Żanna, ljubow maja!

Należę do pokolenia wielbicieli tzw, protest songów z lat 60. bywszego wieku. Ich wykonawców. Petera Seegera, zapomnianego dziś niesłusznie Donovana, Boba Dylana, Jean Baez… Jeszcze w 1970 r. na obozie pracy w Anglii straszliwie się poróżniłem z kolegą, bo on, zwolennik nowych trendów, uważał, że zespól Blood Sweet & Tears, reprezentant rewolucyjnego wówczas nurtu fusion, który za Gomułki zdążył zawitać w naszym nadwiślańskim kraju, to wobec Baez potęga. To były czasy dokonującego żywota hippizmu. Za chwilę, po słynnym festiwalu na Ile of White (na który, dziecko PRL, nie miałem śmiałości pojechać, bo termin biletu do Polski mi się kończył) umarł Jimi Hendrix. Coś się kończyło. Ale nigdy nie zapomnę, jak w wielonarodowym towarzystwie Anglian International Student Camp w okolicach Kings Lynn , w hrabstwie Norfolk, śpiewaliśmy za Baez przeciw wojnie wietnamskiej – o kurcze, bez bólu odtwarzan te słowa do dziś! – “We shall overcome, we shall overcome, / We shall overcome some day/ Oh, deep in my heart, I do believe we shall overcome some day”.

Powróciłem do macierzy, (że potem nie wyjechałem na Zachód przez 18 lat, to inna historia). Kiedyś, gdzieś, usłyszałem głos dziewczyny rymujący mi się dokładnie z tak uwielbianą Jean Baez. Tyle, że Ona, nowa idolka, była z innego świata. Żanna Biczewska! W znienawidzonym przez 7 lat edukacji języku rosyjskim, podstawowym elemencie indoktrynacji nakazowego systemu, śpiewała cudowności bajeczne, w których protest był najdokładniej – mieliśmy to już opanowane, wiedzieliśmy jak sobie z tym radzić, czyli deszyfrować – zakamuflowany. Wtedy usłyszałem pierwszy raz Atamana.

Atamana? To wiemy, tak to nazywamy, po tak bardzo uwielbianych w naszych okolicach interpretacjach Jana Kondraka, autora kongenialnego tłumaczenia rosyjskiej pieśni o białogwardyjskich korzeniach . Tak naprawdę, nosi tytuł Liubo bratca liubo”. Za dwa dni, 5 marca, będziemy mieli okazję wysłuchać ją w oryginale w niepowtarzalnym wykonaniu rosyjskiej kompozytorki i pieśniarki ludowej, interpretatorki rosyjskich i białoruskich ballad i romansów oraz pieśni Bułata Okudżawy. Biczewskiej towarzyszyć będzie na gitarze i wokalnie rosyjski kompozytor i poeta Giennadij Ponomariow.

Czuję się w obowiązku coś dodać do tego komunikatu. Urodzona w Moskwie Biczewska profesjonalną karierę sceniczną rozpoczęła w 1971 r. Już w momencie debiutu objawiła się jako indywidualność. Niepodobna do nikogo – acz często zwana właśnie rosyjską Joan Baez – nieczuła na zmieniające się mody, śpiewa w charakterystycznym dla siebie stylu to, co jest zgodne z jej duchowymi poszukiwaniami. Pieśniami i romansami rosyjskimi zainteresowała się po spotkaniu z Okudżawą, którego nazywa swoim ojcem chrzestnym i nauczycielem. Ten indywidualny styl, wspaniały talent wokalny i niepowtarzalny dobór repertuaru zyskał jej miłośników na całym świecie. Wielokrotnie i to z wielkim powodzeniem występowała w tak prestiżowych miejscach jak paryska Olimpia, nowojorski Madison Square Garden czy Opera w Sydney. Jej nagrania pieśni ludowych, romansów, ballad i przypowieści sprzedały się w milionach egzemplarzy w ponad 40 krajach naszego globu. Jako jedna z dwóch kobiet na świecie – oprócz Baez – otrzymała tytuł Złotej Gitary za „wybitny wkład w świat sztuk scenicznych”. Niedawno pieśniarka poszerzyła swój repertuar o nowy cykl pieśni o Rosji, w którym dominuje temat carski. Często np. keńczy koncerty wielkorosyjskim, wręcz nacjonalistycznym w wyrazie utworem „Car Nikołaj II” Od 1999 prowadzi swój autorski program „Od serca do serca” w radiu Głos Rosji, a od niedawna – audycję w prawosławnym radiu Radonież i jej ostatnie albumy związane są z tematyką prawosławną.

Teraz ciekawostka. Ulubiony kraj Żanny Biczewskiej to Polska. Gościła u nas często, m.in. jako jurorka …Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze. – To był pierwszy kraj do którego przyjechałam i który dostojnie ocenił moją twórczość. To zadziwiający naród, nie przyjmowali mnie jak dysydenta i sami mówili, że prawdziwa sztuka jest niezależna od polityki – wspominała ongiś..

Na jednym z ostatnich koncertów Lubelskiej Federacj Bardów, przy okazji obowiązkowego bisowania Atamana,.Janek Kondrak zachęcał widzów, żeby poszli na Biczewską i posłuchali czym – przy całym jego uznaniu dla Żanny – różnią się ich interpretacje.. Już pojutrze, w piątek 5 marca o godz. 19 w Centrum Kongresowym Uniwersytetu Przyrodniczego przy Akademickiej 15 czarować będzie nas swym mocnym, wibrującym głosem, brzmiącym jak „kałakołczik” w tak znanych utworach – śpiewanych w Lublinie chociażby przez Borysa Somerschafa – jak „Mileńkij ty moj”, „Bradiaga” (pamiętacie wykonanie Niemena?) czy Wieczernyj dzwon.

Nie przegapcie koncertu wciąż młodej Żanki w Rosyjskich balladach i romansach i tak subtelnie ją odmładzającego gitarzysty Girnadyja P.!!!

PS W imię dobrze (?) pojętego obowiązku: Bilety indywidualne: CABARET CAFE  ul. Grodzka 21 (Stare Miasto); sprawy organizacyjne: Agencja TOMMA tel. 603-410-411. Bilety po 60 zł (ponoć wystawiane są faktury VAT).. Podejrzewam. że przed koncertem w „kongresówce” też się jeszcze da je nabyć.,

Kategorie: /

Tagi:

Rok: