktografia została zachowana, że w starannie wydanym tomie, oprócz ilustracji Andreia Andrianko (jego rysunek także na okładce zaprojektowanej przez Andrew Johnsona), znajdziemy szkice sytuacyjne i mapy, wykaz osób występujących w powieści a nawet słowa i nuty Pieśni wyzwolonych, jakkolwiek Solecki lojalnie przyznaje, że o tym co jest opisane w książce wiemy niewiele, bo przy życiu nie został prawie żaden świadek a dokumenty zniszczono.

Czas wyłuszczyć, że Ucieczka do życia opowiada o uwolnieniu tysiąca więźniów – królików doświadczalnych z japońskiego obozu śmierci (a my naiwnie sądzimy, że takie eksperymenty przeprowdzali dopiero hitlerowcy z osławionym doktorem Mengele na czele). Fikcja ma te przewagę nad rzeczywistością, że można ją dowolnie kształtować. Japońskie obozy doświadczalne istniały w Chinach, ale nikomu nie udało się z nich uratować. Przeciwnie jest w książce Soleckiego. Głównymi bohaterami są Ko-lai i Ta-li, tak nazywani w Chinach Mikołaj i Natalie Rybak, dwoje osieroconych Kanadyjczyków, dzieci urodzonego w Vancouver lekarza Aleksandra Rybaka. Im ucieczka uda się a opisane zostało to fascynująco, opisane przede wszystko dlatego – jak podkreśla Jan Solecki – że „ta zbrodnia, za którą rząd japoński nigdy odpowiadał, nie powinna być zapomniana”. Lektura książki, którą czyta się świetnie, z zapartym tchem, niewątpliwie się do tego przyczyni.

Jan J. Solecki przylatuje dziś do Polski. Już wkrótce odbędzie się w Lublinie promocja jego Ucieczki do życia z jego udziałem. O terminie spotkania poinformujemy na łamach Kuriera.

Jan J. Solecki Ucieczka do życia. Wydano nakładem autora przy współpracy Wydawnictwa MULTICO w Lublinie. Warszawa 2001.

Kategorie:

Tagi:

Rok: